ATEST Ochrona Pracy

20 kwietnia 2024 r.

[Najnowszy numer] [Prenumerata] [Spis treści]     

 

ATEST 2/2024

Jesteśmy najlepsi

Rozmowa z Januszem Krasoniem, dyrektorem Ośrodka Szkolenia Państwowej Inspekcji Pracy im. prof. Jana Rosnera we Wrocławiu.

ATEST: Jak to się stało, że został Pan szefem ośrodka, nie będąc wcześniej związany z inspekcją?

Janusz Krasoń Janusz Krasoń: W latach osiemdziesiątych byłem urzędnikiem wyższego szczebla: wicedyrektorem Wydziału Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki Urzędu Wojewódzkiego we Wrocławiu. Wprawdzie w okresie przełomu 89/90 od nowego wojewody wrocławskiego uzyskałem potwierdzenie woli współpracy ze mną, jednak spostrzegłem, że zdecydowana większość nowych kolegów dyrektorów zaczęła postrzegać mnie jako osobę ze starego reżimu. Ja nie czułem się żadnym reliktem minionej epoki, byłem człowiekiem młodym, ale wyczuwałem taki dystans ze strony moich nowych kolegów, że postanowiłem odejść z administracji publicznej. Do ośrodka trafiłem przez przypadek. Mój znajomy, Józef Dudziak, który przed laty był dyrektorem tej placówki, poinformował mnie, że ośrodek przeżywa kryzys, że inspekcja szuka kogoś, kto wykorzystałby cały potencjał, w tym bazę hotelową i spróbował tym wszystkim pokierować. Plan Balcerowicza, kryzys gospodarczy spowodowały, że firmy nie myślały o szkoleniach i ośrodek nie miał na czym zarabiać. Tadeuszowi Sułkowskiemu, ówczesnemu Głównemu Inspektorowi Pracy złożyłem ofertę poprawy sytuacji ośrodka. Zaproponowałem, że w ciągu roku wyprowadzę ośrodek z długów i zaproponuję taki program działalności podstawowej i dodatkowej, że zapewni to stabilizację finansową. Dostałem taki kredyt zaufania. Pamiętam, że po siedmiu miesiącach zameldowałem Głównemu Inspektorowi, że plan został zrealizowany: ośrodek wyszedł na prostą, spłaciliśmy długi, oddaliśmy załodze pieniądze. Jak więc widać do ośrodka trafiłem przez przypadek, nie jako inspektor, ale menedżer. Dzisiaj, po jedenastu latach, myślę, że nie jestem tylko organizatorem, ale poznałem urząd, zdobyłem uprawnienia i czuję się dobrze przygotowany merytorycznie.
(...)

Jak udało się Panu w ciągu siedmiu miesięcy pokonać trudności finansowe ośrodka?

Mam zaufanie do siebie, jestem sprytny i dlatego mi się udało. Sam nie pamiętam wszystkich szczegółów, ale był taki moment, że przyniosłem pieniądze pożyczone od znajomych, właścicieli jednej z większych wrocławskich restauracji, bo trzeba było pracownikom wypłacić pensje. Zdobywaliśmy środki różnymi sposobami - pamiętam, że w naszym hotelu nocowali aktorzy, organizowaliśmy festiwale sportów balonowych, letnie kolonie językowe, koncerty. Organizowaliśmy szkolenia związane nie tylko z ochroną pracy, żeby jak najszybciej uzyskać dochody. To był tylko okres przejściowy. Bardzo szybko doszedłem do przekonania, iż dla ośrodka nie ma innej alternatywy - jak zająć się przede wszystkim tym, do czego został powołany. Powoli odeszliśmy od działań niezwiązanych z bezpieczeństwem pracy.

W ciągu ostatnich lat bardzo szybko rozszerzała się oferta ośrodka. Ile teraz poświęcacie czasu i środków na kształcenie samych inspektorów pracy, a ile na szkolenia zewnętrzne?

Szczególnie na początku lat dziewięćdziesiątych musieliśmy sporo robić na zewnątrz, aby wyjść na prostą. Obecnie prawie połowa naszych dochodów pochodzi z tego, co robimy na rzecz Państwowej Inspekcji Pracy: przygotowywanie i doskonalenie kadry inspekcyjnej. Pozostałe dochody pochodzą z usług, które świadczymy na rzecz innych podmiotów: zakładów pracy, organizacji, stowarzyszeń i tak dalej. Natomiast dziewięćdziesiąt pięć procent działalności ośrodka, która nie dotyczy PIP, związana jest z ochroną pracy. Gdzieś na samym końcu jest działalność kongresowa, wynajmowanie bazy na imprezy takie, jaka odbywa się tu dzisiaj. [Rozmawiamy 26 kwietnia br., podczas zorganizowanych w siedzibie szkoły obchodów Światowego Dnia Pamięci Ofiar Wypadków przy Pracy - R.K] Ale przecież i ta impreza związana jest z ochroną pracy. Oczywiście formy, metody pracy, natężenie pewnych rodzajów szkoleń zmieniały się na przestrzeni lat. Przez pewien czas prowadziliśmy działalność za pośrednictwem tak zwanych przedstawicielstw - była to współpraca z kilkunastoma firmami szkoleniowymi w Polsce. To był taki holding, w ramach którego szkoliliśmy rocznie ponad siedemdziesiąt tysięcy ludzi.

Jak przebijacie się ze swoimi - dość drogimi - ofertami na zatłoczonym rynku szkoleń behapowskich?

Nasza oferta nie należy do tanich, ponieważ jest to najlepsza oferta w Polsce.

Dlaczego najlepsza?

Uważam, że najlepsza i możemy z każdym stanąć do rywalizacji. Porównuję oczywiście ośrodek z jednostkami szkolącymi, a nie z takimi instytutami naukowymi, jak Centralny Instytut Ochrony Pracy. A dobra oferta kosztuje.

A jaka jest recepta na dobre szkolenia?

Jest to nasze know-how, którego nawet za pośrednictwem tak fajnej gazety, jak "Atest", nie będziemy sprzedawać. Opowiem jednak o kilku elementach. Po pierwsze: w 1993 roku wymyśliłem, przy zdziwieniu mojego personelu, że pojedziemy na targi. Wtedy w Polsce jeszcze nikt nie myślał, że szkolenia bhp mogą być ofertą targową. I na targach "Sawo" w Bydgoszczy, które były zdominowane przez dźwigi, maski, okulary, nagle pojawił się taki dziwny twór - ludzie dziwili się, że sprzedaje się coś takiego, jak ośrodek szkolenia PIP. A już w 1995 roku na "Sawo" dostaliśmy Grand Prix za produkt: szkolenie podstawowe dla służb bhp. Jest to jeden z przykładów na to, że staramy się wyprzedzać poczynania w naszej dziedzinie. Kończymy teraz przygotowania potężnego portalu internetowego, który będzie narzędziem do pozyskiwania informacji z zakresu prawa pracy, bhp i tak dalej. Żeby dzisiaj mieć taki produkt, prace nad nim trzeba było zacząć trzy lata temu. Najważniejszym elementem naszej działalności jest wysoki poziom merytoryczny. Utrzymanie wysokiego poziomu jest dla nas priorytetem, od którego nie odstąpimy.

Duży portal internetowy, o którym Pan mówi, będzie udostępniany użytkownikom za darmo. Skąd macie na to pieniądze? Przecież takie przedsięwzięcie jest bardzo kosztowne.

Nie wiem jeszcze, czy korzystanie z portalu będzie bezpłatne. Dziewięćdziesiąt dziewięć procent portali internetowych funkcjonuje tylko z pozoru bezpłatnie. Znane portale, które udostępniają ogromną wiedzę za darmo, też przecież z czegoś żyją. To, co dotyczy prewencji, promocji, inspekcji pracy, instytucji takich jak CIOP czy Rada Ochrony Pracy, będzie oczywiście powszechnie dostępne. Myślę, że stworzymy też szanse dla jakiejś komercji, trzeba na tym również zarobić.

Przez reklamę?

Nie wiem. Prowadzimy dopiero symulacje finansowania tego przedsięwzięcia.

Jaka jest zależność ośrodka od samej instytucji - Państwowej Inspekcji Pracy?

Ogromna, jesteśmy jednostką organizacyjną PIP, samodzielną, gdyż nie otrzymujemy żadnych subwencji. Natomiast statut nadawany jest ośrodkowi przez Głównego Inspektora Pracy. Główny Inspektor powołuje też dyrektora, zatwierdza nam budżet, jemu zdajemy sprawozdania z działalności.

Wspomniał Pan o przedstawicielstwach ośrodka. Daczego zrezygnowaliście z tej formy współpracy z dobrymi firmami szkoleniowymi?

Przyczyna była prosta. Ośrodek jest jednostką organizacyjną PIP i w związku z tym szyld inspekcji był zbyt często nadużywany. Dla przeciętnego obywatela była to sytuacja nieczytelna. Na jakich zasadach PIP w jednym przypadku udziela tego szyldu, w innym nie? Jak to w ogóle jest, że urząd państwowy czemuś patronuje? Z tego powodu, dla dobra urzędu, zgodnie z sugestią Głównego Inspektora, wycofaliśmy się z tego.

Jaki jest obecnie model kształcenia inspektora pracy? Jaki powinien być współczesny inspektor, jakie mieć predyspozycje i wiadomości? W co go wyposażacie i czego oczekujecie?

Uważam, że nasz model kształcenia sprawdził się. Kadra jest dobrze przygotowana. Rola współczesnego inspektora będzie zmieniała się z nadzorczo-represyjnej w nadzorczo-doradczą. Jest to jeszcze w polskim prawie dość kłopotliwe, ale funkcja prewencyjna, doradcza, będzie się rozwijała. Tak jest skonstruowana większość inspekcji światowych.

Czy ośrodek daje w związku z tym odpowiednie umiejętności inspektorom?

Wprowadzamy do programu takie elementy kształcenia, które przygotują inspektorów do tych funkcji. Inspektor nie wychodzi od nas wyłącznie z wiedzą formalną na temat przepisów i norm. Staramy się pokazać mu uwarunkowania, w których funkcjonują zakłady pracy, dać mu wiedzę na temat stosunków w zakładach pracy, ustrojów różnych organizmów gospodarczych, form własności. Chcemy, żeby umiał funkcjonować w otoczeniu rzeczywistym, a nie tylko formalnym.

Rozmawiał: Robert Kozela


Brak komentarzy

Dodaj swój komentarz  
 

©ATEST-Ochrona Pracy 2001

Liczba odwiedzin od 2000 r.: 58392336