ATEST Ochrona Pracy

18 kwietnia 2024 r.

[Najnowszy numer] [Prenumerata] [Spis treści]     

 

ATEST 2/2024

W PIP brakuje kadry rezerwowej, pomysłów, atmosfery sprzyjającej kreatywności.

Trudno o rewolucjonistę

Do sprawy supermarketów takich, jak "Biedronka" czy "Kaufland" nie wracam koniunkturalnie. Od lat kwestionuję dysonans między sprawozdaniami GIP a rzeczywistością. Ostatnie wydarzenia nagłośnione w mediach nieco zatrzęsły GIP, ale bez przesady. Zadecyduje przecież wielka polityka. Po wyborach zmiany są nieuniknione. Pisałem niedawno, że zmiany personalne w PIP nie mają jednak wiele wspólnego z wymową sprawozdań. W kilka miesięcy po pozytywnym skwitowaniu rocznych sprawozdań inspekcji przez ROP i Sejm dochodziło do odwołania T. Sułkowskiego czy T. Zająca. Mam prawo pisać o słabościach inspekcji pracy, bo piszę o nich od lat kilkunastu - począwszy od raportu "Szanujmy inspektorów" sprzed 15 laty. Pytałem już wówczas, dlaczego inspekcji brakuje niezależności, na przykład takiej, jaką dysponuje Najwyższa Izba Kontroli, organ również podporządkowany Sejmowi. Dlaczego w NIK liczba kontroli w poszczególnych latach przypomina sinusoidę, a PIP musi rejestrować stały wzrost lub co najmniej zbliżony do ubiegłorocznego poziom wskaźników kontroli zakładów, mandatów itp.? Przyczyna główna dyktatu statystyki jest oczywista: brakowało i brakuje osobowości - szefa PIP, który byłby w stanie przedstawić inną niż dotąd koncepcję działania inspekcji. Tadeusz Sułkowski wykorzystał koniunkturę, wyraźnie podniósł płace w PIP, zadbał o wizerunek zewnętrzny, podpisywał porozumienia itp., ale na inspekcji się nie znał - nie przeprowadził przecież ani jednej kontroli. Z kolei jego następca, Tadeusz Zając, przeprowadził tysiące kontroli, ale ugrzązł w szczegółach. Czemu służyły wyprawy szefa PIP aby zbadać czy jego podwładni gdzieś na Podlasiu kontrolują rzeczywiście nocną pracę piekarzy, a nie odwiedzają piekarzowej? Niepotrzebna była też nadmierna dyspozycyjność w odwoływaniu okręgowych inspektorów pracy - brakowało argumentów, że nowi są lepsi od starych. Anna Hintz była kompetentnym dyrektorem departamentu prawnego i szkoda, że na tym nie poprzestała. Zapowiedziała na wstępie: "Będę przestrzegać konstytucji i poleceń ROP". Tak być powinno, tyle że zadaniem szefa inspekcji powinno być przekonanie rady, że obecna, niezmienna od dziesięcioleci koncepcja jest wysoce niewydajna, fasadowa.

Szefowie GIP brnęli i nadal brną w schemacie. Straszakiem dla nich (ale wyłącznie dla nich) jest Rada Ochrony Pracy, ciało bez egzekutywy dla kogokolwiek poza szefem PIP. Problemy przygotowane na posiedzenie rady to grube dokumenty, często doręczane na parę dni przed posiedzeniem ROP. Dyskusja kompetentnych nawet osób staje się w tych warunkach powierzchowna, a decyzje urzędnicze. Stwierdza się np. po raz kolejny, że w telewizji brakuje promocji ochrony pracy, po czym ROP pisze pismo do prezesa TV, powołując się na społeczną misję telewizji publicznej, po czym prezes wyrzuca to pismo do kosza itd. Po kilku latach sytuacja się powtarza. Rada chce sama sobie udowodnić, że jest kompetentna, próbuje być dociekliwa. Nikt z jej członków nie mówi, że decydują liczby, ale jest to naturalne. Powtarza się formuła: nie ilość, a jakość. Tyle że nie ma propozycji szefów PIP na czym polegałaby owa jakość. Mieliśmy w tej sprawie konkretne propozycje, np. M. Schumann w numerze 4/2002 "Pożegnanie z biurokracją", ale oficjalnie nikt ich nie zauważył. Dla ilościowej koncepcji działania PIP symptomatyczna jest sprawa supermarketów. Zająłem się nią jeszcze za kadencji T. Zająca - "Ktoś, kiedyś, komuś" (ATEST 4/2001). Otóż w sprawozdaniach PIP narzekano na skandaliczne warunki pracy w supermarketach, ale anonimowo (stąd tytuł mojego artykułu). Pytałem GIP kilkakrotnie o konkretne, najgorsze supermarkety. Ostatnie pismo w tej sprawie do Głównej Inspektor Pracy jej rzecznik skwitowała taką odpowiedzią "jestem zmuszona prosić Pana o trochę cierpliwości" (list napisany 1 września 2004 r.). Czekałem. Teraz mleko się rozlało. Zmieniali się szefowie PIP, zmieniały rzeczniczki. Odpowiedzi były takie same. Przyczyny? Strach, że zarzuty PIP nie obronią się przed prawnikami wynajętymi przez markety za duże pieniądze.

Jeśli nie ma pomysłu na jakość, musi być ilość. Nawet system informatyczny kodowania zaniedbań w PIP sprzyja mnożeniu punktów. Inspektorzy "artyści" na apteczkę (istniejącą) potrafią wydać 7 zarządzeń. Albo taki autentyczny nakaz - nazwę "komisję powypadkową" zmienić na "zespół powypadkowy". Termin realizacji - "niezwłocznie" (czyli ze względu na bezpośrednie zagrożenie zdrowia lub życia). "GW" w tekście o podtytule "Inspekcja stawiała na ilość" donosi, że wiceprzewodnicząca "Solidarności" w PIP Jadwiga Konopka mówi, iż inspektorzy zajmujący się ważnymi, ale pracochłonnymi sprawami są bardzo źle widziani przez przełożonych. Zamiast kilkuset kontroli w "Biedronce" i nakazów - uzupełnić kafelki lub wymienić żarówki - może należało skontrolować tylko 20 sklepów, a dalej analizować systemowo, tak jak podpowiadałem w numerze 6/2004 "Zakłopotany organ państwowy". Można by również ustalić np. normy obciążenia tony/osobę w Portugalii, zbadać, czy mają tam wózki elektryczne i w ten sposób udowodnić tezę o łamaniu u nas praw unijnych.

Problem polega nie tyle na odwołaniu konkretnej osoby, co braku propozycji zmian radykalnych. W PIP brakuje kadry rezerwowej, pomysłów, atmosfery sprzyjającej kreatywności. "Moja" firma obijana jest publicznie niemiłosiernie i nie bardzo ma się czym bronić. Piszę "moja", bo prawie całe życie zawodowe jestem z nią blisko związany i opinia o niej ma wpływ na wizerunek polskiego bhp. Porozmawiajmy, jak poprawić tę sytuację.

Dodaj swój komentarz


Profesjonalista.: Panie redaktorze ! Pana czasopismo jest jedynym w Polsce, które nazywa rzeczy po imieniu. Cieszę się że wprost ukazuje Pan błędy PIP. Instytucja ta potrafi jak widać na przedstawionych przez Pana przykładach oczywiste rzeczy sprowadzić do absurdu. Podam kilka przykładów z kontroli PIP w ostatnim miesiącu przeprowadzonych w małych sklepikach spożywczych : 1. Nakaz - oznakować i wywiesić w pomieszczeniu magazynku ( 2 m x 3m ) max. dopuszczalne obciążenie podłogi. W magazynku składuję się w znikomych ilościach artykułu spożywcze ( czipsy, napoje i inne ). Budynek nie podpiwniczony parterowy. 2. Oznakować dopuszczalne obciążenie półek na regałach spożywczych. Regały z certyfikatami, towar na regałach jak w małym sklepiku artykuły spożywcze : pieczywo, warzywa, owoce, napoje. Oczywiście nakazy trzeba wykonać, ale nie widziałem osoby który po przeczytaniu i zobaczeniu takiego sklepiku nie parsknęła śmiechem czytając te nakazy. Gorzej gdy ci sami inspektorzy nieświadomego małego pracodawcę po znalezieniu takich uchybień informują go że musi zostać ukarany mandatem w minimalnej wysokości 500 zł. Mnijeszego tu informuje Inspektor dać nie może. Obraz chyba jasny i czytelny działań PIP. Panie redaktorze, a może by tak założyć na łamach Pana czasopisma rubrykę, w której czytelnicy mieli by możliwość ukazania na konkterynch przykładach absurdów wynikających z kontroli organów kontroli nad warunkami pracy. Zapewniam że nie zabraknie ich na kolejnych parę numerów Pana czasopisma. (2005-04-20)

MIK: A następne lapsusy z nakazów i wystapień to; zarządzenie w sprawie odzieży jest odrębnym zarządzeniem a nie załącznikiem do regulaminu pracy czyli "brak ", równouprawnienie kobiet-"brak",nie ponumerowane dokumenty w aktach osobowych,zespół powypadkowy nie rozpoczął dochodzenia powypadkowego w dniu wypadku a dzień póżniej-wypadek lekki(skleczenie paluszka) zaistniał o godz.21,15 na II zmianie, brak szafek śniadaniowych,brak śluzy przed wc-projekt zatwierdzony przez rzeczoznawcę-obiekt odebrany przez wszelkie możliwe instytucje,brak wykazu stanowisk pracy na których wymagane są dodatkowe kwalifikacje(mały sklepik- jedno stanowisko sprzedawca) ale to wszystko co napisałem to tzw. małe piwo a teraz najważniejsza sprawa BRAK PRZEGLĄDÓW WARUNKÓW PRACY- brak określenia zasad kontroli warunków bhp w zakładzie pracy ; -określić częstotliwość,wyznaczyć osoby upoważnione do kontroli ,określić sposób ewidencjonowania,odpowiedzialności za wykonanie....... Dotyczy sklepiku spożywczego-właściciel plus jego córka zatr. na umowę o pracę. (2005-04-21)

Ryszard Szozda: Panie Redaktorze Z wielką przyjemnością czytam Pana "wstępne" być może a może właśnie szczególnie dlatego, że mówią o wszystkim wprost. Widzę - od daawna, że wyłapuje Pan wiele bezsensów - i tak trzymać dalej. A teraz nie na temat ale to temat przez Pana poruszony mniem zainspirował. A a propos artykułów - proponuję nowy "dział" a mianowicie - kto nas cytował, gdzie o nas pisali i dlaczego. Nie jest to, jak by się mogło zdawać megalomaństwo ale odpowiednik "listy filadelfijskie" dla praktyków. Może inne wydawnictwa tego typu jak ATEST przyłączą się do tego rankingu ? (2005-04-24)

Ryszard Szozda: Panie Redaktorze Chciałbym jeszcze dodać, że z przyjemnością przeczytam "odpowiedż" PIP - nie z awanturnictwa ale... Jak wiadomo, prasa jest tzw "czwartą władzą" - ale być może pierwszą w kolejności. Zdaję sobie sprawę, że wiele rzeczy można zmienić (czego są przykłady) tylko poprzez zainteresowanie prasy. Tak trzymać Pozdrawiam (2005-04-24)

deem: Powiedział mi pracodawca, który sam wykonuje zadania słuzby bhp, że na PIP ma sposób. Zawsze ma bałagan w teczkach osobowych pracowników! CELOWO! A PIP jak to zobaczy to "grzebie" w tej teczce a pracodawca mu "pomaga szukać dokumentów", zaświadczenia, uprawniania, szkolenia, kartoteka wydawanej odziweży itp., które oczywiscie są ale celowo nieuporządkowane a pracodawca dobrze o tym wie gdzie je ma i kontrola przedłuża się a INSPEKTOR nie ma już czasu kontrolować czy np. wyłacznik podtynkowy jest naruszony i czepiać sie "pierdoł". Pracodawca oczywiscie otrzymuje wystąpienie INSPEKTORA o uporządkowanie AKT osobowych z "ilomaś" tam punktami. Następna kontrola dopiero za rok może dwa. W czasach, gdy akta pracodawca miał uporządkowane, INSPEKTOR stale widział zagrożenia a to wyłącznik a to wiszący przewód a to puszka ze śrubkami zabrudzona itp, itp....:( (2005-04-25)

Paweł: "Nie ma pomysłu na jakość musi być ilość" - jestem przekonany, że ta sentencja kwituje wstępniaka. O jakości kontoli i audytu mógłbym napisać wiele , a nie o tym chciałem dzisiaj. Wielokrotnie na łamach "Atestu" pojawiały się informacje o tym, czym w Polsce jest inspekcja pracy, a czym chcielibyśmy, aby była. Oczywiście, z truzmami nie ma sensu dyskutować. PIP jest zgodnie z ustawą powołany do "Art. 1. ... nadzoru i kontroli przestrzegania prawa pracy, w szczególności przepisów i zasad bezpieczeństwa i higieny pracy." Jednakże istnieją przecież różne sposoby osiągania tego samego celu. Jeżeli wyniki kontroli PIP służyć mają rankingom lub być wykorzystywane w celu przygotowywania danych statystycznych, myślę, że warto powierzyć te funkcję GUS. Ma w tym względzie dużo większe kompetencje. Będą jednak zwolennikiem celowości w każdym działaniu i pragmatykiem z natury, wartość efektów kontroli PIP wypada w mojej ocenie żenująco. Dlaczego? Kontrola jest parodią. Przypomina mi się Monthy Python. Przeczytajcie kiedyś skecz "ROZMOWA WSTĘPNA". Przypomina to dokładnie rozmowę inspektora pracy z pracodawcą. :-) Wielu czytelników "Atestu", wielokrotnie poruszało na tych łamach kwestie związane z celem funkcjonowania PIP. Jeśli doczekamy tych czasów, kiedy Inspekcja za cel działania postawi sobie PREWENCJĘ ,a nie KONTROLĘ - napiszcie proszę.Pochwalę ich. IIu inspektorów słyszało o działaniach korygujących i zapobiegawczych a nie jedynie o korekcie, którą stosują w nakazach? To jest bez przyszłości i celu. Szkoda czasu. Inspektorów i pracodawców. Apel do inspektorów PIP: Zapobiegajcie panowie - szukajcie przyczyn, a nie usuwajcie skutki. Nie tędy droga. (2005-05-06)


Dodaj swój komentarz  
 

©ATEST-Ochrona Pracy 2005

Liczba odwiedzin od 2000 r.: 58356735