Dziś mogę powiedzieć, że W. Gudalewicz oddał w moje ręce losy stowarzyszenia, a nie było to poprzedzone sympatią do mojej osoby, ponieważ wiele razy wypowiadał pod moim adresem cierpkie słowa, z nadzieją, że się spełnią.
Po objęciu tej funkcji sekretarza zauważyłam wiele nieprawidłowości w prowadzeniu sekretariatu oraz brak wielu dokumentów, protokołów i uchwał.
Organizowanie sekretariatu po dwóch latach działalności Stowarzyszenia było trudne, a nawet niemożliwe, lecz te trudności pozwoliły mi złożyć doświadczenie w pracę stowarzyszenia.
Pan Andrzej Stankiewicz był wówczas wiceprezesem i On właśnie winien pełnić swoje obowiązki do chwili zwołania Nadzwyczajnego Zjazdu Delegatów i tutaj historia się powtarza - stan zdrowia nie pozwolił na wykonywanie tak odpowiedzialnego zadania.
Wobec powyższego pozostali członkowie Zarządu Głównego na czele z Wiesławem Śliwą, prezesem oddziału w Końskich postanowili zwołać Zjazd Nadzwyczajny.
W skład zespołu organizującego Zjazd Nadzwyczaj weszli, tzn. dobrowolnie przyjęli na siebie ten obowiązek:
Wiesław Śliwa - przewodniczący
Sławomir Ciołek z Lublina,
Andrzej Brygoła z Lublina,
Janusz Paździor z Krakowa,
Jadwiga Polaczek z Jeleniej Góry.
Do organizowania tego Zjazdu czynnie włączył się oddział w Gdańsku, z prezesem Stanisławem Stadlerem. Wszyscy prezesi zostali poproszeni o zgłoszenie delegatów na Zjazd, lecz nie wszyscy odpowiedzieli na tą prośbę. Na Zjazd przybyło 72 delegatów. Delegowanych 99.
Po długim okresie przygotowań niezależnych od zespołu nadszedł dzień w którym mogliśmy spotkać się z delegatami.
|