ATEST Ochrona Pracy

29 kwietnia 2024 r.

[Najnowszy numer] [Prenumerata] [Spis treści]     

 

ATEST 2/2024

Żądza sukcesu

Rozmowa z Kamilą Porczyk, mistrzynią Polski i świata w fitness.

Kamila Porczyk Kamila Porczyk - 24 lata, znak zodiakalny: Rak; absolwentka Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach (rozmawialiśmy w dwa tygodnie po obronie przez nią pracy magisterskiej), obecnie na tej samej uczelni studiuje zarządzanie i marketing w sporcie. W wieku dziewięciu lat zaczęła uprawiać akrobatykę - w 1991 r. zdobyła tytuł wicemistrzyni Polski w konkurencji żeńskich dwójek. W 1995 r. zdobyła tytuł wicemiss nastolatek w Kielcach. Była szefową cheerleaders podczas meczów koszykarzy Zagłębia Sosnowiec. Fitnessem jako dyscypliną sportu zajmuje się niespełna dwa lata. W pierwszym swoim sezonie zdobyła mistrzostwo Polski, wicemistrzostwo Europy i mistrzostwo świata, w drugim - mistrzostwo Polski, mistrzostwo Europy i przygotowuje się do startu w mistrzostwach świata w Brazylii (gdy ten numer "Atestu" trafi do rąk czytelników znane już będą wyniki mistrzostw w Rio de Janeiro).

Czy uprawianie sportu, czy fitness traktuje Pani jako swoją pracę?

Tak, można to nazwać pracą, ponieważ podchodzę do tego bardzo profesjonalnie. Praktycznie cały dzień poświęcam mojej dyscyplinie. Natomiast nie można jej nazwać pracą ze względu na wynagrodzenie. W Polsce nie traktuje się sportowców zbyt poważnie. Uważam, że cierpimy na deficyt mistrzów świata i złotych medalistów z różnego rodzaju dyscyplin sportowych. Zamiast pomagać sportowcom, kładzie się im kłody pod nogi. Bez przerwy słyszy się o mniejszych pieniądzach na sport. Niestety, fitness to taka dyscyplina - i nie tylko ta - która wymaga praktycznie całkowitego poświęcenia. Jeśli ktoś jeszcze studiuje, to nie ma szans na zarabianie pieniędzy. Można sobie ewentualnie dorobić na jakichś pokazach. U nas bardziej stawia się na reality show niż na promocję sportu. Do pewnego momentu robi się wszystko dla satysfakcji, ale nie oszukujmy się, człowiek zaczyna myśleć o przyszłości, sama satysfakcja nie wystarcza.

Ale da się z tego wyżyć?

O tyle, o ile. Jako osoba prywatna jestem w punkcie wyjścia: mieszkam w aka demiku, na parapecie mam pełno pucharów, trochę medali w torbie i to wszystko. Pieniądze od sponsora wystarczyły mi na przygotowanie się i wygranie mistrzostw świata i Europy. Wszystko zainwestowałam w siebie w sensie sportowym, a jako osoba prywatna nie skorzystałam z tego.

Proszę opisać zwykły dzień treningu. Wstaje Pani o...

Różnie, nie mam określonej godziny wstawania; wstaję, gdy organizm się rozbudzi, gdy się wyśpię. Sen w tej dyscyplinie jest bardzo ważny, jest podstawą; sen i jedzenie. Wstaję, biegnę na półtorej godziny na siłownię, na rowerek. Po tym treningu gotuję sobie jedzenie na cały dzień, ponieważ jem o ściśle określonych godzinach, tylko wybrane produkty w odmierzonych ilościach. Później na sali gimnastycznej szlifuję układ, elementy gimnastyczne, pracuję nad choreografią, jeszcze raz idę na siłownię, a dzień kończę półtoragodzinnym treningiem na rowerku. Wracam późno, ostatni posiłek i spać.

Dlaczego fitness? Jak Pani trafiła do tej dyscypliny sportu?

Żądza sukcesu - zawsze trenowałam wyczynowo i chciałam wygrywać. Od dziewiątego roku życia uprawiałam akrobatykę sportową. Nie miałam prawdziwego dzieciństwa, mieszkałam w Kielcach bez rodziców, żeby móc trenować. Tata jest leśniczym pod Kielcami, więc musiałam mieszkać na stancji. Moim największym sukcesem w akrobatyce był srebrny medal w mistrzostwach Polski. Czułam pewien niedosyt, zawsze chciałam czegoś więcej. Zawsze marzyłam o Mazurku Dąbrowskiego i udało mi się. Akrobatyką zajmowałam się także na początku studiów w katowickiej AWF. Zrezygnowałam jednak, nie widząc dla siebie przyszłości w tym sporcie. Została po tym jakaś pustka w życiu, dotychczas cały czas trenowałam, a tu nagle nic. Poza tym przybyło mi trochę kilogramów i postanowiłam - jak każda dziewczyna - odchudzać się. A że na katowickiej AWF studiował Marcin Jabłoński, były mistrz Polski w kulturystyce, zwróciłam się do niego z prośbą, żeby rozpisał mi dietę i trening. Okazało się, że daję sobie radę z dietą i treningiem, nieźle idzie mi na siłowni i mam genetyczne predyspozycje do budowania sylwetki. Pomyśleliśmy z Marcinem, że można wykorzystać moje umiejętności nabyte podczas uprawiania akrobatyki i tak wystartowałam w zawodach fitness.

Gdyby miała Pani sformułować krótką definicję tej dyscypliny, to...

Kamilą Porczyk Powiedziałabym przede wszystkim, że jest tu pewne pomieszanie pojęć. Fitnessem nazywa się teraz wszystko: kluby, siłownie, gazety branżowe. Oczywiście, fitness to także zdrowy styl życia, zgrabna sylwetka, sprawność fizyczna. Natomiast jeśli chodzi o fitness w sensie sportowym, to jest to dyscyplina, w której rywalizuje się w dwóch rundach. Runda sylwetkowa oceniana jest przez sędziów, którzy sędziują również na zawodach kulturystycznych - w tej rundzie oceniane są rzeźba i delikatność umięśnienia, proporcje sylwetki, chodzi się w butach na obcasach i w bikini, stroje są kolorowe, mamy dopracowane makijaże i fryzury, ciała natarte brązerami. Stajemy jedna obok drugiej, przodem, bokiem i tyłem do sędziów. Druga runda to układ dowolny, w którym brane pod uwagę są ogólne wrażenie artystyczne, elementy siłowe, gimnastyczne i taneczne; trwa dwie minuty, stroje są dowolne. Ten układ wykonuje się do wybranej przez siebie muzyki. Na podstawie tych dwóch rund zawodniczka dostaje ogólną ocenę.

Czyli razem: kulturystyka, gimnastyka, taniec, akrobatyka...

Wielu ludzi myli fitness z kulturystyką. Między kulturystyką a fitnessem jest spora przepaść jeśli chodzi o rozmiary...

Rozmiary mięśni?

Tak. Jednak, podobnie jak w kulturystyce, ważne są rzeźba mięśnia i odtłuszczenie sylwetki.

W jakim rytmie występują zawodniczki fitness, kiedy odbywają się główne zawody w tej dyscyplinie?

Mamy dwa sezony: wiosenny i jesienny. W sezonie wiosennym są mistrzostwa Polski i Europy, w jesiennym - puchar Polski i mistrzostwa świata. Oczywiście oprócz tego organizowane są różne zawody w wielu krajach, na które zaprasza się tylko czołówkę zawodniczek.

Czy fitness to dyscyplina tylko dla pań?

W Polsce i w tej federacji sportowej, w której występuję - tak, tylko dla kobiet.

Mówi Pani o dużym znaczeniu kuchni, jedzenia. Czy właśnie między innymi w diecie tkwi tajemnica Pani sukcesów?

Moja dieta oparta jest na wiedzy książkowej i wieloletnim doświadczeniu ludzi, z którymi współpracuję. Obecnie do zawodów przygotowuje mnie trener Rafał Witkowski z Kielc. Dieta jest bardzo ważna. Żeby zbudować piękne mięśnie trzeba się odpowiednio odżywiać. Dlatego oprócz diety stosuję m.in. różnego rodzaju suplementy witaminowe i odżywki. Trzeba budować mięśnie, a nie tkankę tłuszczową. Mięśniom trzeba dostarczyć białka i węglowodany, dla mnie najlepszym ich źródłem są gotowane mięso i ryż.

Ile trwa ten okres przygotowawczy?

Około trzy, cztery miesiące, ścisły okres przygotowawczy, największa "jazda" zaczyna się na cztery tygodnie przed zawodami. Wszystko ściśle odmierzone, ani grama cukru, żadnych owoców. Tylko ryż, jajka i gotowane piersi kurczaka. Pięć razy dziennie o tej samej porze. Tuż przed zawodami jedzenie jest całkowicie jałowe, nie może zawierać soli. Piję wtedy bardzo mało wody, żeby skóra była jak najcieńsza, a mięśnie dobrze widoczne.

Dlaczego trzeba wystrzegać się soli?

Bo ona "przyciąga" wodę do organizmu. A, jak już powiedziałam, im mniej wody, tym lepiej widoczna jest rzeźba mięśni. Wszystkie włókna mięśni powinny być dokładnie widoczne, nie można pozwolić sobie na to, żeby przysłaniały je tłuszcz lub zbyt nawodniona skóra.

Są takie okresy, w których może sobie Pani pozwolić na normalne jedzenie?

Jestem normalnym człowiekiem i czasami normalnie jem. Zdarza się to najczęściej tuż po zawodach. Schodzę ze sceny i zjadam niesamowite ilości cukierków, czekolady, lodów i tak dalej. Ale to tylko przez chwilę, zaraz wracam do swojego stylu życia, bo wiem, że objadanie się nic nie da i będę musiała włożyć wiele pracy, żeby wrócić do formy.

Czy zdarzają się strach, poczucie zagrożenia w czasie występu, że się upadnie, że może coś się stać?

Nie, uważam się za profesjonalistkę i jeżeli jest dla mnie jakiś niepewny element, to go po prostu nie wykonuję. Nie improwizuję, ograniczam się do ćwiczeń, które mam "obskakane", są to już dla mnie pewne nawyki ruchowe. Mogę je zrobić bez zastanowienia, po przebudzeniu w środku nocy. Oczywiście, jest jakieś ryzyko, ale nigdy nie nastawiam się pesymistycznie. Jeśli zdarza się coś nieprzewidzianego, są to z reguły sprawy techniczne. Na mistrzostwach świata urwało mi się ramiączko od stroju i musiałam zejść ze sceny, żeby nie wystąpić za chwilę w topless. W czasie występu trzeba zachować ostrożność w zależności od pewnych warunków technicznych. Zdarza się, że wykładzina jest źle zamocowana, że scena jest mała i trzeba uważać, żeby się zmieścić, że scena nie "oddaje" tak, jak powinna, tylko się wręcz "zapada". Ale nie odniosłam natomiast nigdy żadnych kontuzji czy urazów.

Jakie cechy charakteru musi mieć zawodniczka fitness?

Upór i silny charakter. Chociaż muszę przyznać, że czasem ciężko mi znieść dietę i rygor treningów. Trzeba być odpornym na stres, który znacznie się powiększa przed zawodami; szczególnie dotkliwe są dla mnie brak cukru w organizmie i świadomość, że każde miejsce oprócz pierwszego to klęska. Muszę dodać, że zdenerwowanie ustępuje przed wyjściem na scenę - lubię występy i rywalizację, dla mnie to jest jeden wielki żywioł. Poza tym trzeba wiedzieć, czego się chce i iść za ciosem.

Na sukces współczesnego sportowca pracuje cały zespół. Kto Pani pomaga w treningach, w przygotowywaniu występów?

Z tym zespołem to jest tak, że jeśli są pieniądze, to jest i zespół. Mam szczęście, że studiuję na katowickiej AWF. Wielu ludzi mi tutaj pomaga, współpracuję z trenerami, lekarzami. Mam tu wielu przyjaciół. Na przykład Ania Kosowska, mistrzyni Polski w tańcu latynoamerykańskim i Mirka Czech, zajmująca się gimnastyką artystyczną, pomagały mi w choreografii. Z trenerem Adamem Markowskim szlifuję akrobatykę. Pomaga mi Henryk Wieczorkowski z klubu No Limits z Wrocławia, w którego barwach teraz startuję. Wielu ludzi pracuje nad moim sukcesem, ale nie można tego nazwać zespołem. Są to przyjaciele, którzy mi pomagają.

Jest Pani współautorką książki o odchudzaniu. Skąd taki pomysł?

Był to pomysł Adama Zająca, pracownika naszej uczelni. On już wcześniej miał zarys tej publikacji od strony naukowej, teoretycznej. A mnie namówił, żebym napisała część praktyczną. Powiedział: napisz coś, przecież tydzień temu skończyłaś się odchudzać. W książce napisaliśmy prawie wszystko o odchudzaniu, treningu, suplementach, wpływie hormonów i innych czynników na odchudzanie, także o otyłości jako chorobie cywilizacyjnej. Książka pojawi się wkrótce na rynku.

Wszystkie tytuły zdobywa Pani w fitnessie amatorskim. Czy myślała Pani o zawodowstwie?

W Polsce nie ma fitnessu zawodowego. Żeby w ogóle dostać się do federacji fitnessu zawodowego trzeba być mistrzynią świata. Najpierw startuje się w eliminacjach, a po ich przejściu w zawodach Fitness Olimpia, w których można już zarabiać pieniądze. Ale jest tam niesamowita konkurencja. Stolicą fitnessu zawodowego jest Kalifornia, jednak ewentualny wyjazd tam, to dla mnie przyszłość jeszcze bliżej nieokreślona. Wiąże się to przede wszystkim z dużymi nakładami finansowymi. Na razie chciałabym skończyć drugi kierunek na akademii i uprawiać fitness. Trudno powiedzieć, co będzie w przyszłości. Jeśli zacznę partaczyć rzemiosło, to się wycofam. (śmiech)

Naszą rozmowę kończymy na kilka minut przed wieczornym treningiem. Przygotowuje się Pani intensywnie do mistrzostw świata w Rio de Janeiro. Życzę powodzenia.

Nie dziękuję, żeby nie zapeszyć.

Robert Kozela
fot. Artur Knyziak i archiwum Kamili Porczyk

Dodaj swój komentarz


Kaśka: Wywiad z Kamilą Porczyk strasznie mi się podoba.Śledzę jej karierę i uważam żejest świetną zawodniczką fitness.Szkoda tylko, że nie umieściliście więcej jej zdjęć i tytułu książki.Reszta jest ok. (2002-01-7)

on: o tak wiecej zdjec Kamila jest wedlug mnie najpiekniejszą Polska fitneska i az szkoda ze nigdzie nie ma zdjec :( (2002-02-11)

M: buziak dla Kamili (2002-03-2)

ssdd: qrde za mało stron fruwa w necie ze zdjeciami kamili (2002-06-21)

Monika matusiak: Hej stanowczo zgadzam się iż jest za mało zdjęć Kamili, ktora jest wspaniałą kobietą Dla mnie osoby bardzo dbającej o siebie i o dietę to bardzo cenne, by takie osoby jak Kamila podpowiadały nam jak to robić Szkoda też że nie wiem jakiego tytułu ksiązki szukać o której mówi Kamila.A to przecież ważne, by móc z niej skorzystać Serdecznie pozdrawiam, Monika (2002-07-2)

Pawel i Maciek (CI z pociągu): Cześć Kwiatuszku jesteśmy z tobą trzymamy za Ciebie kciuki Gratulujemy zlota w Kijowie (2002-09-29)

Bartek: Wspaniała zwodniczka,piękna kobieta i sympatyczna osoba.Szkoda ze tak mało jest jej zdjęć.Serdeczne pozdrowienia dla naszej Mistrzyni (2002-11-19)

Mati: Kamila jest piękna jej rzeźba jest najlepsza tylko troszke mało muskularna ale takie lubie (2003-06-6)

mike: Kamila jeste piękna. Jednak wolałbym żeby przezóciła się na kulturystykę czemu tego nie zrobi?? (2003-12-21)

Trep: znawco piękna Kamili , oszczędzę sobie kilku przymitników, które mam ochotę ............... ale "przerzuciła " pisze się przez rz i u zwykłe (2003-12-21)


Dodaj swój komentarz  
 

©ATEST-Ochrona Pracy 2001

Liczba odwiedzin od 2000 r.: 58560114