ATEST Ochrona Pracy

20 kwietnia 2024 r.

[Najnowszy numer] [Prenumerata] [Spis treści]     

 

ATEST 2/2024

Najżyczliwszy, najbardziej ludzki inspektor ma zwykle inną hierarchię ważności tematów. I pracodawca, i inspektor mają odmiennie ustawiony celownik na hasło "ryzyko akceptowalne".
Konflikt racji nieunikniony.
Wygrywa ten, za którym stoi siła.

Gra o sumie zerowej

Zatelefonowałem do kolegi, inspektora pracy, który, jak się okazało, akurat prowadził kontrolę. Na koniec krótkiej, ale serdecznej rozmowy życzyłem mu tego i owego oraz półżartem (jest człowiekiem dowcipnym) dobrej kontroli. - Dla kogo dobrej? - spytał przytomnie. - Oczywiście dla ciebie - odpowiedziałem uprzejmie. - To znaczy fatalnej dla kontrolowanego - oznajmił dość ponuro. Skończyliśmy rozmowę, ale pozostał lekki ton dwuznaczności, niedopowiedzenia.

Jako absolwent wrocławskiej inspekcyjnej "Sorbony" z czasów jej świetności - wykładowcy tacy, jak Edmund Łątkowski, Arwid Hansen - uznałem, że akurat ten temat i wówczas, i obecnie (śledzę publikacje wewnętrzne PIP), potraktowany jest bardzo powierzchownie. Wyłącznie propagandowo i - trzeba to przyznać - nieszczerze, że oto my, inspektorzy, czynimy wyłącznie dobro, wypełniamy szlachetną misję. A przecież sytuacja aż tak prosta nie jest.

Zanalizujmy sytuację - w wizytacji uczestniczą dwie strony: kontrolujący (inspektor) i kontrolowany (właściciel lub kierownik zakładu). Czy mają wspólny interes? Prawie wszystko świadczy, że nie. Zacznijmy od podstaw - co jest celem kontroli? Ujawnienie nieprawidłowości - niezgodności z przepisami, czego właśnie w imieniu państwa dokonuje inspekcja pracy. Po ujawnieniu błędów i uchybień powinna nastąpić korekta i w rezultacie stan idealny. W praktyce nie wszystkie uchybienia są zauważone, pojawiają się nowe, w związku z czym (na szczęście dla PIP) inspektorzy mają zapewniony stały front robót. Uchybienia można korygować w różny sposób - wskazywać je tryumfalnie (takie bagno!), można bardziej dyskretnie (oj, to nie bardzo zgadza się z przepisami). To treść, a forma? Można dawać krótkie terminy realizacji zarządzeń, można sprawy traktować bardziej liberalnie.

Co człowiek, to nieco inna ocena stanu faktycznego, nieco inna decyzja. Zostawmy jednak na boku cechy charakteru, kompleksy, słabości, przecież ludzkie. Kontrolerzy są uwikłani w system oceny społecznej - zewnętrznej i środowiskowej. Każdy, w tym kontroler, chce także mieć satysfakcję z pracy - chciałby, aby jej efekty były zauważalne nie tylko dla niego, również dla przełożonych i kolegów. Nie ma nic konkretniejszego od tzw. zastosowanych środków prawnych. To fakt niezbity - zarówno w skali mikro, jak i makro - wtedy, gdy roczny urobek PIP przedstawiają jej szefowie na forum Rady Ochrony Pracy lub na plenarnym posiedzeniu Sejmu.

Z liczbami się nie dyskutuje, dlatego tak trudno zerwać ze strategią fetyszyzowania danych statystycznych. Poszukiwanie rosnących liczb za wszelką cenę, psuje jakość. Jeśli jeden ważny punkt zarządzenia wymienia się na kilkanaście drobnych, jakości nie widać. Jeden = jeden.

Nowe kierownictwo inspekcji zapowiada zmiany postulowane przeze mnie od lat - więcej doradztwa, informacji. Tyle, że taka zmiana wymaga bardzo mocnego przygotowania w PR - środkach masowego przekazu. Przygotowania społeczeństwa, że będziemy płynęli "pod prąd". To nieprosta sprawa.

"Inspektor nie jest misjonarzem" - powtarzał przed laty przy każdej okazji mój opiekun podczas praktyk inspekcyjnych. Przeżyłem w inspekcji pracy różne okresy, w tym zwolnień niektórych zakładów od nadzoru, okresy zmniejszenia czy wręcz zawieszenia polityki karania. Był krótki okres doktryny: "my tylko pomagamy zakładom, działamy w ich interesie". Jeden z dyrektorów oświadczył mi wówczas żartobliwie: "Niech mi inspekcja nie pomaga, wystarczy, że nie będzie przeszkadzać".

Właśnie pracodawca - druga strona - czego oczekuje od kontroli? Przede wszystkim ma nadzieję, że do kontroli nie dojdzie, a jeśli już to... oczekuje ludzkiego potraktowania. Dobre sobie. Inspektor jest przede wszystkim urzędnikiem wyposażonym w procedury i przepisy. Najżyczliwszy, najbardziej ludzki inspektor ma zwykle inną hierarchię ważności tematów. I pracodawca, i inspektor mają odmiennie ustawiony celownik na hasło "ryzyko akceptowalne". Konflikt racji nieunikniony. Wygrywa ten, za którym stoi siła.

Zatem i ciągle - im lepsza kontrola dla inspektora, tym gorsza dla pracodawcy. Z grubsza biorąc, jest to gra o sumie zerowej, jeśli jeden wygrywa, to drugi traci.

Istnieją nieliczne wyjątki od tej reguły, na przykład zakłady wyróżniające się w konkursie dla pracodawców. Ale i tu miłość nie jest całkiem bezinteresowna. Przy pewnym wysokim poziomie zainwestowania w bhp opłaca się ten proces kontynuować - ze względu na public relation. Tak więc z uwagi na charakter stosunków kontrolujący - kontrolowany, trudno jest o inny układ niż dotychczasowy: wygramy - przegramy. Postulowany system znacznego wzmocnienia doradztwa, w obecnych realiach jest sprawą trudną. Do systemowych dodam jeszcze inne powody.

Do doradztwa niezbędna jest ogromna wiedza i ustawiczne dokształcanie się. Wymaga ono stałego czytania fachowych czasopism i norm, śledzenia rynku ochron zbiorowych, indywidualnych, zgłębiania ogromnej i skomplikowanej wiedzy na temat maszyn itd., itp. Także studiów podyplomowych. Swoją drogą, dziwi, że specjalista bhp musi mieć ukończone studia podyplomowe, a inspektor pracy nie. Takiego statusu nie ma Ośrodek PIP, który kształci od podstaw ludzi zwykle spoza branży behapowskiej. Studia podyplomowe podejmują z reguły ludzie, którzy w dziale bhp przepracowali całe lata - wiedzą co jest ważne, a co nie. Spośród inspektorów, nieliczni.

Nieporównanie łatwiej jest kontrolować innych według reguł gry o sumie zerowej. Trudno jednak zmienić te reguły, bo do skutecznej, a nawet spektakularnej kontroli wystarczy znać rozporządzenie ministra pracy o ogólnych przepisach bhp.

Dodaj swój komentarz


x: Dlatego tez kontrolerom łatwiej było unicestwić Departament Warunków Pracy i pozostać pod " skrzydłami " Sejmu, niz zdobywać kwalifikacje jak szaraczki z bhp. (2006-08-30)

JAK: Artykuł jest typu BLE BLE BLE i nic nie wnosi...:( (2006-09-07)

R. Czaplikowski: Poszczęściło się " JAK-owi"-amnie ktoś tu blokuje . (2006-09-07)


Dodaj swój komentarz  
 

©ATEST-Ochrona Pracy 2006

Liczba odwiedzin od 2000 r.: 58393794