ATEST Ochrona Pracy

29 marca 2024 r.

[Prenumerata] [Spis treści]     

 

Kto jest kim w ochronie pracy

ATEST Ochrona Pracy

Kto jest kim

Lista nazwisk w bazie danych "Kto jest kim"

ATEST 1/1997

Edmund Łątkowski

Edmund Łątkowski
Edmund Łątkowski

"Miałem wtedy 29 lat, ona 32. Zafascynowała mnie absolutnie, i to od pierwszego wejrzenia". Na takie wyznanie przycichły zwykłe szepty wielkiej sali. "I tak to trwało wiele lat" - kontynuował mówca, Edmund Łątkowski. Mówił te słowa nie przy okazji złotych godów małżeńskich, w kameralnym gronie rodzinnym, ale w obecności blisko dwustu, częściowo obcych ludzi, w auli szkoły inspekcji pracy we Wrocławiu. Wreszcie podsumował: "po 35 latach, wyraźnie znudzona, odepchnęła mnie, oddając swoje wdzięki młodszym, sprawniejszym, nowocześniejszym". Napięcie spadło, nawet mało domyślni doszli do wniosku, że ONA to inspekcja pracy.

Na pewno w tej rocznicowej przemowie było trochę kokieterii, trochę ironii (także autoironii), również radości retora ze zgrabnie skonstruowanego przemówienia. Wreszcie sentymentu do firmy, z którą związało się prawie całe życie zawodowe.

Ten rodzaj subtelnego żartu pasuje do moich wspomnień. Zapamiętałem E. Łątkowskiego jako znakomitego wykładowcę, a także jako ciekawą osobowość. Nie pasował do wizerunku działacza związkowego, nawet związkowego inspektora pracy. Nie był typem niezgrabnego, z grubsza ciosanego aktywisty, nie należał także do gatunku "brat-łata", nie był również urzędnikiem, dla którego każde polecenie przełożonych jest rzeczą świętą. Kontestator subtelny, ale jakby nie wierzący w skuteczność swojej kontestacji.

Edmund Łątkowski urodził się w roku 1922 w Wąbrzeźnie na Pomorzu. Wybuch wojny przerwał mu naukę w gimnazjum. Od 1940 roku przebywał na robotach przymusowych w Niemczech. Po wojnie trafił do Wrocławia, gdzie w 1953 roku ukończył studia prawnicze. Z nakazu pracy trafił do banku PKO, gdzie kierował działem administracyjnym. Jako członek rady zakładowej został wysłany w roku 1955 do Warszawy na naradę związkową pracowników państwowych i społecznych. Od razu zwrócił na siebie uwagę szefa organizującej się inspekcji pracy, niedawno przekazanej związkom zawodowym. Prawie z marszu, po zaliczeniu praktyk terenowych, został inspektorem. Nadzorował niemal całe Ziemie Odzyskane. Nigdy nie wiedział, kiedy wróci do domu, często nocował w siedzibach związkowych okręgów, śpiąc na kilku zsuniętych krzesłach. Taki tryb życia pędził do połowy lat sześćdziesiątych. Wtedy na dwa lata został dyrektorem szkoły inspekcji pracy i na kolejne dwa prezesem wrocławskiego okręgu swojego związku.

Od roku 1968 przez 20 lat kierował wrocławską inspekcją pracy - najpierw jako inspektor wojewódzki, a później okręgowy.

Późnią jesienią 1996 roku rozmawiamy - jakże by inaczej - o inspekcji. Pan Edmund jest przekonany, że najwięcej szkód tej firmie wyrządziło - nazwijmy to oględnie - nieprzemyślane stosowanie statystyki do oceny pracy inspektorów. A zaczęło się to od mniej więcej 1987 roku, kiedy nowym szefem PIP został były sekretarz wojewódzki partii. Przywykł operować liczbami - ton, kwintali, których wartości powinny stale wzrastać. W inspekcji nie mogło być inaczej. Sekretarz odszedł już dawno, a statystyczna ocena pracy przeżywa swoje apogeum. A skutki? - pyta retorycznie E. Łątkowski i sypie przykładami z protokołów pokontrolnych. Wysokie kary za nieistotne uchybienia formalne nie służą korzystnemu wizerunkowi PIP i jej kontrolerów.

Edmund Łątkowski nie ma złudzeń co do świata i ludzi - jest stuprocentowym realistą. A jednak daje się odczuć nutę romantyzmu - z zapałem wspomina wyjazdy do odgruzowania Warszawy, kiedy to jedynym podziękowaniem był talerz zupy.

E. Łątkowski był członkiem Rady Ochrony Pracy poprzedniej kadencji, a nawet jej wiceprzewodniczącym w latach 1991-1992. Wcześniej uczestniczył także w kilku innych ważnych zespołach, których nikt nie traktował poważnie. Konkluduje: "brakuje w naszym kraju koncepcji ochrony pracy, choćby pracowni naukowej, która zajmowałaby się polityką w tej dziedzinie. Gdybym chciał robić doktorat z tego tematu, najbliżej miałbym do Pragi czeskiej. U nas cała para idzie w gwizdek". Przypomina epizod z działalności komisji powołanej przed kilkunastu laty przez prof. Kaliskiego, ministra nauki. Komisja miała się zająć programem nauczania bhp i ergonomii w uczelniach. Z jej prac wynikało, że o jakości i treści programu decydował przypadek. Jeśli na jakiejś uczelni we Wrocławiu było dwóch ludzi od fizjologii, to nauka o pracy sprowadzana była do tej specjalności. Jeśli w Gdańsku jedyny facet od ergonomii był psychologiem, to ćwiczył na studentach swoją specjalność. Czy jeśli przygotujemy program będziemy mieli do niego nauczycieli? - zapytali członkowie komisji i odpowiedzieli sobie negatywnie. Komisję rozwiązano, wnioski pozostały aktualne, twierdzi E. Łątkowski.

Uważam, że wiedza mgr. E. Łątkowskiego nie została dostatecznie wykorzystana. Ale nie należy on do ludzi wyłącznie oglądających się do tyłu. Jest ciągle bardzo aktywny. Pracuje na pół etatu w szkole PIP i czyta dużo, zwłaszcza poważną publicystykę polityczną. Mierżą go bowiem gotowe wnioski serwowane słuchaczom w telewizji i gazetach. Jest przy tym wolontariuszem - lektorem w warszawskiej oficynie wydawniczej "Wolumen", którą prowadzi jego córka wraz z mężem. Recenzuje książki z obszaru języka niemieckiego, którym włada wyśmienicie. Ostatnio zasugerował wydanie książki pt. "Katakumba - ostatnie dni w bunkrze Hitlera". Książka jest na liście bestsellerów. Miał i inne dobre trafienia edytorskie. To cieszy. Nasza rozmowa zbiega się z 75-leciem urodzin pana Edmunda. Ad multos annos!

 
 

©ATEST-Ochrona Pracy 2023

Liczba odwiedzin od 2000 r.: 58078188