ATEST Ochrona Pracy

24 kwietnia 2024 r.

[Najnowszy numer] [Prenumerata] [Spis treści]     

 

ATEST 2/2024

Piękna trzydziestoletnia

dr. inż. Włodzimierz Piłaciński
dr. inż. Włodzimierz Piłaciński

Rozmowa z dr. inż. Włodzimierzem Piłacińskim - prezesem firmy SECURA B.C., obchodzącej w tym roku trzydzieści lat istnienia

Zofia Lejko: Czytelnicy na łamach ATESTU i innej prasy branżowej od początku tego roku mogą oglądać piękną trzydziestoletnią. Jak udało się panu stworzyć tę piękną?

Włodzimierz Piłaciński: Jakoś udało się przetrwać 30 lat.

Na zdjęciu nie wygląda na taką, która przetrwała, wręcz przeciwnie - widać piękno, klasę i... odwagę.

Robimy, co możemy, ale nie mogę powiedzieć, że jest łatwo. Jest trudniej. Może nie aż tak jak na Zachodzie, ale też. Nasi Włosi mają np. podatek dochodowy od firmy 52%. Nie wyobrażam sobie prowadzenia firmy na tym poziomie obciążenia. Zaczynałem, kiedy podatek ten wynosił 40% - nie był to łatwy czas. Nie było z czego inwestować, nie mogliśmy się rozwijać, dramat. Od kiedy wprowadzono 19% podatek, co uważam za jeden z najbardziej odważnych pomysłów, który przysporzył państwu kasy - nikt nie kombinuje, płaci 19% i święty spokój. Jeżeli podatki w Europie są na takim poziomie, jak mają nasi Włosi, do tego dochodzą większe koszty robocizny, to się jest w recesji, i oni są w recesji.

Operuje pan określeniem "nasi Włosi", co to znaczy?

Piękna trzydziestoletnia będąc nastolatką została przez Amerykanów w roku 2000 sprzedana Włochom.

Ale Amerykanie przecież mieli 49% udziałów.

Na początku tak, ale kiedy pożyczka w wysokości 1 mln dolarów, którą od nich otrzymaliśmy, zniknęła za sprawą 800% dewaluacji, znaleźliśmy się na skraju bankructwa (1993 r.). Wtedy Amerykanie wykupili udziały i przez kilka lat prowadziliśmy firmę będącą własnością Polsko-Amerykańskiego Funduszu Przedsiębiorczości. Ja odpowiadałem za tzw. wyniki operacyjne, oni za "procenty od kredytów". Amerykanie do końca trzymali ten układ, bo wydawało im się, że kiedy będą sprzedawali firmę, a wiadomo było, że będą, bo był to venture capital, potencjalni klienci będą zachwyceni faktem zadłużenia - można wtedy utopić swoje zyski. Ale nasi Włosi zalet zadłużonej spółki nie rozumieli, dlatego trzeba było zadłużenie przekształcić na kapitał i sprzedać im firmę czystą. I tak zostało to zrobione. Od tego czasu 100% udziałów w SECURZE mają Włosi (firma AQUA). Wymieniamy się wyrobami - my im filtry, oni nam obudowy. W ostatnich latach my nadal radzimy sobie dobrze, a im jest coraz trudniej. No, ale jak się ma warunki działalności takie, o których mówiłem, to trudno się dziwić. Kiedy patrzymy na to, co się dzieje w Europie, i słyszymy, jakie problemy mają koledzy w Hiszpanii, Belgii, Holandii czy Włoszech, to my rzeczywiście jesteśmy zieloną wyspą.

Ale jednak w tyle głowy niepokój: kiedy te problemy dotrą do nas?

To prawda. W tej chwili nam jest lepiej niż im, co nie znaczy, że jest dobrze. Różnice podatkowe dają nam trochę oddechu, a dokładając fundusze europejskie, które my mamy, a oni nie, to nie jest źle. Perspektywa jednak jest mniej optymistyczna, bo fundusze dla np. Warszawy, Katowic, Wrocławia będą symboliczne, rzędu 20%. Skąd wziąć te 80%, a poza tym oceniam, że 20% kosztów przedsięwzięcia wynika z faktu, że realizujemy je w ramach projektu europejskiego, gdzie trzeba sprostać ostrym regułom.

To już mniej optymistyczna perspektywa, ale nikt nie obiecywał, że fundusze będą zawsze. Jak było do tej pory?

Właśnie skończyliśmy projekt z 40% dofinansowaniem. Sporo zrobiliśmy, nie było zatorów finansowych, mieliśmy częściowe refundacje, zaliczki. Nie odczuliśmy żadnych niedogodności związanych z płynnością finansową, jakie były np. 6 lat temu, kiedy trzeba było najpierw wydać wszystkie pieniądze i dopiero wtedy starać się o refundację.

Mówimy o jubilatce. Wypada przypomnieć, kiedy powstała SECURA i dlaczego pan doktor, pracownik naukowy Politechniki Warszawskiej, zajął się biznesem.

Firma SECURA jest tzw. firmą spin off, czyli wykręconą. To Amerykanie wymyślili takie określenie dla pomysłów, które powstały na uczelni i były na tyle ciekawe, że warto je wykręcić i stworzyć firmę. W przypadku SECURY było trochę inaczej. Przyszedł do nas człowiek, który powiedział, że chce założyć firmę, ale nie ma pomysłu, co mógłby robić. Pracowaliśmy wtedy nad materiałami filtracyjnymi i wymyśliliśmy, że mógłby robić filtry do masek, głównie górniczych, na które było duże zapotrzebowanie. Stosowane filtry były bardzo niedobre i górnicy ich po prostu nie używali. Kiedy otrzymali filtry zrobione przez nas, sytuacja się zmieniła do tego stopnia, że były dwie groźby strajku w kopalniach, bo nie dowieźli filtrów SECURY. To jest satysfakcjonujące, kiedy producent widzi, że odbiorca docenia jego produkt. Ostatnie nasze wyroby też są głównie dla górnictwa. Absolutnym topem jest filtr klasy P 1, P2 i P3 (trzy w jednym) - stosując go, ma się niskie opory oddychania jak P1 i tak wysoką skuteczność jak P3.

Wracając do historii...

Potem od Centralnego Instytutu Ochrony Pracy kupiliśmy licencję na rękawice biologiczne SECOL, rozpoczęliśmy produkcję półmasek, następnie zrealizowaliśmy wspólne prace z Głównym Instytutem Górnictwa, Wojskowym Instytutem Chemii i Radiometrii - efektem były m.in. rękawice elektroizolacyjne. No i trzeba było się zająć modernizacją naszych wyrobów. W tym czasie zaczęliśmy mniej lub bardziej formalnie stosować normy europejskie, co nam bardzo pomogło przy wejściu do Unii.

Czy 2004 r. - kiedy wchodziliśmy do Unii - to był niebezpieczny zakręt dla SECURY?

To mógł być zakręt, ale dzięki precyzyjnej grze CIOP, który stanął na głowie, żeby nie dopuścić do sytuacji, w której ucierpią polscy producenci, wszystko odbyło się bezboleśnie. Na dzień wcześniej CIOP został jednostką notyfikowaną i od ręki mieliśmy certyfikaty. Nie było żadnego okresu przejściowego, mogliśmy sprzedawać od razu. Ale był niepokój, czy nas nie zniszczą swoimi mocami produkcyjnymi, różnorodnością wyrobów. Okazało się, że klienci zachodniego nasyconego rynku szukali czegoś innego, co jest równie dobre, ale wygląda inaczej. Przez to, że nie mieliśmy dostępu do niektórych materiałów, technologii, pewne kwestie rozwiązywaliśmy inaczej i okazało się, że wcale nie gorzej. Rynki zagraniczne otworzyły się przed nami.

Zawsze staramy się być, niestety, tańsi od wytwórców europejskich. Surowców używamy takich samych (dzwonię do firmy w Bostonie, żeby zamówić niebieskie tworzywo do półmaski, w odpowiedzi słyszę: niebieski jak 3M czy Moldex?), robocizna nie jest dużo tańsza, zwłaszcza jeżeli przeliczy się ją na wydajność, płace zbliżają się do europejskich, więc koszty mamy już bardzo podobne.

Jakie niekorzystne trendy dostrzega pan w związku z otwarciem rynków?

Produkujemy filtry do wody. Kiedy Chińczycy weszli na rynek filtrów, sprowadzili ich cenę do 22 centów amerykańskich, podczas kiedy surowiec kosztował 17. Nie było szans na walkę, ten kawałek rynku musieliśmy im oddać. Minęło 5-6 lat i Chińczycy sprzedają już po 34 centy europejskie. Jeszcze chwila i wrócimy na ten rynek. Podobnie sytuacja wygląda na rynku półmasek jednorazowych - 99% tego rynku to Chińczycy. Początkowo trudno było im pokonać barierę certyfikacji, ale prawdopodobnie za pomocą firm zachodnich, które produkowały dla siebie w Chinach, barierę tę pokonali i maski te są na rynku europejskim.

A gdzie certyfikują?

Jak się trafi. To my wiemy, gdzie certyfikuje się łatwiej, a gdzie trudniej. Najtrudniej w CIOP.

Na razie pewnie to nie ma znaczenia, ale kiedyś może to być wartość dodana produktu - gwarantowana jakość.

Tak, ale najważniejsze, że ma się certyfikat europejski i można sprzedawać na rynku europejskim. Uważam, że mamy listę jednostek notyfikowanych i powinniśmy uznawać wyniki każdej z nich.

Co producentów najbardziej zaskoczyło, kiedy znaleźliście się w Unii?

Niebezpieczeństwa i trampoliny związane były z kursem euro. Obecnie kurs jest nad podziw stabilny, ale były czasy, że potrafił zmienić się z 3,2 na 4,8. W takiej sytuacji w eksporcie, imporcie nie da się zrobić żadnej kalkulacji - kiedy było 3,2 nasze produkty nie były atrakcyjne, jak było 4,8 to było super.

Czysta spekulacja.

Kurs waluty stabilnego kraju nie powinien ulegać takim zmianom. Jest granica, po przekroczeniu której nie da się prowadzić biznesu. Do tego doszedł kryzys ekonomiczny - bardzo ostry zakręt. Kiedy Europa zdała sobie sprawę, że wchodzi w kryzys, z dnia na dzień zamówienia eksportowe spadły o 25%, głównie niemieckie. Niemcy natychmiast się bronią, ale też przy pierwszych oznakach pozytywnych zmian szybko wracają do zakupów. Po kilkunastu miesiącach wrócili do wielkości zamówień sprzed kryzysu, a nawet je zwiększają. W SECURZE 40% sprzedaży to eksport, zrobiło się nieciekawie. Pomógł nam w miarę stabilny rynek krajowy. Nie zareagowaliśmy histerycznie na kryzys, to doświadczenie z przeszłości, w końcu długo żyliśmy w permanentnym kryzysie. Niestety kolejnym zakrętem jest kryzys na Ukrainie.

Przecież on dotyka producentów jabłek.

Otóż nie, my także mamy interesy z Rosją. Byliśmy już prawie dogadani w sprawie wymiany wyrobów.

Ale embargo nie obejmuje takich wyrobów.

Nie obejmuje, ale może objąć. Na przykład maska jest wyrobem podwójnego zastosowania, filtr do maski pewnie też. Mówiłem, mamy wspaniały filtr. Wydawało nam się, że rynek rosyjski stoi przed nami otworem, ale pewnie nie zrobimy z nimi interesów, trzeba szukać innych rynków zagranicznych.

Optymistyczna wersja?

Myślimy o współpracy z Indiami, ale u nich są zaporowe cła. Jeżeli taki wyrób jest produkowany u nich, to cło jest w granicach 40%.

Zamierzacie produkować w Indiach?

Najwyższy czas. Skoro tak są ustawiane parametry, to trzeba się dopasować. Inni robią to już od dawna. Chiny, Indie to gigantyczne rynki. Kiedyś sprzedawaliśmy w Południowej Afryce, chciałbym tam wrócić, ale trzeba poczekać na moce produkcyjne.

Co to znaczy czekać?

Czekać rozwijając moce na półmaski jednorazowe. To musi być produkcja idąca w miliardy sztuk.

Czyli obecnie hamulcem w firmie SECURA jest brak mocy produkcyjnych?

Nie rzucimy się na duży rynek, bo nie mamy z czym. Zostaliśmy zastopowani w rękawicach, bo nie możemy więcej zrobić, a sprzedać moglibyśmy pięć razy tyle. W półmaskach wielokrotnego użytku mamy zapas mocy produkcyjnych, ale w jednorazowych już od dłuższego czasu się nie liczymy. Nadszedł czas na zmiany.

To brzmi ciekawie i rzekłabym tajemniczo.

Rynek ochron bardzo mocno się rozwija w skali światowej. Jesteśmy graczem już na tym poziomie i tak musimy patrzeć na sytuację w tej branży. Dla producentów środków ochrony indywidualnej, moim zdaniem, przyszłość jest optymistyczna. Duża konkurencja wymusi poprawę jakości, nowe rozwiązania i równocześnie obniżenie kosztów. Tu widoczne są i będą silne działania modernizacyjne, nowatorskie, każdy sensowny pomysł będzie natychmiast wdrażany. Tak to robimy w SECURZE.

Firma SECURA, jak każda, składa się z elementów, który z nich jest dla prezesa najważniejszy, co się najbardziej liczy.

W SECURZE najważniejsi są ludzie. To co osiągnęliśmy - technologie, pozycję na rynku -zawdzięczamy ludziom. Stworzenie zespołu to duży wysiłek, ale warto go podjąć. Jeżeli pracownik firmy chce się kształcić, to SECURA pokrywa 2/3 kosztów studiów. 40% pracowników firmy ma wyższe wykształcenie. Z takimi ludźmi się zupełnie inaczej pracuje. Nie powiem, że łatwiej, ale na innym poziomie argumentacji, bodźców. To, że mam taki zespół pracowników, cenię sobie najbardziej, bo jest to ogromny potencjał. U nas nie ma barier, zbędnych formalności, ale struktura zgodnie z ISO pionowa, pozioma, każdy wie, kto od kogo zależy, kto komu podlega, kto komu powinien raportować. Natomiast relacje są zdecydowanie przyjacielskie.Koniec

Dodaj swój komentarz


 
 

©ATEST-Ochrona Pracy 2014

Liczba odwiedzin od 2000 r.: 58479212