[Najnowszy numer] [Prenumerata] [Spis treści]     

Autorytet inspektora

W majowym numerze ATESTU przeczytałam sympatyczny artykuł o historii ochrony pracy w Polsce, o inspektorze bhp - urzędniku, który swoje obowiązki traktuje bardzo serio i nie tylko urzędowo.

Fakt ten nasunął mi skojarzenie z PIP. Od kilkudziesięciu lat pracuję w dużym zakładzie w Poznaniu. Przeżyłam już niejedną kontrolę PIP. W ostatnim okresie przemian politycznych w kraju bywało, iż inspektorzy "odwiedzali" nas prawie co roku. Kontrole te kończyły się wystąpieniami i nakazami z zaleceniami typu zmiana zapisu w regulaminie pracy o treści: - wypłata poborów następuje nie do 27 dnia każdego miesiąca, a 27 dnia każdego miesiąca - zaznaczam, że w okresie mojej pracy tutaj wypłaty dokonywano nie później niż 27 dnia danego miesiąca.

Natomiast znam duże zakłady (prywatne), których PIP nie odwiedziła w ostatnich 10 latach ani raz. Tam pobory wypłacane są np. w połowie następnego miesiąca lub później, tj. zawsze po obowiązującym terminie płatności lub tworzy się dwie listy obecności aby nie wykazywać pracy w niedziele czy soboty (Zakłady Pracy Chronionej), za którą nie płaci się tzw. nadgodzin - dodatkowego wynagrodzenia - ani też nie daje możliwości wykorzystania dodatkowych dni wolnych.

Fundusz socjalny ogranicza się do bonów realizowanych w marketach w okresie przedświątecznym. Nie ma odzieży roboczej i jakichkolwiek jej norm. Działalność PIP to jedna z wielu możliwości wyegzekwowania od pracodawcy bezpiecznej pracy, przestrzegania kp. Natomiast sprawdzenie wykonania zaleceń pokontrolnych przez inspektorów pracy to jedna z wielu możliwości w dobie obowiązywania absurdalnych przepisów, które mają rzekomo wpłynąć na zmniejszenie bezrobocia.

Niestety, mam wrażenie, że w przeciwieństwie do owego urzędnika - inspektora bhp, PIP swoje obowiązki traktuje bardzo urzędowo i nie bardzo serio.

(Nazwisko i adres do wiadomości redakcji)

Brak komentarzy

Dodaj swój komentarz