ATEST Ochrona Pracy

25 kwietnia 2024 r.

[Najnowszy numer] [Prenumerata] [Spis treści]     

 

ATEST 2/2024

Znać własne możliwości

Rozmowa z prof. Ryszardem Tadeusiewiczem, rektorem Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, przewodniczącym Konferencji Rektorów Polskich Uczelni Technicznych.

Robert Kozela: Kryzys na rynku pracy tylko w pewnym stopniu hamuje rozwój społeczeństwa informacyjnego. Paradoksalnie w sytuacji, gdy wielu ludzi szuka pracy, pracodawcy narzekają: chcielibyśmy lepszych fachowców. Czy kształcenie inżynierów w Polsce nadąża za zmianami, za wymaganiami?

Ryszard Tadeusiewicz Ryszard Tadeusiewicz: Rozwój techniki bardziej wymusza formowanie pewnego typu umysłowości przyszłego inżyniera niż zaopatrywanie go w dużą ilość szczegółowej wiedzy encyklopedycznej. Te dziedziny techniki, które święcą triumfy - a więc dostarczają także dużej liczby miejsc pracy - charakteryzują się niesłychaną zmiennością. Model wykształcenia dający inżynierowi posag wiedzy na wiele lat po prostu się przeżył. Średni czas istnienia na rynku firmy produkcyjnej jest znacząco krótszy niż okres aktywności zawodowej inżyniera. Każdy człowiek kończący studia musi liczyć się z tym, że będzie zmieniał pracę. A to oznacza, że najistotniejsze jest w jakim stopniu studia przygotują go do zdobywania nowej wiedzy, która będzie potrzebna w kontekście nowej techniki albo nowego przedsiębiorstwa. Szkolnictwo wyższe musi oczywiście w ramach studiów dostarczyć pewnego zasobu wiedzy. I z tego nas nikt nie zwolni, bo cóż byłby wart inżynier bez dobrej znajomości wytrzymałości materiałów, zasad elektrotechniki, podstaw konstrukcji maszyn. Przede wszystkim jednak uczelnia musi tak przygotować absolwenta, aby umiał szukać i wykorzystywać nowe wiadomości, żeby wiedział, jak wbudować je w system wiedzy wyniesionej ze studiów. Musi też kreatywnie wykorzystywać wiedzę, jako narzędzie do formułowania i rozwiązywania problemów.

Dążenie AGH do jak najszerszego wykorzystywania Internetu przez studentów jest elementem tak rozumianego kształcenia?

Przywiązuję dużą wagę do internetyzacji nauczania. Mamy na uczelni kilkadziesiąt laboratoriów i tysiące komputerów podłączonych do sieci, z których studenci mogą korzystać również poza godzinami zajęć. Dostęp do Internetu jest możliwy z każdego pokoju studenckiego w naszym dziesięciotysięcznym miasteczku akademickim. Poza tym wymagam od prowadzących zajęcia, aby formułowali zadania dla studentów tak, żeby korzystali oni z Internetu, przygotowując się do laboratoriów, wykładów, egzaminów. Żeby nabywali nawyku szukania w Internecie, odróżniania wiadomości cennych od zwykłych śmieci. Nie realizujemy tego jeszcze w pełni, ale coraz więcej pracowników naukowych zdaje sobie sprawę, że przez Internet ma się dostęp do wiedzy o technice nowocześniejszej niż ta zawarta w książkach. Doprowadziłem do tego, że wszystkie najbardziej poszukiwane podręczniki zostały umieszczone w witrynie internetowej naszej biblioteki. Chcąc wzbogacić nasze zasoby internetowe o wiedzę przydatną dla studentów ogłosiłem konkurs na notatki internetowe z wykładów i ćwiczeń. Notatki są oceniane przez pracowników naukowych pod względem merytorycznym oraz przez samych studentów w zakresie przydatności dydaktycznej. Najlepsze są nagradzane i umieszczane na stałe w sieci.

Nie przytoczę tutaj listy Pańskich zajęć, zainteresowań, funkcji i publikacji, gdyż przekroczyłaby o wiele ramy tego artykułu. Czy ergonomicznie organizuje Pan swoją pracę? Jak radzi sobie Pan z natłokiem informacji, papierów, zdarzeń, w których musi brać udział?

Jestem biocybernetykiem, wykształcenie z zakresu elektroniki i informatyki połączyłem z wykształceniem medycznym. Jestem również profesorem Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie kieruję zakładami biocybernetyki i biostatystyki. Problemy optymalizacji i ergonomii pracy, zwłaszcza umysłowej, są mi bliskie także z punktu widzenia moich zainteresowań. Ciekawią mnie nowe technologie i nowe metody uczenia się. Swoją pracę staram się zorganizować możliwie sprawnie. W ubiegłym roku udało mi się opublikować ponad czterdzieści prac naukowych, mimo pełnienia funkcji rektora. Bardzo ważną rzeczą jest świadomość własnych ograniczeń. Człowiek, który wierzy, że sprosta każdemu wyzwaniu jest z góry skazany na niepowodzenie. Kluczem do właściwego planowania swojej pracy, do uzyskiwania efektów w warunkach dużego natłoku obowiązków jest w pierwszym rzędzie uświadomienie sobie granic własnych możliwości. Dlatego udaje mi się skutecznie działać, bo wiem, jaką sztangę mogę podnieść, nie narażając się na oberwanie. Podstawą ergonomii i skutecznego działania jest sceptyczny stosunek do własnych możliwości.

W którymś z wywiadów powiedział Pan, że pracuje dwanaście godzin dziennie...

To prawda.

Czy nie chciałby Pan skorzystać ze zdobyczy socjalnych, ośmiogodzinnego dnia pracy, resztę czasu spędzając w inny, milszy sposób?

Dla mnie właśnie niezwykle przyjemnym i satysfakcjonującym spędzaniem czasu jest praca twórcza. Pewną formą odpoczynku są dla mnie badania nad neurokomputerami, sieciami neuronowymi, modelowaniem zjawisk psychicznych za pomocą neurocybernetyki. Gdy mam chwilkę czasu, to siadam do komputera, z którego mam dostęp do mojego laboratorium. Płodozmian jest najważniejszym sposobem odpoczywania ludzi, których praca polega na wysiłku umysłowym. Nie bezczynność. Bezczynność w podróży mnie stresuje i męczy bardziej niż konstruktywny wysiłek. Jako rektor jestem organizatorem, załatwiam kwestie finansowe, kadrowe, organizacyjne itd. Po chwili zanurzam się w bardzo abstrakcyjną dziedzinę, tworząc matematyczny model umysłu, gdzie świat rzeczywisty jest tylko pewnym dodatkiem. Odnoszę wrażenie, że dzięki tym zmianom i różnorodności pewne fragmenty mojego umysłu lepiej wypoczywają. Człowiek po ciężkim wysiłku fizycznym nie powinien wypoczywać leżąc nieruchomo, ale na przykład powinien pójść na spacer i rozkoszując się przyrodą, odreagować stres. Jestem nieszczęśliwy - to może przejaw pracoholizmu - gdy jestem skazany na bezczynność. Jako rektor muszę często wyjeżdżać, więc zaopatrzyłem się w przenośny komputer. Dzięki temu, jadąc przez Polskę jestem podłączony do Internetu i mogę robić coś interesującego. Nie odbieram tego jako wysiłek tylko jako formę gimnastyki umysłu i z tym czuję się dobrze. Oczywiście cierpi na tym trochę rodzina, ale przyzwyczaili się już do tego chronicznego stanu. Bywam z nimi rzadko, ale nigdy nie biorę pracy do domu. Na odpoczynek od pracy pozwala mi także pies - jest to zupełnie odmienne i wspaniałe zajęcie.

Należy Pan do wielu ciał kolegialnych, rad, komitetów. Czy jest to Panu potrzebne? Nie zabiera to zbyt wiele czasu?

Tak, niestety. Jeśli jeszcze są to komisje i komitety, w których radzimy nad czymś ważnym, to widać jakiś sens. Jestem skłonny poświęcać czas konferencji rektorów, na której omawiamy sprawy kształcenia inżynierów. Dramatyczny jest dla mnie fakt, że funkcja rektora wiąże się z czynnościami czysto reprezentacyjnymi. Gdy muszę założyć te moje króliki udające gronostaje i gdzieś zasiąść bezczynnie, to czuję, że czas ucieka i już go nie odzyskam. Zamiast mnie równie dobrze mogłaby tam siedzieć kukła woskowa. Nie znoszę obowiązków reprezentacyjnych.

Jest Pan autorem pojęcia "smogu informacyjnego", odnoszącego się głównie do sieci internetowej. Od technika wymaga się prostych recept, co może usprawiedliwić trochę naiwne pytanie: jak sobie radzić z tym natłokiem potrzebnych i niepotrzebnych informacji?

Napisałem książkę "Społeczność Internetu". Jest w niej 55 rozdziałów tak ukształtowanych, że każdy z nich można przeczytać w nie więcej niż 4 minuty; np. w tramwaju. Nie ma tam prostych recept, ale zbiór wskazówek, co robić, żeby odnaleźć się w świecie, w którym techniki informacyjne tak mocno wpływają na kontakty międzyludzkie, sposoby zachowań, a nawet systemy wartości.

A nie da się z tych 55 rozdziałów wyabstrahować 5 przykazań dla użytkownika Internetu, czy mówiąc szerzej: członka społeczeństwa informacyjnego?

To są jeszcze zbyt świeże zjawiska, zbyt dynamiczne procesy, żeby dzisiaj można było podać proste i czytelne reguły. Drugi kongres informatyków polskich zakończył się właśnie sformułowaniem takich dziesięciu przykazań, dotyczących sposobów prawidłowego wykorzystania informatyki we współczesności. To był nietrafiony dokument; nie powiodła się próba kodyfikacji przez proste reguły tak niezwykle złożonej i szybko zmieniającej się rzeczywistości. Próba znajdowania prostych odpowiedzi na trudne pytania nie zawsze jest mądra. Złożoność jest elementem naszego świata. Nie da się jej pokonać przez udawanie, że jej nie ma.

Jak zachowuje się Pan jako użytkownik sieci, czy ma Pan jakieś swoje zwyczaje, czy ocenia strony pod względem ergonomii?

Staram się możliwie sprawnie i szybko docierać do informacji, której poszukuję i nie dać się zwieść syreniemu śpiewowi ciekawych rzeczy spostrzeganych obok. W młodości miałem taką wadę, że jak szukałem czegoś w encyklopedii to kartkowałem ją i zatrzymywałem się przy wielu hasłach. Czytałem "po drodze" mnóstwo rzeczy - może i z pożytkiem, ale z dużą stratą czasu. Internet ten problem zmultiplikował: zanim dotrze się do potrzebnej informacji, pojawia się ogromna ilość frapujących wątków. W tej sytuacji czynnikiem decydującym o skuteczności korzystania z Internetu jest dyscyplina, nie można pozwolić sobie na rozproszenie uwagi.

Dziękuję za rozmowę.

Dodaj swój komentarz


Fala: Tez mam sceptyczny stosunek do własnych możliwości, ale żonka i tak pozwala mi zmywać garr. I też musze to robić sprawnie i szybko żeby woda za bardzo nie ostygła... (2002-05-26)


Dodaj swój komentarz  
 

©ATEST-Ochrona Pracy 2002

Liczba odwiedzin od 2000 r.: 58495881