ATEST Ochrona Pracy

19 kwietnia 2024 r.

[Najnowszy numer] [Prenumerata] [Spis treści]     

 

ATEST 2/2024

Wojenki z ZUS-em

Chciałabym podzielić się z czytelnikami ATESTU uwagami dotyczącymi "naszego ukochanego ZUS-u" i jego roli w wypłacaniu odszkodowań z tytułu wypadków przy pracy.

Pewnie obiła się Państwu o uszy historia zgonu kierowcy MPK w Częstochowie, który w pracy został pobity przez bandytę na krańcówce, a w trakcie tego ataku doznał zawału serca, którego nie przeżył. ZUS odmówił żonie kierowcy wypłaty odszkodowania z tytułu śmiertelnego wypadku przy pracy (mimo że pracodawca zatwierdził protokół, w którym komisja powypadkowa uznała zdarzenie za śmiertelny wypadek przy pracy), stwierdzając, że stres kierowcy spowodowany napadem i pobiciem nie może być kwalifikowany jako zewnętrzna przyczyna wypadku. W sumie to przecież taki codzienny, zwykły stres, niemalże codziennie na krańcówce kierowcy dostają oklep od łysych bandytów w dresach. Kuriozum! Sprawa jest w sądzie, mam nadzieję, że zakończy się pomyślnie dla wdowy po zmarłym pracowniku.

Ja z ZUS-em również toczę moje "prywatne wojenki", które skłaniają mnie do wygłoszenia opinii, że pracują tam ludzie ani od nas mądrzejsi, ani lepiej wykształceni, ani bardziej bystrzy.

Moje najbardziej spektakularne historie są takie:

Pracownik biurowy w Wydziale Komunikacji Urzędu Powiatowego podczas pobierania z podręcznego archiwum (nie archiwum zakładowego, ale takiego podręcznego z ostatnich 3 lat, do którego pracownicy sięgają w związku z bieżącą obsługa interesantów, zanim akta zarchiwizują i przekażą do archiwum zakładowego) wszedł na drabinkę biurową mającą 4 stopnie, by z wyższego regału wyjąć segregator. Podczas schodzenia zachwiał się na drabince i stracił równowagę, a nie chcąc spaść zeskoczył z drabinki z 3 stopnia znajdującego się ok. 70 cm nad podłogą. Niestety tak niefortunnie to zrobił, że skręcił nogę w kostce. Wypadek został przez komisję powypadkową uznany, protokół zatwierdzony. Poszkodowany był na zwolnieniu około miesiąca, miał gips przez 3 tygodnie. Po zakończeniu leczenia i powrocie do pracy wystąpił z wnioskiem o odszkodowanie. Po przekazaniu dokumentacji do ZUS otrzymałam pismo sugerujące, że pracownik nie miał uprawnień, aby sięgać do archiwum i wchodzić na drabinkę, powinien zawołać archiwistę z głównego archiwum zakładowego, który by mu te akta podał. ZUS pytał, czy pracownik miał w ogóle w zakresie czynności wpisaną obsługę archiwum, próbowano podważyć związek zdarzenia z pracą, choć miało miejsce na terenie zakładu i w godzinach urzędowania. Sprawa zakończyła się dla pracownika i dla mojego pracodawcy dobrze - ZUS przyjął do wiadomości moje wyjaśnienia, które znane są każdemu behapowcowi:

- pracownik miał w zakresie "wykonywanie innych czynności związanych z obsługą petenta", a także "innych poleceń pracodawcy/ kierownika";

- archiwum nie było zakładowe (gdzie pracuje odpowiednio do tego przeszkolony archiwista, posiadający też przeszkolenie i badania lekarskie do pracy na wysokości do 3 m), tylko było zlokalizowane w wydziale, w osobnym pokoju z szafami zawierającymi akta podręczne, pracownik korzystał z biurowej drabinki rozstawnej;

- za wypadek przy pracy może być uznane przecież każde inne działanie pracownika, nawet niemieszczące się w jego zakresie czynności, jeśli jest wykonywane w interesie i na rzecz pracodawcy, nawet bez polecenia

- a to niewątpliwie było normalnym obowiązkiem pracownika związanym z bieżącą obsługą interesantów wydziału.Gdyby trzeba było wołać archiwistów do wyjęcia akt w związku ze sprzedażą każdego auta albo wyrabianiem każdego prawa jazdy, to kolejki w Wydziale Komunikacji powiększyłyby się niewyobrażalnie.

Kolejna sprawa, jaką musiałam wyjaśniać ZUS-owi, to różnica pomiędzy stwierdzeniem "przynajmniej jedną z przyczyn wypadku musi być przyczyna zewnętrzna" a przyjętą przez ZUS interpretacją, że "jedyną przyczyną wypadku musi być przyczyna zewnętrzna". Sprawa dotyczyła pracownika brygady remontowej, która zajmowała się obsługą pasa drogowego - malowaniem słupków, koszeniem trawy itp. Pracownicy udali się do wyznaczonego przez kierownika miejsca samochodem służbowym. Mieli malować słupki oddzielające pas jezdni od ciągu pieszo-rowerowego. Podczas wysiadania z busika jeden z pracowników stanął na płycie chodnikowej, która była ruchoma, nie trzymała się podłoża. Gdy przeniósł na nogę ciężar ciała podczas wysiadania z auta płyta "zabujała się", co spowodowało, że stracił równowagę. Żeby ratować się przed upadkiem, pracownik wykonał jakiś rozpaczliwy balans ciałem mający na celu złapanie utraconej równowagi. Podczas tej czynności doszło do wypadnięcia i uwięźnięcia przepukliny pachwinowej u tego pracownika. Koledzy natychmiast zapakowali go do auta i zawieźli do szpitala, gdzie jeszcze tego samego dnia pracownik był operowany. Miał 5 miesięcy zwolnienia. Zespół powypadkowy zastanawiał się nad zbiegiem przyczyn wewnętrznych i zewnętrznych - pracownik chorował na przepuklinę, ale gdyby nie ta płyta chodnikowa, nie doszłoby do wypadku. Sięgaliśmy do orzeczeń sądowych w podobnych przypadkach, zastanawialiśmy się nad przebiegiem zdarzenia i stwierdziliśmy, że jest wypadkiem przy pracy. Po wymianie ostrej w tonie korespondencji i opinii prawnych ZUS poszedł po rozum do głowy i uznał zdarzenie za wypadek przy pracy i wypłacił poszkodowanemu odszkodowanie - a wcześniej żądał od pracodawcy zwrotu nienależnie wypłaconego zasiłku 100% z tytułu niezdolności poszkodowanego do pracy spowodowanej wypadkiem.

Podobna sytuacja miała miejsce w przypadku pracownicy magazynu, która pracuje w jednej z jadłodajni prowadzonych przez instytucję samorządową i w pracy przewróciła się i upadła tak niefortunnie, że złamała rękę w nadgarstku.

ZUS w sądzie zażądał przedstawienia kart leczenia tej pani za ostatnie 5 lat, by wykluczyć, że przyczyną omdlenia była choroba samoistna pracownicy. Zespół powypadkowy stwierdził, że w tym zdarzeniu doszło do zbiegu przyczyn różnego rodzaju:

- jadłodajnia mieści się w pomieszczeniach piwnicznych, gdzie panują trudne warunki, jeśli chodzi o parametry mikroklimatyczne

- nie ma wydajnej wentylacji, a w sezonie letnim, kiedy doszło do zdarzenia, było tam po prostu duszno i gorąco;

- pracownica przechodząc ze swojego pokoju przez salę jadalną do pomieszczeń magazynu art. spożywczych poczuła, że robi jej się słabo - w pokoju miała chłodniej, działał wentylator;

- do złamania ręki doszło na skutek upadku, ręka podwinęła się i została przygnieciona przez upadające ciało.

Sąd bada sprawę, mam nadzieję, że poszkodowana, która leczyła to powikłane złamanie przez 8 miesięcy otrzyma należne jej świadczenia.

Opisuję te historie "dla pokrzepienia serc" innych behapowców, którzy pewnie też czasami w swojej pracy muszą szarpać się z przedstawicielami ZUS i wyjaśniać im "oczywiste oczywistości", które wypadałoby znać, jeśli się człowiek zajmuje sprawami wypadków przy pracy.Koniec

Aneta Szymańska-Kubiak

Dodaj swój komentarz


Maciej Ś.: Tak - ad hoc - Czwarty szczebel drabinki czyni(2015-01-19)

robi: moja wojenka dotyczyła kierowcy sprintera, który miał czołówkę podczas(2015-01-19)

Maciej Ś.: Zarówno ten "List czytelniczki do redakcji" jak i komentarz(2015-01-19)

członek: Beletrystyke Macieju uprawiasz sam od początku istnienia tego forum. Nie obrażaj pracowników służby bhp. Zamilcz, jak masz tak pisać!!!!!! (2015-01-20)

G. Smutek: ZUS także zatrudnia behapowców do opiniowania przesłanych protokołów powypadkowych. Wiedza i doswiadczenie tych osób jest na poziomie Macieja Świerzego, specjalistów podyplomowych. (2015-01-20)

Maciej Ś.: Jeśli tak jest, to jest to bardzo pozytywne podejście. (2015-01-20)

Wolny Elektron: W tym kontekście należy dodać, że ci fachowcy/behapowcy uprawiają beletrystykę (jak to określił Maciej) na rzecz i w interesie ZUS-u. (2015-01-20)

Maciej Ś.: „…„…do złamania ręki doszło na skutek upadku, ręka podwinęła się i została przygnieciona przez upadające ciało. - - - - Sąd bada sprawę, mam nadzieję, że poszkodowana, która leczyła to powikłane złamanie przez 8 miesięcy otrzyma należne jej świadczenia.” - - - - Z tej beletrystycznej opowiastki NIE WYNIKA, czy lekarz orzecznik orzekł BRAK USZCZERBKU, czy poszkodowana złożyła uzasadniony SPRZECIW od tego orzeczenia, a ZUS powołał do orzeczenia KOMISJĘ lekarską, która też nie orzekła uszczerbku, a ZUS wydał negatywną decyzję, czyli odmówił świadczenia w formie jednorazowego odszkodowania. Po co w tym galimatiasie Sąd? - - - - No to jak, i po co, „dyskutować” nad taką „beletrystyką”? (2015-01-20)

Maciej Ś.: I właśnie w tym galimatiasie beletrystycznym "smutne" "członki" nie mogą się połapać.............. (2015-01-20)

Wolny Elektron: A młyny sprawiedliwości mielą, jak zwykle, powoli (2015-01-20)

członek: POPATRZCIE NA SWOJE KOMENTARZE TUTAJ, TO JEST DOPIERO BELETRYSTYKA !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! AŻ PRZYKRO CZYTAĆ, TYLE MACIE JADU. MIE DZIWIĘ SIĘ, ŻE STOWARZYSZENIE JEST TAKIE JAKIMI SA JEGO CZŁONKOWIE - BYLI I OBECNI........ (2015-01-20)

członkini: żeby mnie na kolanach prosili to nie zostanę prezesą. cobym nie zrobiła i tak mnie z błotem będą mieszać (2015-01-20)

Maciej Ś.: A ktoś cię ("członkini") w ogóle zna i objawił jakąkolwiek propozycję wobec twojej osoby? Nie schlebiaj sobie. (2015-01-20)


Dodaj swój komentarz  
 

©ATEST-Ochrona Pracy 2015

Liczba odwiedzin od 2000 r.: 58365506