ATEST Ochrona Pracy

29 marca 2024 r.

[Najnowszy numer] [Prenumerata] [Spis treści]     

 

Kto jest kim w ochronie pracy

ATEST Ochrona Pracy

Kto jest kim

Lista nazwisk w bazie danych "Kto jest kim"

ATEST 9/2007

Marek Gołąb

Marek Gołąb
Marek Gołąb

Łączenie problematyki bhp i ochrony przeciwpożarowej jest coraz częściej spotykane, zwłaszcza w dużych przedsiębiorstwach chemicznych i pokrewnych, w których istnieją zagrożenia pożarowe i wybuchowe. Najczęściej jest tak, że specjalista ds. bhp zdobywa dodatkowe kwalifikacje pożarnicze. Odwrotna sytuacja zdarza się bardzo rzadko. Ale tak właśnie potoczyła się droga życiowa Marka Gołąba, strażaka, a od niedawna inżyniera bhp. Jego praca dyplomowa poświęcona była analizie stresu, jakiemu podlegają strażacy podczas akcji. Autor ma duże doświadczenie i jest ciągle bezpośrednio interweniującym dowódcą sekcji.

Urodził się w 1965 r. w Katowicach. Od dzieciństwa interesowała go motoryzacja. Już w podstawówce dostał motorower "Komar", ale miał apetyt na prawdziwy markowy motocykl. Postanowił więc jak najszybciej zarobić pieniądze na to swoje marzenie. Poszedł do szkoły zasadniczej i zdobył specjalność elektromechanika, przydatną bardzo przy motorowych zainteresowaniach. W roku 1982 podjął pracę w śląskim PKS-ie. Remontował ciężarówki. Miał świadomość, że powinien uczyć się dalej, dlatego pracę zaczął łączyć z wieczorową nauką w Technikum Elektroniczno-Elektrycznym. Skończył tę szkołę w roku 1986. Wtedy, co naturalne, upomniało się o niego wojsko. Kolejne dwa lata spędził w Warszawie, w jednostkach obrony przeciwlotniczej. Skomplikowany sprzęt radarowy wymagał ludzi o kwalifikacjach, które zdążył zdobyć Marek Gołąb.

Po wojsku nie wrócił już do PKS-u; uznał, że zatrudnienie się w firmie prywatnej będzie korzystniejsze dla jego finansów. Był w niej wówczas kierowcą, zaopatrzeniowcem i - jak było trzeba - czymś więcej.

Rok 1988 to czas reform Rakowskiego, okres "zielonego światła" dla małych, prywatnych firm. Ale nie dla wszystkich. Ta, w której pracował Marek Gołąb, nie notowała szczególnych sukcesów. Powrócił więc do swoich wcześniejszych pomysłów życiowych: tuż po ukończeniu technikum zamierzał zostać strażakiem. Ale kadra strażacka wolała wówczas absolwentów zawodówek - pensje w straży nigdy nie należały do wysokich, a człowiek bardziej wykształcony ma wyższe wymagania, także finansowe. Złożył więc papiery do straży ponownie. Wreszcie uzyskał to, co chciał - w 1995 roku został przyjęty do służby w SP, do jednostki ratowniczo-gaśniczej. W ciągu ostatnich lat brał udział w różnych akcjach, jak między innymi ratowanie powodzian przed 10 laty, uczestniczył w ratowaniu ludzi po katastrofie na terenie MTK w Katowicach. Gasił pożary, neutralizował niebezpieczne substancje rozlane w katastrofach drogowych. Najsilniejsze, negatywne przeżycie, to widok ofiar, którym nie można już w żaden sposób pomóc, a także ratowanie ciężko rannych dzieci z wypadku drogowego. Choć każdy reaguje inaczej - czasami największe wrażenie zostawia drobna z pozoru akcja, kiedy jednak ratownik otarł się o śmierć swoją lub innych ludzi.

Strażak to męski, niebezpieczny zawód, dlatego niektórzy w życiu prywatnym wolą spokojne hobby, na przykład działkę, hodowlę ptaków. Markowi Gołąbowi widać ciągle było za mało adrenaliny. Wspomniałem, że marzył jako dziecko o motorach. Miał więc WSK, SHL, jawę, CZ, yamahę. Obecnie jeździ chopperem hondą. Uczestniczy w zlotach motocyklowych. Nie jest już "ścigaczem". - Do takiej postawy się dojrzewa - mówi.

Ale potrzebuje wciąż silnych wrażeń. Surfuje, uprawia snowboard, ostatnio największą przyjemność sprawia mu szybowanie na paralotni (austriacka z wszystkimi możliwymi certyfikatami).

Lubi ryzyko, ale kontrolowane. Taka też postawa spowodowała, że zdecydował się przed kilku laty na studia w Bytomskiej Wyższej Szkole Ekonomii i Administracji. Jak wspomniałem, w swojej pracy dyplomowej zajął się problemem stresu u strażaków podczas akcji, bo temat ten frapował go od dawna. Obserwuje na co dzień, jak ludzie walczą z sobą, z własną słabością - starają się minimalizować ryzyko, które najczęściej nie jest do końca określone. Bo w płonącym garażu, niby nic nadzwyczajnego, ale może znaleźć się butla z acetylenem albo beczka z benzyną - krótko mówiąc bomba. Jako dowódca akcji, w strefę niebezpieczną wchodzi pierwszy, rozpoznaje zagrożenie, analizuje dane maksymalnie precyzyjnie, wprowadza ludzi, pamiętając cały czas o ich bezpieczeństwie.

W dużym stopniu studia o kierunku bhp powiększyły u niego zdolność oceny sytuacji i stopnia zagrożenia występującego podczas akcji. Przez te kilkanaście lat służby w Straży Pożarnej ukończył różne kursy i szkoły, uzyskał także wykształcenie technika pożarnictwa. Dwa lata temu awansował i został oficerem SP. Jednak dalej praca na pierwszej linii - ratowanie zdrowia i życia ludziom oraz ich mienia w obliczu zagrożenia - daje mu dużo satysfakcji.

 
 

©ATEST-Ochrona Pracy 2007

Liczba odwiedzin od 2000 r.: 58072341