ATEST Ochrona Pracy

20 kwietnia 2024 r.

[Najnowszy numer] [Prenumerata] [Spis treści]     

 

ATEST 2/2024

Związkowy inspektor pracy

Relacje z wypadków przy pracy napawają mnie, delikatnie mówiąc, niesmakiem. W pierwszym dniu pisze (mówi) się najczęściej o nieprzestrzeganiu przez poszkodowanych pracowników przepisów i zasad bezpieczeństwa i higieny pracy. Oczywiście, informację do publikatorów przekazuje przedstawiciel pracodawcy, np. dyrektor techniczny lub rzecznik prasowy. Na drugi dzień lub jeszcze później, do uważnych czytelników, widzów czy słuchaczy dociera informacja o błędach w organizacji pracy - te informacje pochodzą już od zakładowych specjalistów od wypadków lub inspektorów Państwowej Inspekcji Pracy.

Fachowe pisma traktujące o bezpieczeństwie pracy, w tym ATEST-OCHRONA PRACY, nasiliły ostatnio kampanię w obronie znaczenia służb bezpieczeństwa i higieny pracy. Odnoszę wrażenie, że niektórzy publicyści zapominają, iż służby bhp są organem doradczym i kontrolnym pracodawcy, a nie, jak chcieliby niektórzy, organem państwowego nadzoru i kontroli warunków pracy. Znaczenie służb bhp zależy w dużej mierze od woli pracodawcy. Pracownik bhp nie będzie występował przeciw swojemu chlebodawcy - nie po to on go zatrudnił. Ma to swoje przełożenie także w postępowaniach powypadkowych, w których "behapowiec" reprezentuje, co by nie mówić, interesy pracodawcy. Im lepiej jest on wyszkolony, tym skuteczniej może służyć pracodawcy. Jaki to ma wpływ na prawdziwość ustalanych okoliczności i przyczyn wypadków przy pracy - nietrudno odgadnąć.

Obecnie obowiązujące przepisy dotyczące ustalania okoliczności i przyczyn wypadków przy pracy zapewniają w zakładach pracy równoprawny udział w postępowaniu powypadkowym przedstawicieli pracodawcy i poszkodowanego pracownika. Równoprawny udział nie oznacza równych szans, które będą wówczas, gdy poziom wiedzy fachowej w dziedzinie bhp obu przedstawicieli będzie porównywalny. A jaka pod tym względem jest rzeczywistość? Otóż przedstawicielem pracodawcy jest z zasady dobrze przeszkolony pracownik służb bhp, wspomagany (w dużych i średnich zakładach pracy) przez służbę pracowniczą i prawników. Natomiast przedstawicielem poszkodowanego w wypadku pracownika, i to tylko w dużych zakładach pracy, jest społeczny inspektor pracy, z zasady gorzej od "behapowca" przeszkolony pracownik, na co dzień zatrudniony w dziedzinie nie mającej wiele wspólnego z działalnością w zakresie bezpieczeństwa i higieny pracy. Jeszcze gorzej pod tym względem jest w małych i średnich zakładach, w których społeczna inspekcja pracy nie istnieje.

Wniosek: postępowania powypadkowe w większości przypadków (w skali całego kraju) nie doprowadzają do ustalenia rzeczywistych okoliczności i przyczyn wypadków przy pracy, a co za tym idzie nie określa się właściwych środków zapobiegających w przyszłości podobnym wypadkom.

Moim zdaniem panaceum na dolegliwości związane z nierzetelnym ustalaniem okoliczności i przyczyn wypadków przy pracy byłoby zrównanie szans w dochodzeniu do prawdy o wypadku obu przedstawicieli: pracodawcy i poszkodowanego pracownika.

W dużych zakładach pracy (w których działa SIP) zakładowe organizacje związkowe powinny roztoczyć nad społecznymi inspektorami pracy parasol ochronny, zapewniający im w działalności na rzecz ochrony pracy niezależność od pracodawcy. W przeciwnym razie "sipowiec" będzie obawiał się niekorzystnych dla siebie skutków tej działalności. W zakładach pracy (w których nie działa SIP) w skład zespołu powypadkowego, oprócz przedstawiciela pracodawcy, powinien wchodzić przedstawiciel poszkodowanego pracownika spoza zakładu pracy. W tym celu należy powołać do życia związkowego inspektora pracy, który na mocy porozumienia międzyzwiązkowego (w województwie, powiecie, gminie) mógłby głównie zajmować się postępowaniami powypadkowymi w małych i średnich zakładach pracy oraz koordynacją działalności Społecznej Inspekcji Pracy. Korzyści byłyby znaczne, bowiem koszty wypadków przy pracy, wbrew pozorom, są olbrzymie.

Roman Rogala
Zakładowy społeczny inspektor pracy w Hucie im. T. Sendzimira w Krakowie,
wiceprzewodniczący Małopolskiej Komisji Ochrony Pracy

Dodaj swój komentarz


Autor: Tytuł w oryginale brzmiał "Wypadki przy pracy- fałszywa statystyka". Tytuł ten miał ukierunkować czytelników na ważny, moim zdaniem, problem społeczny, jakim jest brak pełnych danych o wypadkach przy pracy. I jeszcze jedno sprostowanie- nigdy nie używałem w liczbie mnogiej terminu "służb bhp". W odróżnieniu od wielu znawców tematu zawsze uważałem, że służba bhp jest jedna. Podobnie jak społeczna inspekcja pracy, służba bhp działa w zakładzie pracy i nie może tworzyć struktury ponadzakładowej. A więc jest jedna służba bhp- działa ona w wielu zakładach pracy. (2002-05-18)

Fala: Ale ma Pan marzenia - " Pełne dane o wypadkach przy pracy ". GUS dostanie czkawek. Nie dosyć że Spis powszechny, to jeszcze powszechny dostęp do danych o wypadkach ?.Skąd mają te dane brać?. Skoro w Statystycznej karcie wypadku najczęściej używanym wpisem w rubrykach jest- inne przyczyny, bo szkoda czasu, żeby jakiś sensowny zapis tam znaleźć. A lepiej niech tego nie nowelizują bo dla jenego zainteresowanego to sie po prostu nie opłaca (2002-05-23)


Dodaj swój komentarz  
 

©ATEST-Ochrona Pracy 2002

Liczba odwiedzin od 2000 r.: 58399071