ATEST Ochrona Pracy

29 marca 2024 r.

[Najnowszy numer] [Prenumerata] [Spis treści]     

 

Kto jest kim w ochronie pracy

ATEST Ochrona Pracy

Kto jest kim

Lista nazwisk w bazie danych "Kto jest kim"

ATEST 4/2001

Janina Świerzbin

Janina Świerzbin
Janina Świerzbin

- Moja rodzina w Zachowszczyźnie koło Ejszyszek marzyła o powrocie do Polski. I ja o tym marzyłam. Bo żyłam w ZSRR, od czasu gdy ludzie Stalina zajęli Litwę. Wówczas to mój dziadek Jerzy Stankiewicz został rozkułaczony, przestała istnieć jego hodowla koni, budynki gospodarskie rozszabrowano - mówi Janina Świerzbin, dziś prezes lubuskiego Oddziału Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Pracowników Służby BHP, od wielu lat związana ze sprawami ochrony pracy.

- Mój ojciec - dodaje - poszedł do Armii Czerwonej, dzięki czemu uniknęliśmy wywiezienia na Syberię. - Ojciec z czasem został wcielony do Kościuszkowców, zdobył Berlin i został osadnikiem; w Lubsku, na Ziemi Zielonogórskiej. Janina Świerzbin z matką zostały w radzieckiej Litwie. Nie odczuwała wówczas specjalnie wykorzeniania polskości. Chodziła do szkoły z polskim językiem wykładowym, dodatkowo uczyła się przez kilka godzin w tygodniu rosyjskiego i litewskiego. Do ojca, żyjącego w Polsce, mogli wreszcie przyjechać w ramach repatriacji w 1956 roku. Od razu musiała pomagać w gospodarstwie. Łączyła to z nauką w Technikum Rolniczym w Bobrowiecku. Maturę zdobyła jednak w liceum ogólnokształcącym w Żarach. Podjęła później pracę maszynistki w Prokuraturze w Lubsku. Dość szybko musiała zrezygnować. Płakała, kiedy musiała napisać słowo "areszt". Przez kolejne 9 lat pracowała w Powiatowej Radzie Narodowej w Lubsku, najpierw w Wydziale Oświaty i Kultury, a później w Wydziale Zatrudnienia. W roku 1974 wyjechała do Zielonej Góry, gdzie w Gorzowskim Przedsiębiorstwie Budownictwa Przemysłowego zajmowała się zakwaterowaniem pracowników. Musiała kwaterować około 500 ludzi. Ruch kadrowy był wówczas duży. Czasami ściągano ją w środku nocy, żeby gdzieś ulokowała kandydatów do roboty w "przemysłówce".

Od spraw socjalnych niedaleko było już do bhp. W roku 1976 została inspektorem bhp w lubuskiej Chłodni. Zdobyła potrzebne kwalifikacje zawodowe, ukończyła Pomaturalne Studium BHP.

W tej firmie zakładała "Solidarność"; nie dlatego, że tak ciągnęła ją polityka, ale dlatego, że przedstawiciele załogi poprosili ją o pomoc organizacyjną. Dobrze wspomina pierwszą "Solidarność". Ta działalność pochłaniała jej mnóstwo czasu - bez przerwy zebrania w regionie, obrady; ale nie żałuje, czuło się wówczas autentyczność ludzkich działań.

Po dziewięciu latach zmieniła firmę. Została inspektorem bhp w Przedsiębiorstwie Przemysłu Drzewnego w Zielonej Górze. Pracowała głównie w delegacjach, nadzorowała tartaki w całym regionie. Po kolejnych dwóch latach odeszła do Okręgowego Przedsiębiorstwa Geodezji i Kartografii. I znów delegacje do placówek terenowych. Wytrzymała cztery lata.

Na początku lat osiemdziesiątych zapadła na poważną chorobę. Przez kilkanaście miesięcy była na rencie. Nie potrafiła jednak usiedzieć w domu. Zaczęła prowadzić bufet w miejscowym teatrze. Była tam kimś w rodzaju Burczykowej z serialu "Na dobre i na złe". Kwitło w bufecie życie towarzyskie aktorów i sympatyków teatru. Później Janina pracowała również w dziale organizacji widowni tego teatru.

Kłopoty ze zdrowiem spowodowały jej zainteresowanie medycyną naturalną. Twierdzi, że sama siebie wyleczyła, ba, zyskała na tych przeżyciach bezcenne przekonanie o skuteczności pozytywnego myślenia.

Jako przywrócona do zdrowia, w roku 1993 podjęła pracę w zielonogórskim "Polmozbycie". Kierownictwo sprzyjało działalności behapowskiej. Dzięki temu mógł w "Polmozbycie" funkcjonować zielonogórski oddział OSPSBHP. Obecnie uznano, że w firmie z kłopotami finansowymi, osoby, które mają prawo do wcześniejszej emerytury, powinny z niej skorzystać.

Janina Świerzbin kończy zatem pracę etatową, ale w żadnym przypadku nie kończy swojej aktywności. Od siedmiu lat pełni funkcję prezesa zielonogórskiego oddziału OSPSBHP. We wrześniu br. (po Święcie Winobrania) szykuje ogólnopolskie spotkanie sumujące połowę kadencji Stowarzyszenia - żeby było elegancko obrady odbędą się w Palmiarni, przewidziano nawet Bal Behapowca.

Ma bardzo różnorodne zainteresowania. W młodości uprawiała lekkoatletykę, gimnastykę i kajakarstwo. Teraz często wyjeżdża, żeby pochodzić po górach. Zwiedziła całą Europę (bez Wielkiej Brytanii i Irlandii - dodaje). Była w Maroku, Egipcie, Ziemi Świętej, zwiedziła niektóre kraje Azji. Środowisko zielonogórskie - inspektorów pracy i behapowców - ma wielu entuzjastów zagranicznych podróży. Nawet w trudnych czasach uciekali się do przemyślnych sposobów, żeby pozwiedzać dalekie kraje. Janina znalazła się w tej grupie.

Nie rozstaje się z wahadełkiem - jako narzędziem diagnozy i terapii. Ale nie ma w niej nic z hipochondryczki, jest uosobieniem życiowego entuzjazmu.

- Kto sieje miłość, zbiera miłość - mówi. - Traktuję innych tak jak sama chciałabym być traktowana - to jej główne życiowe drogowskazy. - Kocham to co akurat robię. Nawet zupę gotuję z miłością.

Pracę behapowca traktowała jako służbę ludziom. Nie tylko wymagała od pracodawcy, ale sama, jeśli to możliwe, pokazywała, jak załatwić trudne sprawy.

Od lat działa w Zielonogórskim Zarządzie Ligi Kobiet Polskich, w Klubie Radiestetów, Zarządzie Towarzystwa Higienistów Przemysłowych.

Ma wypełnione życie i niewyczerpany entuzjazm. Daje ludziom sympatię i zbiera życzliwość. Nie zawsze i nie od wszystkich, ale przecież ludzie nie są doskonali. Nad charakterem trzeba ciągle pracować.

 
 

©ATEST-Ochrona Pracy 2001

Liczba odwiedzin od 2000 r.: 58080227