ATEST Ochrona Pracy

19 kwietnia 2024 r.

[Najnowszy numer] [Prenumerata] [Spis treści]     

 

ATEST 2/2024

Trzeba grać żeby wygrywać

Przed kilku miesiącami wyraziłem swoją opinię na temat szans polskiej ergonomii ("Marnowanie możliwości" - nr 5/2003). Wywołałem pewien odzew w środowisku. Artykuł umiarkowanie polemiczny nadesłał dr J. Słowikowski ("O możliwościach ergonomii" - nr 8/2003), specjalista, którego bardzo cenię, łączy bowiem wiedzę teoretyczną z praktycznymi realizacjami konstruktorskimi. Kilka innych osób wyraziło (prywatnie) wyrazy poparcia, ze strony kilku innych, równie zacnych, dobiegły mnie pomruki dezaprobaty. Przyznam, że na wiele więcej nie liczyłem. Zanim pójdę o krok dalej w stosunku do wcześniejszego artykułu, przypomnę pokrótce moje stanowisko. Napisałem, że po latach chwały - koniec lat sześćdziesiątych i lata siedemdziesiąte - ergonomiści weszli w okres "naszej małej stabilizacji". Minął czas entuzjazmu, oddolnych inicjatyw, promocji tej dyscypliny. Później ergonomiści założyli kapcie. Zmęczenie nastąpiło zresztą po obydwu stronach - propagatorów i odbiorców Dobrej Nowiny. Użytkownicy realizacji ergonomistów, choć częściej raczej odbiorcy samej idei, reagowali z początku zaskoczeniem - jakie to proste i wspaniałe - z czasem jednak przestali słuchać melodii granej na jedną, propagandową nutę. W różnych regionach kraju, na każdym egzaminie behapowskim dla dozoru, spotykałem w obowiązkowym zestawie różne pytania; ale jedno być musiało - czym zajmuje się ergonomia? Odpowiedź została wprasowana w mózgi nie tylko nadzoru, ale i większości szeregowych pracowników.

Z tego pacierza niewiele wynikało, to znaczy wynikały tylko apetyty na realizację - ludzie oczekiwali pracy lżejszej, przyjaźniejszej, i tych zmian nie widzieli. Jednak w wyniku ofensywy lat 60. i 70. ergonomia znalazła się w programie więszości uczelni, zwłaszcza technicznych, rolniczych, w ramach przedmiotu nauka o pracy lub tp. Co prawda nie można jeszcze w tej specjalności zdobywać stopni naukowych, ale można prowadzić badania i dydaktykę. Zatem istnieją w kręgu tych kilkuset osób z kilkudziesięciu placówek i uczelni problemy takie, jak w innych dziedzinach nauki - pieniędzy na badania, pensum zapewniającego etaty itp. Z podstawową jednak różnicą - dla ergonomii nie ma dotąd żadnego konceptu na rozwój.

I właśnie oczekiwaniem na program działania różnię się w podejściu do problemu od J. Słowikowskiego; zgadzamy się bowiem co do diagnozy: było dobrze, jest źle. Tyle że mój polemista twierdzi, że wszystko zależy od sił zewnętrznych, ja zaś uważam, że decydujące znaczenie ma podejście do przyszłości dyscypliny samego środowiska ergonomistów. Prawdą jest, że wielkie zakłady i zagraniczne, i krajowe, z różnych wspomnianych w artykule J. Słowikowskiego powodów nie będą zainteresowane ergonomią - filie zachodnie dostają gotowe rozwiązania z centrali, krajowe wielkie zakłady zmierzają do nieuchronnego upadku. Małe i śednie firmy w artykule J. Słowikowskiego zostały skwitowane: "ledwie dyszą finansowo, choć ich właściciele dokładnie zdają sobie sprawę z imperatywu innowacyjności, to jednak nie stać ich na inwestycje". Pominę inne wątki w artykule J. Słowikowskiego, bo prowadzą i tak do wniosku, że nic się nie da zrobić, i tak nie prześcigniemy Francuzów, podobnie jak oni nie prześcigną Amerykanów - rzeczywistość trzeba przyjmować ze stoicyzmem i uczyć młodzież, tę, która jeszcze nie uciekła zagranicę. J. Słowikowski, mówiąc ergonomia, ma na myśli ergonomię koncepcyjną, ja zaś szanse na rozruch upatruję przede wszystkim w ergonomii korekcyjnej.

Otóż sądzę, że możliwe jest szczęśliwsze zakończenie. Wymaga ono strategii dla ergonomii (w ogóle). Jej ważnym elementem byłyby pieniądze oraz zmiana wizerunku dyscypliny. Dostarczycielem pieniędzy może być ergonomia korekcyjna, bo tylko ona nie wymaga dużych nakładów. Przy okazji będzie to gra fair - sprawdzanie wartości na konkretach.

Czynię pewne założenie, co do którego chciałbym uzyskać zgodę Czytelników. Czy zgadzają się Państwo, że przeciętne stanowisko pracy można by znacznie jeszcze poprawić, biorąc pod uwagę wymagania ergonomii. Jeśli tak, to przyjrzyjmy mu się dokładniej. Oto potrzeba oświetlenia, najlepiej prawidłowego. Według różnych opracowań wydajność pracy może po korekcie wzrosnąć o kilkanaście lub więcej procent. Przyjrzyjmy się dalej stanowiskom pracy od strony antropometrii - tu można podłożyć podest, tam ustawić podnóżki itd. I znów wydajność powinna wrosnąć. Popatrzmy na dźwiganie - z jakiej płaszczyzny, w jaki sposób pracownicy przemieszczają ciężary itd. Przerabiamy cały alfabet ergonomii korekcyjnej.

Wyobraźmy sobie, że PTERg, czy np. spółka specjalistów, proponuje konkretnemu zakładowi, dobranemu stosownie, a więc z dużym stosunkowo udziałem pracy ręcznej, taki oto kontrakt: Przeprowadzimy ocenę ergonomiczną i wprowadzimy drobne korekty, np. w zakładzie 50-osobowym, nieprzekraczające kosztu 50 tys. zł (1 tys./osobę). Gwarantuje to (deklarujemy) wzrost wydajności, o powiedzmy, tylko 3-5%. To bardzo dużo, jeśli wziąć pod uwagę wartość produkcji przeciętnego zakładu. Ekonomia w kapitalizmie to ekonomia ryzyka. Elementem promocyjnym i budzącym zainteresowanie przedsiębiorców były męskie warunki - jeśli wydajność nie wzrośnie, ergonomiści nie wystawią faktury, prace wykonają bezpłatnie.

Oczywiście można mieć zastrzeżenia metodologiczne. Będą problemy w rodzaju - w stosunku do jakiego okresu szacować wzrost - w stosunku do poprzedniego kwartału, czy analogicznego okresu w roku poprzednim itp. Trzeba też zauważyć, że zakład pracy to żywy organizm, że liczba pracowników może się zmieniać. To są jednak problemy do przezwyciężenia - ekonomiści dokonują znacznie subtelniejszych porównań. Takie działania mogą być kołem zamachowym dla ruszenia z miejsca ergonomii, w przyszłości także koncepcyjnej.

Szanowni ergonomiści, logika jest za wami, to może się udać.

Jerzy Knyziak

Dodaj swój komentarz


Ania: Ergonomia w Polsce ma się żle -wystarczy spojrzeć na strone PTErgu. Wygląda ona tak jakby ta organizacja nic nie robiła. Same tylko uchwały Zjazdu delegatów a żadnych praktycznych informacji. (2004-11-14)

Wzornik: piszę własnie freferat zwiazany z modelowaniem produktu . Pana artykuł obudził wemnie pewne subiektywnie zkalkulowane pojecie,na temat mozliwej mniemanej kondycji ergonomii w naszym pieknym kraju. Jedynie optymistyczny koniec, zutą zabezpieczenia "może " uśiadomił mi werszcie,ze faktycznie " Logika jest po naszej stronie " i prędzej czy pózniej trzeba bedzie zainwestować w ergonomie...pozdrawiam serdecznie (2004-11-29)


Dodaj swój komentarz  
 

©ATEST-Ochrona Pracy 2003

Liczba odwiedzin od 2000 r.: 58389774