ATEST Ochrona Pracy

29 marca 2024 r.

[Prenumerata] [Spis treści]     

 

Kto jest kim w ochronie pracy

ATEST Ochrona Pracy

Kto jest kim

Lista nazwisk w bazie danych "Kto jest kim"

ATEST 6/1997

Piotr Krasucki

Piotr Krasucki
Piotr Krasucki

Profesor Nofer, którego nigdy nie miałem sposobności poznać osobiście, był podobno postacią wybitną. Z wielu powodów. I jednego jeszcze: otóż tylko on wygrał w ,,inteligencję" z dr. Piotrem Krasuckim. Wierzę w tę historyjkę opowiedzianą przez samego P. Krasuckiego; zawsze był jak najdalszy od kokietowania, niekiedy wręcz prowokował nieprzychylne opinie.

Potrafił na przykład w czasie oficjalnego spotkania kilkudziesięciu osób przechadzać się po sali przez kilka minut podczas wystąpienia pewnego człowieka na wysokim (w naszej branży) stanowisku - z jakichś powodów ostentacyjnie go lekceważył. Innym razem, na korytarzu resortu zdrowia, beształ jak dzieciaka wiceministra, zresztą swojego kolegę, bo z kim doktor nie był zbratany.

Ale nonkonformizm, z filozoficznych pobudek płynąca pogarda dla konwenansów, nie były jedynym jego wyróżnikiem. Otóż miał on znakomitych pacjentów, zupełnie nie pasujących do zwykłego lekarza przemysłowego, przyjmującego przez ostatnie 27 lat pracowników poczty i poligrafii. Opowiadał mi wybitny profesor medycyny: Siedzę u Piotra w jego M-3 na chyba jedenastym piętrze mrówkowca, gdy nagle drzwi otwierają się bez pukania i wchodzi mecenas Jan Olszewski i to w tym czasie gdy był urzędującym premierem. Zamówił u żony Piotra ,,to co zwykle" i usiadł jak to stary znajomy.

P. Krasucki leczył wielu ludzi o znanych "z podziemia" nazwiskach, m.in. T. Mazowieckiego. Do kompletu pacjentów dorzucę kogoś z drugiego końca obecnego, kanciastego stołu - Ireneusza Sekułę, jeszcze z czasów gdy ten był prezesem ZUS w Warszawie, a więc w połowie lat osiemdziesiątych. Zastanawiam się, dlaczego dla nich właśnie Piotr Krasucki był lekarzem domowym, mimo że medycyna przemysłowa jest specjalnością różną od np. interny. Doktor Piotr nie miał od wielu lat praktyki klinicznej, kontaktów z najnowszymi technikami leczenia, nowinkami farmacji, w takim stopniu, jak np. lekarze z nowocześnie wyposażonych placówek rządowych. Nie miałby zresztą na to czasu, tak pochłonęła go działalność związkowa i ekspercka. A jednak. Myślę, że P. Krasucki jako lekarz ma jedną, rzadko spotykaną cechę - stawia diagnozy błyskawicznie, a jednocześnie w sposób tak przekonujący, że rozmówca czy pacjent oddycha z ulgą - ten lekarz się nie waha, trzeba go słuchać. Są to czasami twarde, brutalne słowa, ale na tym polega wdzięk doktora.

Kompletnie nie zważa na szarże, pomaga człowiekowi. Byłem kilkakrotnie świadkiem, jak interweniował w różnych szpitalach, żeby znalazło się miejsce dla kogoś, kto jest z małego miasteczka, ma 25 lat i umrze bez dializy. Za dziękuję. Bo nie uznaje "klasycznych" dowodów wdzięczności. Chyba programowo gardzi pieniędzmi.

Piotr Krasucki jest warszawiakiem, po wojnie, jako dziecko, znalazł się w Łodzi gdzie uczył się w III LO im. Żeromskiego. Jego kolegami ze szkoły byli m.in. J. Gruza (reżyser), J. Kosiński (pisarz, ten od ,,Malowanego ptaka") i J. Urban (krótko, bo Urban kilkanaście razy zmieniał klasy i szkoły). Podczas studiów w łódzkiej Akademii Medycznej, już na trzecim roku zaproponowano mu asystenturę. Był rok 1953. Pracował w Zakładzie Toksykologii Eksperymentalnej, później w Zakładzie Metodyczno-Organizacyjnym Instytutu Medycyny Pracy. Kierował tym zakładem w latach 1958-60. W "łódzkich" czasach był także lekarzem w zakładach "Azbest". Namówił wtedy inspekcję pracy na zamknięcie tej fabryki na pół roku. To była wówczas rewolucja. Jednocześnie w latach 1957-58 pełnił obowiązki naczelnika w resorcie zdrowia. W latach 1960-63 był lekarzem w przychodni przy hucie ,,Warszawa". Przez kolejne trzy lata kierował Wydziałem Zdrowia w CRZZ. W latach 1965-1992 pracował jako lekarz w przychodni dla pracowników poczty i poligrafii. Jego specjalnością była nie tylko medycyna pracy, ale i polityka społeczna. Prowadził badania społeczne, ankiety i przez dziesiątki lat dobijał się o reformę służby zdrowia. Był cenionym ekspertem reformatorów z KC, ale pomagał także ludziom Kościoła. Lekceważył wszystkie podziały - był jednym z ważniejszych animatorów pierwszej ,,Solidarności", a później ekspertem OPZZ i także ,,S" po 1989 roku. Jak sam twierdzi, nie znaczy to, że nie ma poglądów politycznych, lecz, że za najwyższe dobro uznaje to, co służy pacjentom. Przyjaźnie miewał niezwykłe - swojego czasu grywał w tenisa z innym artystą życia, też Piotrem - Skrzyneckim.

Prezydent Wałęsa powołał go na sekretarza Rady ds. Polityki Społecznej przy prezydencie (pełnił tę funkcję w latach 1993-1995). Już trzecią kadencję uczestniczy w pracach ROP. Całe dziesięciolecia w czasach "warszawskich" (do końca lat osiemdziesiątych) był opiniodawcą i przyjacielem redakcji. Wydał kilkanaście książek, "popełnił" kilkaset artykułów. On sam szczególnie ceni w swoim dorobku działalność ergonomiczną - w Związku Metalowców i później w zespole wydającym Biblioteczkę Lekarza Przemysłowego (rzeczywiście doskonałe pozycje).

Piotr Krasucki ma talentów bez liku, a jego niezwykła osobowość spowodowała, że w mieszkanku przy Pereca funkcjonował salon dość szczególny - kilkunastu profesorów filozofii, matematyki i bardzo różnych dyscyplin - nazwiska pierwszej świetności siedziały po części na podłodze, wódkę czystą zagryzały zwykłą cebulą i dyskutowały, np. o wyższości cnoty pokory nad cnotą czystości.

Najczęściej w drugim zdaniu przechodził z nowopoznanym na "ty", co było z jego strony niesłychanie urocze i stanowiło dowód życzliwości. Uwielbiały go wręcz młode dziennikarki, które zawsze traktował pobłażliwie i po ojcowsku.

Jest trochę dyżurnym ,,everymenem", jego wypowiedzi cytują nieraz ,,Polityka" czy ,,Życie Warszawy", ze skromnym dopiskiem: ,,lekarz przemysłowy". Talentami i wiedzą jednego Piotra Krasuckiego można by obdzielić kilku profesorów różnych dyscyplin. Krótko mówiąc i na koniec: dr Piotr Krasucki ma rzadko spotykany rozmiar kapelusza.

Jego utwory literackie drukowały między innymi paryska "Kultura" i podziemny "Zapis", a także "Więź" i "Wiadomości Kulturalne". Ale za swoje największe osiągnięcie artystyczne uważa czterokrotne bisowanie odśpiewanego w roku 1969 z towarzyszeniem orkiestry, na Zjeździe Lekarzy-Konsultantów w Szczawnicy, utworu zaczynającego się od słów: "W Ołomuńcu, na Fiszplacu...".

Piszę skrótami, wiele, bardzo wiele pominąłem. P. Krasuckiego trzeba znać.

 
 

©ATEST-Ochrona Pracy 2023

Liczba odwiedzin od 2000 r.: 58086871