ATEST Ochrona Pracy

16 kwietnia 2024 r.

[Najnowszy numer] [Prenumerata] [Spis treści]     

 

ATEST 2/2024

Stan wojenny w sektorze prywatnym

Rozmowa z Piotrem Ikonowiczem, posłem Polskiej Partii Socjalistycznej na Sejm RP.

Robert Kozela: Globalizacja może kojarzyć się z przyjmowaniem przez Polskę międzynarodowych norm ochrony pracy, które są dla nas najczęściej korzystne. Czy jest Pan przeciwnikiem globalizacji także w takim znaczeniu?

Piotr Ikonowicz Piotr Ikonowicz: Nie wiem, kto wymyślił takie znaczenie globalizacji, ale na pewno nie jest ono prawdziwe. Istotą globalizacji jest możliwość wyrównania kosztów pracy w Polsce z kosztami pracy w Chinach. Władze w Chinach posługują się niewolniczą pracą więźniów. Wytwarzają oni produkty na eksport w warunkach, w których na pewno nie przestrzega się przepisów bhp. I te tanie rzeczy konkurują z naszymi wyrobami. Azja, trzeci świat, to niewolnicza praca bez żadnych warunków i oczywiście ona musi być tańsza. Czymś innym jest globalizacja rozumiana jako informacyjne kurczenie się świata, czymś innym natomiast globalizacja jako pewne przedsięwzięcie, w którym siły neoliberalizmu, monetaryzmu, wielkie korporacje międzynarodowe wymuszają rezygnację z ustawodawstwa krajowego i międzynarodowego. Im mniej regulacji, tym większa możliwość nieograniczonego bogacenia się. I to jest istota procesu neoliberalnej globalizacji, której przejawem jest dążenie do tak zwanego uelastycznienia stosunków pracy. Chodzi tu o odejście od rygorów prawa pracy, które ma chronić przede wszystkim pracowników. Nie zgadzam się z pomysłami, żeby w firmach do pięćdziesięciu pracowników znieść konieczność ustalania regulaminów pracy i zatrudniania inspektorów bhp. Inna propozycja uderzająca w prawa pracowników: możliwość zawieszania uprawnień pracowników, gdy firma przeżywa kryzys. Jednak, jeśli firma zupełnie pada, to wtedy tym bardziej potrzebne są prawa chroniące ludzi w niej zatrudnionych.

Jaki więc ma Pan pomysł na przeciwdziałanie wzrastającemu łamaniu praw pracowników. Co w tym kierunku robi PPS?

Kiedyś oczywiście dużo rzeczy można było wystrajkować. Dzisiaj nie jest to możliwe ze względu na dużą rezerwową armię pracowników: bezrobotnych, których liczba wciąż rośnie. W związku z tym nasza koncepcja walki o prawa pracownicze odwołuje się do pojęć demokracji i praw człowieka i obywatela. Powszechna Deklaracja Praw Człowieka i Obywatela była uchwalana, gdy na świecie było kilka razy mniej ludzi niż obecnie, teraz ludzkość ma sześć miliardów, niedługo jeszcze więcej. Im więcej ludzi, tym trudniej utrzymać te standardy, zwłaszcza że w krajach demokratycznych dochodzi do procesu rozwarstwienia społeczeństw. Walka o prawa ekonomiczne i socjalne, w tym ochronę pracy na drodze demokratycznych wyborów parlamentarnych i samorządowych jest jedyną dostępną drogą. To znaczy: czego nie można wywalczyć strajkami, to można wygłosować. To się stało ostatnio we Francji. Francuzi zagłosowali na zielonych, socjalistów, komunistów i powstał rząd, który wprowadził trzydziestopięciogodzinny tydzień pracy. Francja dobrze radzi sobie ekonomicznie i znacznie zmniejsza bezrobocie.

Francję stać było na skrócenie tygodnia pracy, a nas?

Pracodawcy twierdzą, że takie działania opóźniają dynamikę rozwoju gospodarczego, ale to nieprawda. Uważam, że gospodarką rządzi ekonomia popytowa. Koniunktura i siła gospodarki polega na tym, że się coś wytwarza i jednocześnie znajduje zbyt dla tych dóbr. Ludzi musi być stać na kupowanie tego, co wytwarzają, a w Polsce już dawno tak nie jest. Ludzie zarabiają za mało, powiększa się grono osób, które nie mają żadnych dochodów. Coraz mniej ludzi na rynku pracy musi zarabiać na coraz więcej emerytów i bezrobotnych.

Mówi Pan o kodeksie pracy i prawie krajowym jako o ostatniej zaporze przeciwko łamaniu praw pracowniczych.

Nie tylko prawo krajowe. Do prawa Unii Europejskiej chciano dołączyć gwarancje socjalne, choćby płace minimalne, ale na razie się to nie udało. Musi się jednak udać w którymś momencie, jeżeli chcemy, żeby gospodarka służyła ludziom. Celem gospodarki nie jest to, żeby coraz mniejsza grupa ludzi osiągała coraz większe zyski, a tak działa dzisiaj gospodarka liberalna. Celem gospodarki jest to, żeby jak najwięcej ludzi miało pracę, mogło kupować i brać udział w całej tej grze. Na świecie mamy obecnie do czynienia ze zjawiskiem szybko rosnących zysków z kapitału i bardzo szybko spadających płac. Bierze się to stąd, że przyspiesza postęp technologiczny, który zwiększa rentowność przedsięwzięć gospodarczych, skończył się natomiast mechanizm, który zmuszał pracodawców i właścicieli kapitału do dzielenia się premią z rosnących zysków z pracownikami. Dzięki temu mechanizmowi od początków kapitalizmu udało się skrócić czas pracy do ośmiu godzin dziennie, uzyskać urlopy wypoczynkowe, wolne weekendy, co dzisiaj wszystko tracimy. Na konferencji o przyszłości pracy, która odbyła się w 1930 r., jeden z teoretyków przewidywał, że w 2030 r. będziemy pracować osiem godzin tygodniowo za niezmienioną albo większą płacę realną. Tymczasem płace realne maleją, a pracujemy więcej. Prawo musi przed tym chronić.

Janusz Korwin Mikke w wywiadzie udzielonym niedawno naszemu miesięcznikowi powiedział między innymi, że prawo pracy nie jest potrzebne. Bezpieczeństwo pracowników należy zostawić sądom. Zagrozić pracodawcom potencjalnymi odszkodowaniami, które miałyby być zasądzane za wypadki czy choroby zawodowe. Niepotrzebny jest w związku z tym kodeks pracy, inspekcja pracy i tak dalej. Co Pan na to?

Myślę, że to głupi pomysł. Po pierwsze: w Polsce władza sądownicza nie ma wielkiego autorytetu. Po drugie: jak uczy doświadczenie wyroków w sprawach eksmisyjnych, sądy zawsze stają po stronie tego, kto ma pieniądze. Powiem szczerze: polskie sądy są przekupne. I ludzie to wiedzą. Jeżeli oddamy to sądom, to jakbyśmy zlikwidowali wszelkie prawa pracownicze. Prawo pracy i normy bezpieczeństwa potrzebne są, by zapobiegać wypadkom. Co komuś, kto zginie po pieniądzach z odszkodowania.
(...)

Mówi Pan często, że sektor publiczny gra ważna rolę w zabezpieczeniu praw pracowniczych, ochronie ich życia i zdrowia. Czy w związku z tym mamy rozbudowywać sektor państwowy?

Oczywiście, że nie. Przykładem są tu zakłady użyteczności publicznej, samorządowe zakłady komunalne. Ich działalność nie powinna być nastawiona przede wszystkim na zysk. Powinny działać na zasadzie non profit. Próba zarabiania na tym obniża jakość i ogranicza powszechność usług. A takie firmy nie muszą przynosić zysków, można je nawet umiarkowanie dotować. Zwolnienia w takich firmach oznaczają, że gminy czy państwo biorą na garnuszek kolejnych bezrobotnych. Lepiej więc dać tym ludziom nawet dotowaną pracę, żeby siebie chociaż częściowo utrzymywali.

Pracodawcy argumentują, że konieczność inwestowania w ochronę pracy i w miejsca pracy w ogóle prowadzi między innymi do wzrostu bezrobocia.

Gdyby na jednej szali położyć pieniądze zainwestowane w bhp, a na drugiej zdrowie i życie ludzkie, to te inwestycje nie są zbyt duże. Bycie pracodawcą jest przywilejem, który zobowiązuje do godnego traktowania pracowników, do dbałości o ich życie i zdrowie. Pracodawca powinien mieć poczucie odpowiedzialności.

Pomysł z odpowiedzialnością pracodawców za życie i zdrowie pracowników jest piękny, ale w praktyce utopijny. Jak wprowadzić go w życie?

Między innymi wejść do Unii Europejskiej. W Niemczech duża międzynarodowa firma za godzinę pracy płaci 35 marek, w Polsce 3,5 marki, a w Chinach 11 centów. Czy chcemy zejść do poziomu Chin, czy podskoczyć do poziomu Niemiec? Wiąże się to także z przyjęciem unijnego poziomu bezpieczeństwa pracy, najlepszego na świecie.

Rozmawiał: Robert Kozela


Brak komentarzy

Dodaj swój komentarz  
 

©ATEST-Ochrona Pracy 2001

Liczba odwiedzin od 2000 r.: 58336552