ATEST Ochrona Pracy

19 kwietnia 2024 r.

[Najnowszy numer] [Prenumerata] [Spis treści]     

 

ATEST 2/2024

Mniej kontroli, więcej promocji zdrowia

Rozmowa z Andrzejem Wojtyłą, wiceministrem zdrowia, głównym inspektorem sanitarnym.

 

Robert Kozela: Tylko do końca 2007 roku mogły działać laboratoria badań środowiska pracy, które miały upoważnienia wojewódzkich inspektorów sanitarnych, a nie miały akredytacji. Jednak pod koniec grudnia ubiegłego roku przedłużono tę możliwość o rok, do końca 2008 r. Dlaczego?

Andrzejem Wojtyła

Polskie Centrum Akredytacji miało tak dużą liczbę zgłoszeń od laboratoriów badań środowiska pracy, że Ministerstwo Zdrowia zmuszone było do nowelizacji rozporządzenia. Nasze upoważnienia obowiązują więc do końca 2008 r. Gdyby ministerstwo tego nie zrobiło, mogłoby się okazać, że na rynku jest za mało laboratoriów, które mogą wykonywać badania środowiska pracy. Z jednej strony nie chcieliśmy ryzykować, a z drugiej - chcieliśmy dać szansę tym laboratoriom, które wystąpiły do PCA o akredytację, a jeszcze jej nie otrzymały.

 

Projekt rozporządzania resortu zdrowia zakładał przedłużenie funkcjonowania upoważnień o dwa lata...

Na nasz wniosek zostało to skrócone do roku. Z doświadczenia wiemy, że jeśli nadmiernie przedłuża się funkcjonowanie jakichś przepisów, to stają się one praktycznie niezmienialne. Z naszych informacji wynika, że w ciągu roku PCA będzie w stanie uporać się z akredytacją tych laboratoriów, które złożyły wnioski.

 

Likwidacja upoważnień ma być krokiem w stronę optymalnego modelu badań środowiska pracy. Jednak rynek tych usług jest zaburzany przez samą inspekcję sanitarną, która utrzymuje swoje laboratoria, świadczące odpłatne usługi. Z jednej strony kontroluje pracodawców, a z drugiej oferuje im odpłatne usługi. Pracodawcy mogą przypuszczać, że lepiej za badania zapłacić instytucji kontrolującej niż prywatnemu laboratorium.

To nie jest nasz wymysł. W wielu krajach inspekcje mają laboratoria, które świadczą odpłatne usługi. A często w krajach, w których odłączono laboratoria od części kontrolnej inspekcji sanitarnej, bezpieczeństwo zdrowotne pogorszyło się.

 

Gdzie się tak stało?

Na przykład w Czechach. Mój odpowiednik w Czechach stwierdził, że z chwilą, gdy inspekcja sanitarna podzieliła się na część laboratoryjną i kontrolną zaczęło dochodzić do konfliktów między pracownikami poprzednio jednej instytucji. Laboratoria nastawiły się przede wszystkim na zysk i nie zawsze ich badania są wiarygodne.

 

Przecież laboratoria naszej inspekcji sanitarnej też pracują dla zysku.

Pobieramy opłaty, ale nie jest to nasze główne źródło dochodu i nastawienie na zysk nie jest tak silne, jak w laboratoriach prywatnych. Większość wojewódzkich stacji sanitarnych utrzymuje się mniej więcej w 30-40 procentach z dochodów własnych, reszta to jest budżet państwa. Prowadzenie laboratoriów dopinguje naszych pracowników do podnoszenia kwalifikacji, zdobywania certyfikatów jakościowych, wprowadzania nowych metodologii badawczych. Laboratoria muszą podnosić jakość usług, żeby utrzymać się na rynku. Wszystkie nasze laboratoria mają akredytację, ale nie na pełną gamę badań.

 

Czyli inspekcja sanitarna utrzyma swoje laboratoria, wykonujące odpłatnie badania środowiska pracy?

Tak, bo są to laboratoria nieźle wyposażone, między innymi dzięki środkom z Unii Europejskiej. Otrzymując te dotacje, podpisaliśmy pewne zobowiązania. Gdybyśmy więc nasze laboratoria sprzedali lub sprywatyzowali, musielibyśmy oddać środki unijne.

 

Prywatne laboratoria mogą więc zarzucić inspekcyjnym, że konkurują z nimi, korzystając z pomocy publicznej.

Unia Europejska dofinansowuje publiczne laboratoria, żeby zapewnić bezpieczeństwo zdrowotne obywateli. Musimy utrzymywać laboratoria, żeby móc reagować na poważne zagrożenia w różnych obszarach.

 

Co pewien czas wraca temat niepotrzebnego dublowania się kontroli inspekcji sanitarnej i inspekcji pracy i pytanie, czy nie należałoby połączyć PIS i PIP.

Kontrola środowiska pracy to tylko część naszej działalności. Nie uważam, żeby działania obu inspekcji się pokrywały. Nas interesują czynniki środowiska pracy bezpośrednio związane z narażeniem pracowników na utratę zdrowia lub życia. Nie ukrywam, że pytania o zakres kompetencji obydwu inspekcji pojawiają się czasami, gdy nasi pracownicy chcą wykonywać większą ilość czynności niż powinni. Poza tym, nie tylko w Polsce, ale i na świecie, zdarzają się przypadki rywalizacji instytucji kontrolnych.

 

I tylko biedny jest pracodawca, który w podobnym zakresie jest kontrolowany przez dwie inspekcje...

Przepisy obecnie wykluczają jednoczesne kontrole pracodawców. To nam w pewnym stopniu utrudnia działalność, bo jak kontrolujemy sklep jakiejś sieci handlowej w Warszawie, to już nie możemy kontrolować placówki tej sieci w Kaliszu, nawet, jeżeli ktoś zgłosi się do nas z zakupionym tam produktem spożywczym, który może stwarzać zagrożenie dla konsumentów. Uważam, że pracodawcy nie mogą narzekać - kontroli nie jest dużo i robimy wszystko, żeby inspekcja sanitarna była przyjazna przedsiębiorcom. Zdarza się oczywiście, że nasi pracownicy zachowują się jak policjanci i tylko karzą - staramy się to wyeliminować, ale w inspekcji pracuje 18 tysięcy pracowników i pewnych rzeczy nie zmienimy z dnia na dzień.

 

Produkcja, obrót i wykorzystywanie substancji i preparatów chemicznych to poważne zagadnienie właśnie z punktu widzenia publicznego. Czy inspekcja sanitarna ma jakieś zadania w zakresie nadzoru nad stosowaniem chemikaliów?

Jesteśmy typową inspekcją kontrolną w tym zakresie. Współpracujemy między innymi z Biurem do Spraw Substancji i Preparatów Chemicznych. Kontrolujemy na przykład, czy substancje chemiczne, znajdujące się na rynku, posiadają odpowiednie zezwolenia, czy są odpowiednio przechowywane u pracodawców i w hurtowniach.

 

Czy z kontroli, które inspekcja sanitarna prowadzi we wszystkich obszarach wyznaczonych ustawą wyciągacie państwo wnioski, które mogą być na przykład podstawą do zmiany przepisów?

Tak. Nasz departament prawny przygotowuje projekty specjalistycznych przepisów dotyczących na przykład bezpieczeństwa żywności, pól elektromagnetycznych, różnych zagadnień epidemiologicznych.

 

Pola elektromagnetyczne budzą szczególne emocje społeczne: ludzie nie chcą, żeby w pobliżu ich domów były budowane stacje bazowe telefonii komórkowych.

Trafia do nas bardzo dużo takich skarg, gdyż główny inspektorat sanitarny jest drugą instancją w tej sprawie. Decyzje o pozwoleniu na lokalizację masztów telefonii komórkowej lub odmowy wydają wojewódzkie stacje sanitarno epidemiologiczne. I odwołania są powszechne, bo jeśli stacja bazowa powstanie, to protestują mieszkańcy, jeśli nie - protestują operatorzy.

 

I kto najczęściej ma rację?

Nasi inspektorzy wojewódzcy, bo wydając decyzję kierują się przepisami, które określają dopuszczalne poziomy promieniowania elektromagnetycznego w środowisku. Inspektor nie może odmówić wydania decyzji, biorąc pod uwagę tylko protesty, muszą być do tego podstawy prawne.

 

Wspomniał pan, że kontrola środowiska pracy to tylko część zadań inspekcji sanitarnej...

W ogóle kontrole i badania laboratoryjne to tylko część naszej działalności. Dużo uwagi poświęcamy też kształtowaniu prawidłowych nawyków zdrowotnych w społeczeństwie. Jak wiadomo, obecnie wszelkie choroby zakaźne, wypadki i zatrucia odpowiadają tylko za 5 procent zgonów. Natomiast przyczyną 95 procent zgonów są choroby cywilizacyjne. Stąd tak duża waga programów promocji zdrowia, które prowadzimy. Próbujemy się przekształcić w instytucję podobną do centrum kontroli chorób w USA. We wszystkich stacjach powiatowych i wojewódzkich oraz w głównym inspektoracie sanitarnym mamy komórki zajmujące się promocją zdrowia. Prowadzimy różne akcje. Jedną z nich jest program "Trzymaj formę" - chodzi w nim o walkę z otyłością i promowanie aktywnego stylu życia. Program skierowany jest przede wszystkim do nastolatków ze szkół gimnazjalnych. W drugich klasach szkół podstawowych prowadzimy akcję zapobiegania próchnicy zębów, promującą higienę jamy ustnej. Realizujemy program wykrywania i zapobiegania cukrzycy. Od roku prowadzimy też, zlecony przez resort zdrowia, program walki z paleniem tytoniu. Współpracujemy z biurem do spraw AIDS, prowadząc edukację w tym zakresie i rozprowadzając materiały informacyjne. Bierzemy też udział w lokalnych programach zdrowotnych, organizowanych przez samorządy. Obecnie około jedna trzecia naszej działalności koncentruje się na promocji zdrowia. I będziemy rozszerzać tę działalność tak, jak dzieje się to w krajach rozwiniętych. Kontrole nie są w stanie wpłynąć na poprawę zdrowia społeczeństwa tak, jak może to zrobić edukacja i promocja. W naszych trzystu czterdziestu czterech stacjach sanitarno epidemiologicznych pracuje wykształcona kadra. Trzeba wykorzystać jej wiedzę i doświadczenie.

Dziękuję za rozmowę.

Dodaj swój komentarz


wyrzuty sumienia: Bzdury Główny opowiada. Pracuje w PIS 20 lat i zawsze jak dostaniemy zlecenie to nie wydajemy decyzji do to kasa dla stacji . Więc chodzimy i mówimy dajesz zlecenie nam to bez dezycji a jak prywatnemu to do po kieszeni tak jest prawda i mamy takie przyzwolenie ustne od WSSE w Lublinie my powitowcy (2008-04-22)

nick: Ani słowem sie nie zająknął p.... o pobieraniu (moim zdaniem nielegalnych) opłat za ich ,,stanowisko w formie decyzji" przy przejmowaniu budynków do uzytkowania (art. 56 P.Budowlanego). (2008-05-07)


Dodaj swój komentarz  
 

©ATEST-Ochrona Pracy 2008

Liczba odwiedzin od 2000 r.: 58389568