ATEST Ochrona Pracy

19 kwietnia 2024 r.

[Najnowszy numer] [Prenumerata] [Spis treści]     

 

ATEST 2/2024

Rada siedzi cicho

Rozmowa z Ryszardem Celedą - byłym długoletnim inspektorem pracy, zastępcą głównego inspektora pracy (w latach 1991-1998), byłym dyrektorem działu nadzoru w firmie SEKA, prezesem Stowarzyszenia Ochrony Pracy.

 

Robert Kozela: Przez wiele lat miał pan okazję obserwować działania Rady Ochrony Pracy. Czy rada ma realny wpływ na inspekcję? Czy jest w stanie sprawować skuteczny nadzór nad tą instytucją?

Ryszard Celeda
Ryszard Celeda

Na ten temat dyskutowano nawet na komisji sejmowej podczas prac nad ustawą o PIP, która weszła w życie w lipcu ubiegłego roku. Wiele osób jest przekonanych o znikomych możliwościach rady. Proponowałem wtedy, żeby słowo "nadzór", które jest w ustawie, zmienić na "kontrolę". Z nadzorem związane są środki władcze, a ROP nie ma żadnych środków władczych w stosunku do inspekcji. Wydaje opinie, stanowiska, ale nie decyzje. Mało tego: działalność rady jest uregulowana w jednym z rozdziałów ustawy o PIP. Z punktu widzenia logicznego i legislacyjnego jest to bzdura. Powinny być dwa akty prawne: o Radzie Ochrony Pracy i o Państwowej Inspekcji Pracy.

 

ROP środków władczych nie ma żadnych, ale chyba mogłaby mimo to mieć większy wpływ na system ochrony pracy i warunki pracy w Polsce.

Mogłaby, gdyby miała autorytet i chciała działać. Trzeba by też wprowadzić pewne zmiany. Wielkość rady utrudnia skuteczne działanie: zamiast trzydziestu kilku osób wystarczyłoby dziesięciu fachowców, którzy pracowaliby bez politycznych przepychanek.

Brakuje organu, który koordynowałby działania z zakresu ochrony pracy w Polsce. ROP nie spełnia tej roli. Stowarzyszenie Ochrony Pracy pisało w tej sprawie do premiera, pytając, kto koordynuje system ochrony pracy w naszym kraju. W jego imieniu odpisało ministerstwo pracy informując, że nie jest upoważnione do koordynowania pracy innych organów administracji. Mamy więc taką sytuację, że na przykład w ministerstwach nie ma fachowców, którzy zajmowaliby się tworzeniem branżowych przepisów bhp. Powstają więc przepisy, które nadają się do kosza.

 

Czy w czasach, gdy był pan zastępcą głównego inspektora pracy wpływało do GIP wiele skarg inspektorów dotyczących polityki kadrowej prowadzonej przez okręgowych inspektorów pracy?

Nie było dużo skarg. Miejscami zapalnymi były swego czasu okręgi wrocławski i olsztyński. W pozostałych okręgach nie było poważniejszych problemów.

 

Jak pan, jako były zastępca głównego inspektora pracy, postrzega pracę PIP i politykę kadrową w tej instytucji?

Przyglądam się pracy inspekcji, mam też kontakty z wieloma inspektorami pracy, w tym z byłymi szefami okręgów. Moim zdaniem, dzieje się źle. Kierownictwo Głównego Inspektoratu Pracy nie składa się z czterech (jakby to wynikało z liczby zastępców), a z dwóch osób: głównej inspektor pracy i jej zastępcy. Obydwoje wywodzą się z "Solidarności" i podczas sprawowania urzędu nie zrezygnowali ze wzmacniania tego związku w terenie, to znaczy w okręgowych inspektoratach pracy. Na stanowiska okręgowych mianowani są ludzie wywodzący się z "Solidarności", przynależność do tego związku jest brana pod uwagę przy awansach i nagrodach. A trzeba powiedzieć, że w inspekcji pracy "Solidarność" jest słabym związkiem, w przeciwieństwie do Związku Zawodowego Pracowników PIP. Tadeusz Sułkowski, były główny inspektor pracy, też wywodził się z "Solidarności", ale podczas spotkania z inspektorami pracy odpiął znaczek związkowy i powiedział: "Solidarność" mogę zachować w sercu, ale teraz jestem szefem urzędu i wszystkich muszę traktować jednakowo. Takiego podejścia teraz zabrakło.

Faworyzowanie członków "Solidarności" jest odczuwalne nie tylko przez członków drugiego związku, ale i przez uczciwych ludzi "Solidarności". Rozmawiałem na ten temat z dwoma osobami z inspekcyjnej "Solidarności", które stwierdziły, że jest im przykro, iż tak się dzieje, bo związki zawodowe powinny być traktowane jednakowo. Taka sytuacja niekorzystnie wpływa na pracę w okręgowych inspektoratach pracy. Na przykład okręg warszawski, który jest mi dobrze znany, zarządzany jest fatalnie, a inspektorzy po poradę przychodzą między innymi do Stowarzyszenia Ochrony Pracy, mówiąc, że w okręgu nie ma z kim porozmawiać na temat problemów pojawiających się podczas kontroli.

 

Okręg warszawski wciąż nie ma szczęścia do kierownictwa. Zdaniem kierownictwa PIP problemy miały przecież zniknąć po odejściu Krystyny Ostaszewskiej ze stanowiska okręgowego...

Nawet jeśli pani Ostaszewska budziła jakieś emocje, to inspektorzy, z którymi rozmawiam, chcą, żeby wróciła. Mówiąc wprost: opieprzyła, może nieraz za mocno, ale było wiadomo, co trzeba było robić. Obecny okręgowy na to stanowisko się, moim zdaniem, nie nadaje. Zresztą, na posiedzeniu Rady Ochrony Pracy była poruszana sprawa negatywnych ocen jego pracy. Natomiast to, jak potraktowano panią Krystynę Ostaszewską można nazwać mobbingiem. Znam tę sprawę dobrze, ponieważ pani Ostaszewska jest dyrektorem działu nadzoru w firmie SEKA. Kierownictwo PIP chciało zmusić ją do pokrycia z własnej kieszeni odsetek od niewypłaconej (niesłusznie - jak się później okazało) jednemu z pracowników odprawy emerytalnej. Nie zgodziła się i sprawa została skierowana do wspólnej komisji orzekającej w sprawach o naruszenie dyscypliny finansów publicznych przy kancelarii Prezydenta RP. Komisja uniewinniła ją od zarzutu naruszenia dyscypliny finansów publicznych. Jak można mieć pretensje do okręgowej, skoro wykonała polecenie z GIP, żeby nie płacić tej odprawy. To tylko jedna sprawa, a można byłoby podać więcej przykładów, jak kierownictwo inspekcji odnosiło się do okręgowej w Warszawie. Podobnie skandaliczne rzeczy działy się we Wrocławiu i Lublinie.

 

Kilka gazet, w tym tytuły ogólnopolskie, opisało sprawę podejrzenia o gwałt na wycieczce zorganizowanej przez związek zawodowy z OIP w Opolu oraz zwolnienia z pracy pracownicy, która złożyła do prokuratury zawiadomienie w tej sprawie.

Znam tę sprawę z opowiadań i z tego, co można było przeczytać w gazetach, na przykład w artykule pod wymownym tytułem "Doradzała związkowcom i straciła pracę". Zastanawiam się, czy ta zwolniona prawniczka rzeczywiście nie ma racji, twierdząc, że ustawa mówi, iż nie można podejmować zatrudnienia bez zgody głównego inspektora pracy, ale nie zabrania kontynuacji tego zatrudnienia.* A ona doradzać związkom zawodowym zaczęła przed wejściem w życie nowej ustawy o PIP. Wydaje mi się, że problem jest jednak gdzie indziej. Ona to dodatkowe zatrudnienie kontynuowała przez kilka lat, a przecież przedtem również był obowiązek uzyskiwania zgody na takie zatrudnienie, choć niezapisany w ustawie o inspekcji, a nałożony przez zarządzenie głównego inspektora pracy. Trzeba zacząć od pytania, czy wcześniej też nie miała zgody na dodatkowe zatrudnienie? Przecież wszyscy wiedzieli, że ona udziela porad w związkach zawodowych. I nawet jeśli nie było na to zgody formalnej na piśmie, to była zgoda nieformalna. Było to akceptowane. Gdyby tak nie było, to dlaczego kierownictwo okręgu nie zadziałało od razu w lipcu ubiegłego roku, czyli po wejściu w życie nowej ustawy? Czekano kilka miesięcy, aż do czasu tych nieprzyjemnych wydarzeń? Przecież to budzi podejrzenia, że brak zgody na wykonywanie dodatkowej pracy był pretekstem do zwolnienia. Na zasadzie: narozrabiałaś, to teraz pokażemy ci, co potrafimy. No bo jakie jest uzasadnienie, żeby czekać tyle miesięcy. Jest to działanie bardzo nieeleganckie, mówiąc delikatnie. Tak się nie postępuje z człowiekiem.

 

Problemów z - najogólniej mówiąc - polityką kadrową w PIP jest więcej. Można jeszcze wspomnieć o aresztowaniu inspektora pracy z Mielca, który został przyłapany na wzięciu łapówki. Znowu trzeba więc postawić pytanie o rolę ROP: czy rada nie powinna przyjrzeć się bliżej sytuacji w inspekcji?

Gdyby rada miała wpływ na pracę inspekcji, to już powinna być wydana negatywna opinia o pracy kierownictwa PIP. Niestety rada siedzi cicho, bo tak jest wygodniej. Czy na posiedzeniu ROP były omawiane przypadki przyjęcia łapówek przez inspektorów? Nie, rada schowała głowę w piasek. A rada powinna zażądać wyjaśnień: co się dzieje, co kierownictwo instytucji robi w tych sprawach. Nie zażądała. Takie zaniechania pokazują wyraźnie, że rada w tej formie jest niepotrzebna. Jej funkcjonowanie to wyrzucone pieniądze podatników.

 

Jak ocenia pan funkcjonowanie inspekcji pod rządami nowej ustawy?

Byłem przeciwny przejęciu przez PIP policji pracy. Im więcej inspekcja bierze na siebie nowych zadań, tym gorzej utrzymać porządek w sprawach zasadniczych. Wystarczy przejść się po budowach w dużym mieście, żeby zobaczyć, że inspekcja odpuściła bhp: nieogrodzone place budów, prace na wysokości bez zabezpieczeń, prace w wykopach również bez zabezpieczeń. A inspektorzy na budowach pojawiają się rzadko. Nie mówię, że sprawy prawne nie są ważne, ale jakaś równowaga powinna być. Sześćdziesiąt procent czasu i uwagi inspekcja powinna poświęcać sprawom bezpieczeństwa pracy, a czterdzieści procent - prawnej ochronie pracy.

 

Inspekcja chwali się, że podniesienie kar finansowych, które może nakładać na pracodawców, zwiększyło skuteczność jej działań. Ale do jakiego pułapu można podnosić kary? Czy inspekcja nie powinna bardziej postawić na prewencję?

Uważam, że surowe karanie nie wyklucza działań prewencyjnych. Ja byłem bardzo ostrym inspektorem pracy. Uważam, że to jest kompromitacja, jeśli inspektor widzi łamanie prawa i przymyka oczy. Jeżeli jest wykroczenie, inspektor pracy powinien karać, ale nie popadać w przesadę i nie dawać wysokiej kary za jedno drobne uchybienie. Prewencja, działalność miękka jest ważna, ale moim zdaniem nasi pracodawcy nie dorośli do działalności miękkiej.

 

Dlaczego?

Miałem kiedyś okazję zapoznać się z pracą inspekcji w Szwajcarii. Przywołam jeden przykład ich działalności prewencyjnej, który mi się spodobał. Tamtejsza inspekcja skontrolowała około dwustu zakładów naprawy samochodów i stwierdziła szereg powtarzających się nieprawidłowości. W związku z tym do wszystkich podobnych zakładów w kraju skierowano pisma, że w tych dwustu stwierdzono takie i takie nieprawidłowości i poproszono pracodawców o sprawdzenie, czy u nich nie ma takich nieprawidłowości. Jeśli tak, to należy je usunąć i powiadomić o tym inspekcję. Uzyskano odpowiedzi od 98% zawiadomionych zakładów. Ile u nas byłoby odpowiedzi?

 

Pięć procent?

Nie, mniej. Pracodawcy szwajcarscy dorośli do prewencji i innych nierepresyjnych form oddziaływania przez inspekcję pracy, polscy jeszcze nie. Nie mówię, żeby nie angażować się w prewencję. Trzeba to robić, ale jeśli pracownik nie otrzymuje wynagrodzenia przez kilka miesięcy, to nie ma miejsca na prewencję, potrzebna jest represja. Mam kolegów wśród pracodawców i wiem, jak oni podchodzą do bhp. Nie dla nich działalność miękka. Gdy widzę ich zakłady pracy, to myślę, że dobrze się stało, że nowa ustawa o PIP wzmocniła sankcje dla pracodawców. Tylko trzeba mądrze z tych sankcji korzystać i nie karać za brak jakiegoś drobiazgu, a za poważne naruszenia prawa i tolerowanie przez pracodawców dużych zagrożeń dla życia i zdrowia pracowników. To wymaga też od inspektorów wchodzenia w poważne sprawy, a nie zajmowanie się szczegółami, choć to jest łatwiejsze.

Dziękuję za rozmowę.

* Sprawę opisaliśmy w poprzednim numerze: "Kierownictwu PIP inspektor nie podskoczy" (ATEST 8/2008).

Rozmowa została przeprowadzona przed posiedzeniem Rady Ochrony Pracy 5 sierpnia br., na którym pojawiła się oficjalna informacja o odwołaniu Bożeny Borys Szopy ze stanowiska głównego inspektora pracy.

Dodaj swój komentarz


pracodawca były inspektor: Jest takie powiedzeie brali , biorą i będa brali(2008-10-05)

sol.: Jak widzę, to jesteście w(2008-10-08)

nieROP: Patrzę na FORum, - Pan Celeda (2008-10-27)

ze zw. w związk: ze związkiem w związku: Panie Knyziak, co do "PS.1.", jaki to " Region..." i nazwisko osoby ??? - U nas byłyśmy przekonywane przez Bożenę Borys - Szopę w pracy, o jej zażyłości z członkiem " P O " T. Zającem jako GIP, są tego dowody ( wybory do Sejmu ) - jej kontakty z J. Buzkiem ( dyrygent D. Tuska) i M. Krzaklewskim kibicem J. Buzka, oraz (...), świadczą, że Bożenka mało ma dziś z "S" a nic z P i S, tylko ośmiesza posłankę Elę Jakubiak. Tak to widać, czytając zapiski. (2008-11-02) (2008-11-02)

sol: Gdzie jest Pan Krzaklewski? (2008-11-08)

interatestowicz..: Pan Ryszard Celeda na pewno nie zna zagranicznej funkcji pana Mariana K., a w Polsce ? (2008-11-08)


Dodaj swój komentarz  
 

©ATEST-Ochrona Pracy 2008

Liczba odwiedzin od 2000 r.: 58364492