Dokładam swoją cegiełkę do spełnienia marzeń innych ludzi
Rozmowa z Agatą Popek operatorką żurawia wieżowego
Agata Popek
Paulina Kaca: Kilka słów o sobie...
Agata Popek: Mam 44 lata i jestem mamą pięciorga cudownych dzieci: Moniki, Kasi, Mateusza, Patrycji i Kuby oraz babcią dwójki kochanych wnucząt: Majeczki i Krystiana. Mam wspaniałego męża Dariusza. Z zawodu jestem krawcem odzieży damskiej lekkiej, jednak życie napisało dla mnie inny scenariusz i obecnie jestem operatorką żurawia wieżowego. Praca zabiera mi dużo czasu, jednak każdą wolną chwilę staram się spędzać z rodziną. Moją największą pasją były i są konie; kiedyś kilka lat jeździłam konno na warszawskim Służewcu jako dżokej amator, gdzieś w głębi serca marzy mi się powrót do jazdy rekreacyjnej.
Którą wersję pani woli: operator czy operatorka?
Zdecydowanie - operatorka.
Jak to się stało, że jest pani operatorką żurawia?
To był czysty przypadek, zbieg okoliczności. Przez trzy lata pracowałam w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej jako pracownik porządkowy. Jestem osobą, która nie boi się żadnej pracy, a po wieloletnim okresie macierzyństwa i opieki nad dziećmi kobiecie bardzo ciężko wejść na rynek pracy. W teatrze odbywał się gruntowny remont i jeden z panów z ekipy remontowej był w trakcie kończenia kursu na operatora żurawi wieżowych. Zaproponował mi zrobienie takiego kursu. Oczywiście w pierwszej chwili była to dla mnie propozycja absurdalna, bo gdzie kobieta na żuraw. Jednak po kilku rozmowach i zachęceniu, bym chociaż raz weszła na górę i zobaczyła jak ta praca wygląda - skusiłam się (w końcu nic nie traciłam, a mówi się, że "kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana"). Oczywiście skorzystałam z zaproszenia, by wejść na żuraw, widok był niesamowity, tam na górze jest po prostu pięknie. A już w przerwie śniadaniowej spróbowałam swoich sił w obsłudze tej wielkiej maszyny. Wtedy też podjęłam decyzję, że zrobię kurs i zostanę operatorką, a perspektywa zostania w Warszawie pierwszą panią operator bardzo mnie motywowała. Ukończyłam kurs i operatorką żurawia jestem od 2016 roku.
Kobieta obsługująca żuraw to rzadki widok.
Nie zawsze tak było. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego wieku operator żurawia był popularnym zawodem zarówno wśród mężczyzn, jak i kobiet. Później liczba operatorek gwałtownie zmalała. W chwili, kiedy ja robiłam uprawnienia, w Polsce było tylko cztery czy pięć pań obsługujących żurawie. W Warszawie po długiej przerwie byłam pionierką. Od tamtej pory operatorek z każdym rokiem przybywa.
Powszechnie przyjęło się, że operator to męski zawód. Jak pani się w nim odnajduje? Z jakimi trudnościami musi sobie pani radzić?
Do największych trudności, z jakimi zmagają się operatorki i operatorzy, trzeba zaliczyć pracę z robotnikami zza wschodniej granicy i ich braki w przestrzeganiu przepisów bhp. Również pracę po więcej niż 8 godzin dziennie, mimo iż przepisy rozporządzenia określają jasno, ile godzin może pracować operator od momentu wejścia do momentu zejścia z żurawia. Panują teraz upały, więc uciążliwy jest również brak klimatyzacji, a wentylatory niestety tylko mielą ciepłe powietrze w kabinie, nie obniżając temperatury. Wiadomo, brak toalety na górze to też jest trudność.
Czy spotkała się pani w środowisku budowlanym czy też prywatnym z jakimiś uwagami odnośnie do swojego stanowiska? Jak odbierają panią koledzy?
Pojawienie się kobiety na budowie dla panów zawsze jest atrakcją. Mężczyźni często jeszcze z niedowierzaniem patrzą na mnie, gdy mówię, że będę pracować na żurawiu. Bywa, że nawet żartują, jednak po pierwszym dniu pracy nabierają dystansu i szacunku do mojej osoby. Niestety kobiety mają trochę trudniej, bo żeby zasłużyć sobie na równe traktowanie muszą udowodnić mężczyznom, z którymi pracują, że są dobre w tym co robią.
Jak wygląda dzień pracy na żurawiu?
Każdy dzień pracy zaczyna się od 7.00, w ciągu dnia są dwie półgodzinne przerwy o 10.00 i o 14.00. Rano po przyjściu na budowę podchodzę do żurawia i po drabince, szczebelek po szczebelku, wchodzę na samą górę. Komunikacja z dołem odbywa się przez krótkofalówki.
Jakie warunki panują w kabinie żurawia? Jak rozwiązana jest sprawa przerw na posiłek?
Operator żurawia nie ma wielkiego komfortu, kabiny są małe, najczęściej stare, zdarzają się przerdzewiałe, a nawet niekompletne. W nowych, a takich jest wciąż mało, komfort jest znacznie większy, począwszy od wielkości kabiny, wyposażenia po klimatyzację, która staje się niezbędna w upalne dni. W ubiegłym roku wielu operatorów narzekało na bardzo wysokie temperatury dochodzące nawet do 50oC. Doszło do trzech przypadków zasłabnięć operatorów w kabinach z powodu wysokich temperatur. W tym roku znowu mamy ogromne upały. Tak jak wspomniałam przerwy są dwie: jedna o 10.00, druga o 14.00 i to operator decyduje, czy podczas przerwy schodzić na dół na posiłek, czy zjeść go w kabinie.
Na jakiej maksymalnej wysokości pani pracowała?
Miałam przyjemność pracować na wysokości 76 metrów. Przy takiej wysokości, jak i każdej innej, bhp jest takie samo. Natomiast trzeba podkreślić, że wejście po drabinkach nie jest jakoś szczególnie zabezpieczone.
Jaką najstraszniejszą przygodę przeżyła pani podczas pracy?
Nie miałam strasznych przygód. Natomiast w zeszłym roku przeżyłam coś przypominającego burzę piaskową, która wzięła się znikąd. Nie miałam nawet możliwości zejścia z żurawia. Nie było to aż tak przerażające, ale adrenalina podskoczyła...
Co daje największą satysfakcję w tej pracy?
Świadomość, że dokładam swoją cegiełkę do spełnienia marzeń innych ludzi. Jadąc rano do pracy czy po południu przez Warszawę widzę budynki, w których mieszkają. Nowi mieszkańcy mają swoje pierwsze wymarzone mieszkania, a w biurach ludzie mają pracę. To bardzo budujące i niesamowicie przyjemne uczucie.
Wywiad ilustrujemy zdjęciami wykonanymi przez Agatę Popek z kabiny żurawia.
Bhp przy obsłudze żurawi poświęciliśmy dwa artykuły w czerwcowym ATEŚCIE: "Bezpieczeństwo obsługi żurawi", "Żurawie - co jeszcze wymaga zmiany?", które są dostępne w Portalu Informacji Technicznej.
Dodaj swój komentarz
Gerard: Warto zobaczyć co opowiadają o warunkach pracy inni operatorzy żurawia w Polsce - ciekawy watek dotyczący o temperatury w kabinie: https://www.youtube.com/watch?v=Nmnb_VcZONE (2019-08-13)
Gerard: Ile trwa "złota godzina" przy zawale serca operatora żurawia? Operator żurawia w Warszawie poczuł ból w klatce piersiowej. Miał poniekąd szczęście, że w jego przypadku akcja ratunkowa trwała jedynie 4h - zapewne poza Warszawą nie udałoby się tak szybko zorganizować ekipy do ściągnięcia go z dźwigu.. https://www.o2.pl/artykul/warszawska-wola-operator-dzwigu-zaslabl-na-wysokosci--metrow-6421626407630465a (2019-09-09)
Dodaj swój komentarz
|