[Najnowszy numer] [Prenumerata] [Spis treści]     

Ekspert w białym kołnierzyku

Redakcja "A-OP" nadal błądzi, choć - muszę przyznać - poszukuje prawdy. Dyskusja redakcyjna przedstawiona w artykule "Behapowiec, doradca a nie kontroler" ("Atest" 1/2000) wylewa dziecko z kąpielą. Po raz kolejny powtarzam: nie "behapowiec", a bezpieczeństwo pracy jest problemem, i od tego należy rozpocząć dyskusję.

Koncepcja firm eksperckich - tak, ale czy ekspert w białym kołnierzyku z tytułem doktora nauk znajdzie czas i chęć dotarcia do warsztatu ze smarem i olejem, aby wskazać niedociągnięcia, usterki i postawić diagnozę. Twierdzę, że nie. To, że pracownik usunął zabezpieczenie lub osłonę maszyny, bo przeszkadza mu ona w pracy, potwierdzone jest milczącą zgodą bezpośredniego i pośredniego nadzoru. Dopiero tragedia uruchamia procedury badania wypadku przy pracy. Następuje wypłata jednorazowego odszkodowania, statystyka - i do następnego razu, bez odpowiedzialności personalnej.

Ekspertyza to jednorazowy wystrzał eksperta. Gdzie praca organiczna, praca u podstaw, jaką prowadzi specjalista do spraw bezpieczeństwa i higieny pracy, a nie behapowiec? Nie ma "behapowców", są pracownicy służby bhp, są specjaliści do spraw bezpieczeństwa i higieny pracy, którzy spełniają funkcje doradcze i kontrolne. Funkcje te należy wypełnić tylko treścią, zapewnić, aby opinia pracownika służby bhp była umocowana w przepisach prawa tak, by nie można jej było odrzucić bez podania przepisu prawa lub wykazania szkodliwości gospodarczej. Ekspertyza to dochód finansowy eksperta, wdrożenie wniosków ekspertyzy to zadania dla, no właśnie... dla kogo? Nie sądzę, aby zmienna składka ubezpieczeniowa była skutecznym elementem wymuszającym inwestowanie w poprawę warunków pracy. Jedno jest pewne: pracodawca na podstawie art. 207 Kp ponosi odpowiedzialność za stan bezpieczeństwa i higieny pracy.

Grzegorz Wojtas (Kraków)

Brak komentarzy

Dodaj swój komentarz