ATEST Ochrona Pracy

29 marca 2024 r.

[Najnowszy numer] [Prenumerata] [Spis treści]     

 

ATEST 12/2023

Kto płaci gdy pracownik choruje?

Bardzo dużo pisze się i mówi o reformie emerytalnej, jej efektach i kosztach. Nie jest już tajemnicą, że nie wszyscy na niej zyskają. W ogólnym entuzjazmie związanym z powstawaniem Otwartych Funduszy Emerytalnych, dzieleniem Polaków na trzy kategorie wiekowe i obliczaniem przyszłej emerytury, rzadko porusza się problem ubezpieczania innych rodzajów ryzyka społecznego. Moim zdaniem równie fundamentalną zmianą, niemalże systemową, było przeniesienie części ryzyka niezdolności do pracy z powodu choroby na pracodawcę i na samego ubezpieczonego.

W ubezpieczeniach gospodarczych, w szczególności majątkowych, od lat powszechnie stosuje się zasadę własnego udziału poszkodowanego w naprawieniu szkody. Zasada ta polega w uproszczeniu na tym, że zakład ubezpieczeniowy pokrywa tylko część szkody (70-80%), podczas gdy pozostałe 20-30% ponosi sam poszkodowany. Ma to "zmusić" ubezpieczonego do stosowania pozaubezpieczeniowych środków prewencyjnych i przejmowania się swoim majątkiem mimo jego ubezpieczenia. Novum w ubezpieczeniach społecznych było wprowadzenie w 1996 roku podobnej zasady dla zasiłku chorobowego. Przy czym różnica, o której zawsze należy pamiętać porównując ubezpieczenia gospodarcze i społeczne jest taka, że te pierwsze są co do zasady dobrowolne, a te drugie - również co do zasady - obowiązkowe.

Udział własny w chorobowym = 20%

Strzykawka Art. 92 Kp. przyznaje pracownikowi prawo do przynajmniej 80% wynagrodzenia (płaconego przez pracodawcę) za czas pozostawania bez pracy z powodu choroby trwającej łącznie do 35 dni w ciągu roku kalendarzowego. 100 procentowe wynagrodzenie przysługuje niektórym grupom zawodowym oraz w każdym przypadku, gdy pracodawca wyrazi na to zgodę w układzie zbiorowym. Otrzyma je także pracownik chory na chorobę zawodową, albo niezdolny do pracy wskutek wypadku przy pracy, a także pracownica, której choroba przypada w okresie ciąży. Zasiłek chorobowy (płacony przez ZUS) przysługuje dopiero od 36. dnia choroby w danym roku kalendarzowym. Okres choroby nie musi być nieprzerwany. 35 dni, o których mowa w przepisie, zlicza się przez cały rok kalendarzowy i zawsze 1 stycznia "konto chorobowego" się zeruje. Największym obciążeniem z punktu widzenia kosztów pracy jest zatem taki pracownik, który choruje od połowy listopada do połowy lutego. Wówczas pracodawca wypłaca mu wynagrodzenie (80%) przez cały ten okres. Przed wprowadzeniem opisywanej zasady zasiłek chorobowy z ZUSu należał się od pierwszego dnia choroby i wynosił 100% wynagrodzenia. Intencja ustawodawcy była zatem bardzo czytelna: pracodawca powinien współuczestniczyć w naprawianiu szkody jaka powstaje w związku z niezdolnością do pracy z powodu choroby. Patrząc na ten przepis z punktu widzenia ubezpieczeń, pierwszych 35 dni niezdolności do pracy z powodu choroby nie da się ubezpieczyć. Pracodawca ma również (przynajmniej teoretycznie) większą możliwość kontroli nad tym, czy chorobowe jest rzeczywiście uzasadnione, a także posiada instrumenty mobilizujące pracowników do nienadużywania chorobowego (premie i nagrody). Wprowadzając obowiązek wypłaty jedynie 80% wynagrodzenia ustawodawca przeniósł również część ryzyka na samego ubezpieczonego. Od 1996 roku chorować się po prostu nie opłaca. Jeżeli dodamy do tego wprowadzoną w tym samym czasie pełną odpłatność za niektóre leki i zmniejszenie dopłat do innych, okaże się, że chorowanie, mimo obowiązkowego ubezpieczenia, drogo kosztuje. Pominąłem tu jeszcze koszty "bezpłatnej" opieki medycznej, które w przypadku prawdziwej choroby trzeba często ponieść.

O ile sam pomysł udziału własnego w naprawianiu szkody (nawet w ubezpieczeniach obowiązkowych) przemawia do mnie, a nawet podoba mi się ze względów prewencji ubezpieczeniowej, o tyle szczegóły wprowadzenia opisanych zmian budzą pewien niesmak. Skoro bowiem obciążamy pracodawcę i pracownika częścią ryzyka, to czy nie powinniśmy odpowiednio obniżyć składki ubezpieczeniowej? Nic takiego nie miało miejsca w 1996 roku. Podejrzewam, że alternatywnym rozwiązaniem do wprowadzonych zmian byłoby proste podniesienie składki i w efekcie muszę pozytywnie ocenić przeniesienie części ryzyka na płatników i ubezpieczonych.

Starość i bezrobocie finansują emeryci i bezrobotni

Podobny mechanizm udziału własnego wystąpił przy okazji reformy emerytalnej. Ryzykiem jest tu niezdolność do zarobkowania spowodowana wiekiem, a szkodą do naprawienia - utrata dochodów z pracy związana z osiągnięciem tego wieku. Autorzy reformy zakładają, że stopa zastąpienia, czyli stosunek naszej pierwszej emerytury z filarów obowiązkowych do naszych ostatnich zarobków będzie wynosiła najwyżej 50%, a nie 70% jak to jest obecnie. Oznacza to, że aby zachować standard życia zbliżony do standardu dzisiejszego emeryta, trzeba się doubezpieczyć dobrowolnie i z własnych pieniędzy. Tzw. trzeci filar, mimo iż dobrowolny, stanie się koniecznością dla większości ubezpieczonych. Szkoda, że pierwsze pokolenie beneficjantów nowego systemu zda sobie z tego sprawę dopiero na emeryturze. Można będzie wówczas spojrzeć na to jak na "udział własny w naprawieniu szkody".

Jeszcze inny przykład podobnego mechanizmu to stopniowe ograniczanie okresu prawa do zasiłku dla bezrobotnych i kręgu osób uprawnionych do jego pobierania. Tu bodaj największą część ryzyka przeniesiono na samych ubezpieczonych, nie zmniejszając przy tym składki.

Niedostrzegalna prywatyzacja

Niedostrzegalna prywatyzacja ubezpieczeń społecznych polega właśnie na przenoszeniu ciężaru ekonomicznego ryzyka albo zarządzania ryzykiem w ręce pracodawców, a często samych ubezpieczonych. Prywatyzacja nie jest tu najtrafniejszym pojęciem, ale najbliższym temu procesowi, który obserwuję w polskich ubezpieczeniach społecznych od kilku lat. Wciąż żywię nadzieję, że rzeczywiście ratio legis takich zmian jest w pierwszej kolejności zwiększenie przezorności samych ubezpieczonych, uwolnienie ich od stereotypu państwa opiekuńczego, oddanie im możliwości decydowania o swoim losie. Jednak przy każdej takiej zmianie, polegającej na ograniczeniu prawa do świadczenia, czy jego wysokości, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że chodzi jedynie o krótkoterminowe oszczędności dla ZUS, KRUS, FP...

Ciekawą obserwacją może być fakt, że takie oddawanie części ryzyka samym ubezpieczonym jest tendencją ogólnoświatową. Najbardziej szokujący dla mnie przypadek, to holenderski zasiłek dla bezrobotnych, którego ciężar finansowy od 1998 roku przez pierwsze 26 tygodni (!) pozostawania bez pracy pokrywa pracodawca, który zwolnił pracownika. Polski przepis o ponoszeniu kosztów chorobowego za pierwsze 35 dni wydaje się przy tym drobiazgiem. Ten drastyczny środek wprowadzono w Holandii w celu wyeliminowania przede wszystkim bezrobocia sezonowego. Często zdarzało się tak, że pracodawca zatrudniał pracownika przez 6 miesięcy (akurat tyle ile trzeba pracować aby nabyć prawo do zasiłku dla bezrobotnych), po czym zwalniał pracownika na zimowe 6 miesięcy (akurat tyle ile trwa prawo do zasiłku). Pracodawca taki mógł nawet obiecać, że w kolejnym sezonie zatrudni tego samego pracownika.

Lewe L4* to kradzież

Wróćmy do pierwszych 35 dni chorobowego, które obciążają koszt pracy. Ustawodawca nałożył wprawdzie obowiązek jego wypłacania, mimo że w tym czasie pracownik nie świadczy pracy, ale też dał pracodawcy instrument kontroli nad prawidłowością wykorzystania zwolnienia lekarskiego. Podobnie jak ZUS, pracodawca ma prawo kontrolować czy pracownik leży (jeśli lekarz kazał mu leżeć), albo czy nie wykonuje innej pracy zarobkowej. Może w celu przeprowadzenia takiej kontroli wysłać upoważnioną osobę, albo samemu udać się do domu chorego pracownika, albo właśnie do innego miejsca zatrudnienia. Jeśli stwierdzi (protokołem!), że zwolnienie lekarskie wykorzystywane jest w sposób niezgodny z jego przeznaczeniem lub treścią może pozbawić pracownika wynagrodzenia za cały okres chorobowego. Sprawą dyskusyjną jest czy może go poza tym ukarać dyscyplinarnie. Spotkałem się z poglądem, że byłaby to kumulacja kar (której nie wolno się dopuszczać), ale moim zdaniem pozbawienie wynagrodzenia nie jest karą lecz realizacją zasady art. 80 Kp., że wynagrodzenie należy się za pracę wykonaną. Szczegółowe zasady i tryb kontroli prawidłowości korzystania ze zwolnień lekarskich reguluje Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Socjalnej z 27.07.1999 r. (Dz.U. nr 65, poz. 743), które omówiono w poprzednim numerze "ATESTU" przy okazji odpowiedzi Redakcji na pytania Czytelników. To właśnie jedno z tych pytań stało się pretekstem do niniejszego, bardziej refleksyjnego artykułu.

Jest środek wakacji, niektórzy kończą urlop, inni zastanawiają się, jak go sobie przedłużyć. Może by tak na chorobowe? Proszę o chwilę refleksji nad tym, czy możemy sobie na to pozwolić? My - pracownicy, my - pracodawcy i my - ubezpieczeni...

* Obecnie obowiązuje druk ZUS ZLA.

Marek Benio


Brak komentarzy

Dodaj swój komentarz  
 

©ATEST-Ochrona Pracy 2000

Liczba odwiedzin od 2000 r.: 58074552