ATEST Ochrona Pracy

28 marca 2024 r.

[Najnowszy numer] [Prenumerata] [Spis treści]     

 

ATEST 12/2023

Pomiary przez telefon, czyli jak nie mieć przekroczeń

Rozmowa z Markiem Erazmem Niemczewskim właścicielem pracowni EKOLAB

Robert Kozela: Reprezentuje pan akredytowane laboratorium prowadzące badania czynników szkodliwych w środowisku pracy. Akredytacja jest dla takich laboratoriów obowiązkowa od kilku lat...

Marek Erazm Niemczewski
Marek Erazm Niemczewski

Ja i wielu moich kolegów z dużym przejęciem podeszliśmy do wprowadzenia 1 stycznia 2009 r. obowiązku uzyskania przez laboratoria akredytacji Polskiego Centrum Akredytacji. Rzetelnie przygotowywaliśmy się do pierwszych audytów, a i tak wykazywały one najczęściej całą masę niezgodności i rzeczy, które należało uzupełnić. Z jednej strony było to dla nas wyzwanie, a z drugiej cieszyliśmy się, że nasza działalność uzyska potwierdzenie wysokiego poziomu, narzuconego między innymi przez wymagania normy PN-EN ISO/IEC 17025:2005P Ogólne wymagania dotyczące kompetencji laboratoriów badawczych i wzorcujących.

Warto dodać, że akredytację uzyskuje się na cztery lata, ale co roku musi być audyt w procesie nadzoru, podczas którego sprawdzane są wybrane wymagania wspomnianej normy oraz zawsze kontrolowana jest praca w terenie - pomiary dokumentaprowadzone przez laboratorium w konkretnym zakładzie. Każdy taki audyt prowadzony jest przez audytora wiodącego i audytora technicznego, który właśnie sprawdza kompetencje pracowników pobierających próby do badań. Uzyskanie i utrzymanie akredytacji wiąże się ze znacznymi wydatkami, związanymi nie tylko z samymi opłatami akredytacyjnymi, ale też np. ze szkoleniami, gdyż PCA kładzie nacisk na ciągłe doskonalenie się.

Z tego, co pan mówi, system działa prawidłowo.

Niestety, nie. Zacznę od tego, że mniej więcej po dwóch latach zaczęło ze mnie schodzić powietrze. Najpierw powoli. Wiązało się to z różnymi sytuacjami podczas pomiarów. Przyjeżdżamy do jednego, drugiego zakładu, żeby pobrać próby do oznaczenia pyłu całkowitego. Zgodnie z wymaganiami normy próby pyłowe muszą być pobierane przez co najmniej 75% czasu trwania zmiany roboczej. W związku z tym na pytanie behapowca, ile czasu zajmie nam pomiar, odpowiadam, że skoro teraz jest szósta, to gdzieś przed trzynastą będziemy się zwijać. I słyszę: coś pan oszalał, tyle czasu będziecie siedzieć? Odpowiadam, że zgodnie z normą nie mogę skrócić pomiarów. Behapowiec macha ręką i mówi: jak chcecie to siedźcie, ale w zeszłym roku było inne laboratorium i oni uwinęli się z tym w dwie godziny. Po pomiarach okazuje się, że laboratorium sprzed roku miało dużo lepsze wyniki niż nasze, a warunki pracy na stanowiskach nie uległy pogorszeniu. W różnych miejscach spotykałem się z innymi, równie oczywistymi nieprawidłowościami przy pobieraniu próbek.

W ciągu roku takich sytuacji, incydentów było trochę. Na tyle, że przy następnym audycie powiedziałem audytorowi technicznemu o moich podejrzeniach, o tych różnych dziwnych sytuacjach. Powiedział, że PCA nie jest policją i nie może takich rzeczy sprawdzać.

I co pan na to?

Wtedy jeszcze tak bardzo mi to nie przeszkadzało, choć za każdym razem dziwiło. Zderzało się z pewnym idealistycznym podejściem, uczuciem powołania, wynikającego z prostej odpowiedzi na pytanie: po co robimy te badania? Chodzi przecież o to, żeby stwierdzić, czy pracownik pracuje w dobrych warunkach, czy nie traci zdrowia. Uczciwy i rozsądny pracodawca to rozumie. Nieuczciwy nie powinien mieć możliwości oszukiwania pracowników co do czynników szkodliwych na stanowiskach pracy między innymi dlatego, że akredytowane laboratorium przedstawi obiektywne wyniki. Chyba że trzyma stronę nieuczciwego pracodawcy... A z tego punktu widzenia gra jest warta świeczki, bo wiadomo przecież, że jeżeli podczas dwóch ostatnich pomiarów hałasu i drgań mechanicznych wykonanych w odstępie dwóch lat natężenie czynnika nie przekroczyło 0,2 wartości NDN, pracodawca może odstąpić od wykonywania pomiarów. Również, jeżeli podczas dwóch ostatnich badań i pomiarów szkodliwych dla zdrowia czynników chemicznych lub pyłów, wykonanych w odstępie nie większym niż dwa lata, a w przypadku czynników o działaniu rakotwórczym lub mutagennym - nie większym niż sześć miesięcy, stężenia nie przekroczyły 0,1 wartości NDS, pracodawca może odstąpić od wykonywania pomiarów. Dodatkowo pracodawca, który wykaże (przynajmniej na papierze), że zapewnia dobre warunki pracy, może zaoszczędzić na składce na ubezpieczenie wypadkowe.

Czyli można wnioskować, że te nierzetelne pomiary, z którymi się pan spotkał, to nie były "wypadki przy pracy", a celowe działania.

Powiem więcej: to zaczyna być nagminne. Podam jeszcze jeden przykład. Norma dotycząca pomiarów hałasu mówi, że pomiar dla jednego stanowiska powinien trwać nie krócej niż pięć minut i musi być trzy razy powtórzony, czyli łącznie musi trwać piętnaście minut. Jeśli różnice między tymi pomiarami nie są większe niż trzy decybele, to można poprzestać na trzech pomiarach; jeżeli są większe, trzeba wykonać więcej pomiarów. Do tego dochodzi czas potrzebny na wykonanie zapisów w dokumentacji. Koledzy z innego laboratorium akredytowanego, którzy widzieli kiedyś, jak wykonuję pomiar hałasu zgodnie z tymi zasadami, stwierdzili, że jestem strasznie pryncypialny. A ja po prostu wykonuję pomiar zgodnie ze sztuką, do czego zobowiązuje mnie zresztą akredytacja. Takich sygnałów, zdarzeń, rozmów było coraz więcej i coraz bardziej zaczęło mnie to niepokoić.

Podzielił się pan z kimś swoimi obserwacjami?

PCA co roku organizuje spotkanie dla laboratoriów akredytowanych, więc skorzystałem z okazji i na takim spotkaniu przekazałem na piśmie swoje wątpliwości i obserwacje. Bez odzewu.

Dowiedziałem się też, że są takie firmy, które wykonują badania na telefon - wystarczy do nich zadzwonić, powiedzieć, jakie kwity są potrzebne, zapłacić i pocztą otrzymuje się wyniki pomiarów i badań. Nie trzeba dodawać, że świetne.

Można nie tak bezczelnie, ale też sprytnie. Podam przykład. W październiku ubiegłego roku dostałem zlecenie na wykonanie pilnych pomiarów w kotłowniach przedszkolnych. Z rozmowy z panią dyrektor wynikło, że chodzi o dwie małe kotłownie, więc powiedziałem, że wystarczy zmierzyć stężenie tlenku węgla, a pomiary pyłów nie są konieczne. Muszą być, bo w poprzednim roku mieliśmy robione również badania pyłów - usłyszałem. Klient nasz pan. Powiedziałem więc, żeby palacze przyszli trochę wcześniej, żebym zdążył założyć im dozymetry zanim zaczną pracę. Kotłownie znajdowały się w odległości kilometra jedna od drugiej, więc logistycznie nie było to skomplikowane. W pierwszej kotłowni palaczem okazała się pani. Przygotowuję dozymetry, a ona pyta zdziwiona, co będę robił. Muszę założyć pani dozymetry, żeby zrobić pomiary pyłów. Przecież w zeszłym roku też były robione takie pomiary, z tego co się dowiedziałem - odpowiadam. Powiedziała, że nikt jej nie zakładał żadnych dozymetrów. Palacz w następnej kotłowni też był bardzo zdziwiony: ja tu sześć lat pracuję i niczego takiego mi nie zakładali. Przekazując pani dyrektor wyniki moich badań poprosiłem o wyniki z poprzedniego roku. Sprawozdanie wzorcowe, nawet krzemionka pobrana - książkowe opracowanie. Wyniki były oczywiście powyżej połowy NDS, żeby badania trzeba było przeprowadzać co roku. Jednak dyrektorka nie zgodziła się na zrobienie kopii tych wyników.

Takie praktyki jest trudno wykryć podczas kontroli zakładów pracy. Inspektor pracy przyjeżdża na kontrolę, prosi o wyniki pomiarów, widzi znaczek PCA, wyniki dobre, więc wszystko jest ok. Przecież inspektor PIP nie zakwestionuje pomiarów firmowanych przez akredytowane laboratorium. Wyłapać jakąś nieścisłość prędzej mogą pracownicy stacji sanitarno-epidemiologicznych, którzy z pomiarami mają do czynienia na co dzień.

Z tego, co pan mówi, wynika, jak się domyślam, że prowadząc badania uczciwie i rzetelnie traci pan klientów, nie będąc w stanie konkurować z tymi, którzy to robią na skróty, nie przestrzegając norm...

Z tym, że nie ma tu mowy o żadnej konkurencji. Konkurować mogę tylko z tymi laboratoriami, które wykonują badania zgodnie z normami i zakresem akredytacji. Nasze oferty mogą różnić się o niewielkie kwoty, w zależności od zakładanej marży, ale przecież różnica nie może być kilkukrotna. U mnie w laboratorium wykonuje się rzetelnie badania, samo pobieranie próbek trwa sześć godzin, do tego trzeba dojechać do klienta i wrócić, ewentualnie zapłacić hotel, jeśli jest to dalszy wyjazd. Jeśli ktoś tego nie robi, nie wykonuje pomiarów prawidłowo, to jest dla mnie oszustem, nie konkurentem.

Współpracowałem do niedawna z laboratorium, które wykonywało pomiary drgań, których ja nie robię. Zadzwoniłem, że potrzebuję pomiary dotyczące jednego traktora. Kolega powiedział, że nie przyjedzie, ale że wystarczy mu podać typ maszyny, a on coś napisze, bo ma duże doświadczenie. Po tej rozmowie nasza współpraca się skończyła. Nie wchodzę w takie układy.

Czy zdarza się, że klient odchodzi od pana, mówiąc, że inne laboratorium zaproponowało mu dwa razy niższe stawki?

Nie, ale zdarzają się argumenty typu: a u was to zawsze są przekroczenia. Oczywiście, są takie firmy, którym zależy na rzetelnych wynikach pomiarów (i na podjęciu w związku z tym adekwatnych działań profilaktycznych), a nie na sztucznym obniżaniu cen czy czasów pomiarów. Współpraca z takimi firmami pozwala mi na utrzymanie laboratorium. Jeśli taka firma zacznie korzystać z usług innego rzetelnego laboratorium, to mi to nie przeszkadza; zawsze traci się klientów i pozyskuje nowych. Nie mogę natomiast tolerować sytuacji, że są laboratoria, które zamiast pomiarów zgodnych z normami robią coś wręcz na nosa albo przez telefon.

Jak z tym walczyć?

Wyobrażam sobie, że audytor sprawdzający pracę laboratorium kontroluje wyniki pomiarów dotyczące jakiegoś konkretnego zakładu pracy. Najpierw sprawdza papiery, a potem jedzie z pomiarowcami do tego zakładu, żeby sprawdzić, czy rzeczywistość zgadza się z tym, co zapisano w protokołach. Audytor mógłby zapytać pracowników, czy były robione pomiary, ile czasu trwały itd. Nie jest to niemożliwe, ponieważ robiąc badania zawsze uprzedzam pracodawcę, że może zdarzyć się taka sytuacja, że audytor z PCA przyjedzie, nawet po jakimś czasie, skontrolować moją pracę w tym zakładzie. Chodziłoby o dokładną kontrolę pracy laboratorium: od zlecenia do sprawozdania z pomiarów.

Następna sprawa: jest cała masa urządzeń, które mają możliwość zapisywania danych. Można sprawdzić, kiedy były wykonane pomiary i jakie uzyskano wyniki. Tego się jednak nie robi, bo kontroli podlegają wyłącznie zapisy w dokumentacji.

Prowadząc pomiary na pewno ma pan często kontakt z behapowcami, którym przecież powinno zależeć na rzetelnych wynikach.

Powiem tak: lista behapowców, którzy są obecni w czasie pomiarów, nie jest zbyt długa. Większość jest albo pod telefonem, albo w innej obsługiwanej firmie. Zupełnie inaczej podchodzi się do firmy, w której behapowiec uważnie przygląda się naszej pracy. Z jednej strony czujemy się docenieni, z drugiej widzimy, że mamy partnera w rozmowie o warunkach pracy na danych stanowiskach, osobę żywo tym zainteresowaną. Ale bywa i tak - opowiem historię, która prawie przyprawiła mnie o zawał. Wykonałem kiedyś duże pomiary, obszerne sprawozdanie z dokładnym opisem, przesłałem zleceniodawcy i cisza. Po roku przejeżdżałem obok tej firmy, więc pomyślałem, że wstąpię do behapowca i zapytam, co dalej, czemu się nie odzywają. Sięgnął na wysoką półkę i zdjął kopertę z moim sprawozdaniem, jeszcze nierozpieczętowaną... Zlecili badania, ale tylko po to, żeby były, "dla sztuki". Behapowiec ani pracodawca nie byli zainteresowani warunkami pracy swoich pracowników.Koniec

Dodaj swój komentarz


Andre: Niestety Pan Marek ma racje, firmy pisza wyniki na(2014-03-23)

Eszka : Wyniki pomiarów z sufitu spisane na kolanie są kontrolowane(2014-03-24)

@: BHP to biznes, nie pasja. 100 procent zaangażowania, 0(2014-03-24)

Labo: Ta pseudo rozmowa jest lekko pisząc publicznym szkalowaniem innych(2014-03-24)

Andre: Labo masz rację o "pluciu" na konkurencje...a ja wiem(2014-03-25)

labo: Andre napisz jakie jest narażenie pracownika Twojego w kotłowni(2014-03-25)

obserwator: Od dnia 1 stycznia 2008 r. badania i pomiary(2014-03-25)

labo: Słyszałem "plotki", że Sandepidy też robią "odstępstwa" w pomiarach(2014-03-25)

Maciej Ś.: "Sanepid" NIE JEST państwowym organem kontroli i nadzoru; jest(2014-03-25)

obserwator: Art. 1. Państwowa Inspekcja Sanitarna jest powołana do(2014-03-25)

Maciej Ś.: Art. 15. ust. 1. Państwowy inspektor sanitarny wykonuje zadania(2014-03-25)

obserwator: Oddział higieny pracy WSSE w Gdańsku określił swoje zadania(2014-03-25)

Andre: jak mam kotłownię sezonową na logike pomiary CO muszę(2014-03-25)

labo: jeśli wyniki są poniżej granicy oznaczalności, czyli poniżej < 0,1K, to dlaczego nie odstąpiłeś od pomiarów akredytowanych przez te 30 lat ??? i samemu nie kontrolujesz poziomu CO tym swoim legalizowanym miernikiem ;-) Świadomie dajesz zarobić dla laboratorium. Ja informuję klienta w sprawozdaniu w omówieniu wyników o tym fakcie, że może zaprzestać badań... jeśli dwa ostanie wyniki pomiary były... itd.. (2014-03-26)

Andre: Ok..tyle że ja jestem zdania..(mam prawo :) ) że jak kotłownia jest nieczynna pół roku to przez ten okres czasu wiele się zmienia (pomijam gniazdo ptaków w kanale wentylacyjnym , a papier kominiarz wystawił..przerabiałem ten temat... czujnik wykrył CO..a nie pomiary wykonane przez laboratorium) Można mi zarzucić niekonsekwencje ..ale uważam że wyrywkowe pomiary w przypadku kotłowni nie maja sencu.Sam wiesz że inne sa przy - 20 stopniach a inne przy +5 (2014-03-26)

Maciej Świerzy: A może pomyśleć o „rzetelności sensu” wymuszania dokonywania bezsensownych pomiarów. Na ten przykład – pomiar stężeń sadzy kominowej w powietrzu wdychanym przez kominiarzy podczas usuwania tych zanieczyszczeń z przewodów kominowych dymowych (podłączonych do palenisk na paliwo stałe). Zakład kominiarski siłami kominiarzy obsługuje tysiące kominów w zróżnicowanych warunkach. A to pogoda (wiatr, opady, czy też „stojące powietrze”), a to „przeróżna sadza” (bo ludziska palą nie tylko węglem, ale i czymkolwiek), a to różna ilościowo zawartość sadzy w poszczególnych przewodach kominowych. A na koniec – uwzględniając powyższe zmienne NIE JEST MOŻLIWE uogólnienie wyników pomiarów i prewencyjne ich spożytkowanie. No to gdzie tu ten sens??? A naciski nakazowe są…………i generują tylko koszty dla czyjegoś tam „widzimisię. - - - - Ale tego (takiego) "tematu" nikt nie rusza. (2014-03-26)

labo: Naciski nakazowe ? to i tylko - § 2.1.PRACODAWCA WSKAZUJE CZYNNIKI SZKODLIWE DLA ZDROWIA w środowisku pracy, dla których wykonuje się badania i pomiary, po przeprowadzeniu rozpoznania źródeł ich emisji oraz warunków wykonywania pracy, które mają wpływ na poziom stężeń lub natężeń tych czynników lub na poziom narażenia na oddziaływanie tych czynników, ze szczególnym uwzględnieniem: 1)rodzaju tych czynników oraz ich właściwości; 2)procesów technologicznych i ich parametrów; 3)wyposażenia technicznego, w tym maszyn, urządzeń, instalacji i narzędzi, które mogą być źródłem emisji czynników szkodliwych dla zdrowia, z uwzględnieniem wyników pomiarów tej emisji dostarczanych przez producentów; 4)środków ochrony zbiorowej i danych dotyczących ich użytkowania; 5)organizacji pracy i sposobu wykonywania pracy; 6)rzeczywistego czasu narażenia na oddziaływanie czynników szkodliwych dla zdrowia, z uwzględnieniem obowiązującego u pracodawcy systemu i rozkładu czasu pracy. 2.Pracodawca konsultuje z pracownikami lub ich przedstawicielami, w trybie przyjętym u danego pracodawcy, działania dotyczące: 1)rozpoznania i typowania czynników szkodliwych dla zdrowia w środowisku pracy; 2)wykonywania badań, pomiarów i pobierania próbek tych czynników na stanowisku pracy. (2014-03-26)

labo: Problem / Pytanie postawiłbym inne...- jak lub na jakiej podstawie rozpoznać źródła czynników i jakie występują czynniki bez wykonania pomiarów kontrolnych, a jeśli zaczniesz badania i pomiary, to trzeba je powtórzyć dwa razy choć wskazują 000 nic tak mówią przepisy... (2014-03-26)

Maciej Ś.: Na przykład - Wojewódzki (Powiatowy) Inspektor PIS wydaje NAKAZ (!!!) dokonania pomiarów stężenia sadzy kominowej (w narażeniu kominiarzy na tę sadzę), I tyle. Problem, który zasygnalizowałem dotyczy "wiarygodności" = przydatności takich pomiarów dla profilaktyki/prewencji, która może (powinna) być stosowana przez pracodawcę = eliminacja narażenia (kominiarz nie będzie czyścić kominów?) lub ograniczenie tego narażenia.... (ale jak?). Widać, że "dyskusja" zmierza na manowce, docelowo - w maliny. Dalej zatem......kicha. (2014-03-26)

labo: Panie Macieju jest pan behapowcem ? śmieszą mnie niektóre zapisy nie wie pan jak ograniczyć narażenie kominiarza na pyły ? hmm... no niestety nie da się zastosować środków ochrony zbiorowej, więc trzeba dobrać odpowiednie środki ochrony indywidualnej (dobrane na podstawie wyników pomiarów) tzw maski przeciwgazowe. Zaskakuje mnie poziom wiedzy niektórych... Co do nakazu jako pracodawca lub behapowiec wykonałbym pomiary i jeśli nic by nie wykazały żądał bym zwrotu poniesionych kosztów Wiec jaka to kicha wg pana ? masakra... (2014-03-26)

labo: przepraszam błąd zamiast przeciwgazowe - maski przeciwpyłowe (2014-03-26)

Logika: Po co są te pomiary środowiskowe? Odpowiedź - w celu ochrony zdrowia pracowników. A co z chorobą zawodową, np. zawodowe uszkodzenie słuchu, jeżeli została stwierdzona w Zakładzie pracy, u pracownika, pomimo wyników badań poniżej o,5 NDN przez okres 8 lat (wykonywane co 2 lata, zgodnie z rozporz. przez laboratorium PIS). Pracodawca zapewnia właściwe warunki pracy, a pomimo tego obwinią się go o powstanie choroby zawodowej. Gdzie tu jest logika, czemu to ma służyć, chyba tylko utrzymaniu laboratoriów. (2014-04-03)

Maciej Ś.: Brak logiki w tej logice. (2014-04-03)

Logika: Do przemądrzałego Macieja Ś. Brak logiki ale w twojej wypowiedzi (2014-04-03)

obserwator: Sprawę pomiarów na telefon lub braku przekroczeń wypada kontrolować(2014-04-03)


Dodaj swój komentarz  
 

©ATEST-Ochrona Pracy 2014

Liczba odwiedzin od 2000 r.: 58063389