Kto jest kim
Lista nazwisk w bazie danych "Kto jest kim" ATEST 7/2001
Longin Matys
 Longin Matys
Inspektorzy, zwłaszcza okręgowi inspektorzy pracy, hobbystycznie zajmują się najczęściej łowiectwem lub zbieractwem. Longin Matys ma inne zainteresowania. Zdarzało się, że po całym tygodniu pracy wsiadał w nocny pociąg, aby wylądować z rana na przykład w Krakowie, gdzie w Muzeum Narodowym dobiegała właśnie końca wystawa Chagalla albo w Arsenale wystawa grafiki Dürera. W ten sposób odwiedza także muzea Poznania, a nawet Kielc i Radomia, nie wspominając o regularnym odwiedzaniu muzeów stołecznych.
Potrafi oprowadzać jak przewodnik po różnych polskich muzeach, na przykład Historii Architektury we Wrocławiu, gdzie zna każdy szczegół. Ale panem na włościach czuje się u siebie, w Lublinie, gdzie zna historię prawie każdego obrazu i rozprawia ze znawstwem o szczegółach. Obraz Matejki "Unia Lubelska", znajdujący się akurat w Lubelskim Muzeum na Zamku, jest dla niego pretekstem do rozważań na temat zafałszowań (na ile zamierzonych?) u wielkich naszych mistrzów. Ileż to anachronizmów potrafi wymienić w związku z tylko jednym słynnym płótnem "Bitwa pod Grunwaldem". Broń, której używano w tej bitwie pochodzi z różnych okresów, różnych kultur - jakich, to właśnie potrafi precyzyjnie opisać. Swoimi zainteresowaniami wprawia w niemałą konfuzję kolegów z innych miast. Pytanie w rodzaju "czy skończyła się u was wystawa Klimta z jego ostatniego okresu?" wprawia w zakłopotanie większość rozmówców. Bo myślą gorączkowo, kombinują kto to Klimt, pewnie malarz, ale co on malował, kiedy i gdzie? Powstaje przy okazji kłopotliwe pytanie: czy człowiek wykształcony, choćby to był i inspektor pracy, może nie wiedzieć kim jest np. Tadeusz Brzozowski (malarz) albo Adam Myjak (rzeźbiarz).
Longin jednak nie znęca się nad kolegami - po wysondowaniu, że rozmówcę sztuka kompletnie nie interesuje przechodzi do spraw zupełnie innych, choćby inspekcyjnych.
Całe swoje życie zawodowe związał z inspekcją pracy, w różnych jej wcieleniach i na różnych stanowiskach: najdłużej kierował lubelskim okręgiem PIP.
Jego rodzina mieszka w Lublinie od co najmniej pięciu pokoleń, tyle zdołał się dogrzebać w dokumentach. Jego ojciec był samodzielnym budowniczym, dziś powiedzielibyśmy technikiem budowlanym co musiało mieć wpływ na życiowe wybory syna. Longin ukończył Technikum Budowlane Ministerstwa Budownictwa Przemysłowego (było takie ministerstwo w czasach wielkich budów socjalizmu). Po maturze trzy lata przepracował w branży na różnych stanowiskach - majstra, inspektora nadzoru. Zdecydował się później na dzienne studia w UMCS. Magistrem praw został w roku 1964. Rok później podjął pracę w lubelskim Okręgowym Inspektoracie Pracy jako inspektor ds. prawnych. Inspekcja przechodziła różne reorganizacje, a on siłą rzeczy w nich uczestniczył - w 1977 roku został Wojewódzkim Inspektorem Pracy w Lublinie. Doskonalił swoje kwalifikacje prawnicze - w 1969 roku odbył aplikację sądową i zdał egzamin sędziowski, w trzy lata później zdał egzamin radcowski. Mógł więc wykonywać różne funkcje w wymiarze sprawiedliwości i obsłudze prawnej, mógłby założyć swoją kancelarię prawniczą. Wybrał doskonalenie umiejętności w zakresie prawa pracy - był m.in. zastępcą przewodniczącego Kolegium Orzekającego przy WRZZ w Lublinie (na początku lat siedemdziesiątych) i ławnikiem w Okręgowym Sądzie Pracy i Ubezpieczeń Społecznych w swoim macierzystym mieście (1975-82).
W 1981 roku Główny Inspektor Pracy powołał go na stanowisko zastępcy Okręgowego Inspektora Pracy, a po czterech latach prezes NIK (właśnie on reprezentował PIP przed władzami państwowymi) powołał go na szefa okręgu PIP w Lublinie. Kierował nim przez 15 lat.
W połowie 1999 r. Longin Matys poczuł, że dni jego funkcji kierowniczej są policzone. Po gruntownej kontroli zorganizowanej przez Główny Inspektorat Pracy na omówienie wyników zjechał sam szef inspekcji. Wiadomo w okręgach inspekcyjnych, że takie podsumowanie kontroli bywa zwykle gwoździem do trumny. Kierownictwo odjechało tym razem bez słowa, ale odwołanie dotarło i tak za kilka miesięcy. Wręczył mu je osobiście szef PIP.
Longin Matys został zwykłym inspektorem pracy, choć można wątpić, czy w ten sposób wykorzystuje się w interesie firmy prawnika o bardzo wszechstronnych kwalifikacjach.
Miał wiele zasług społecznych dla regionu i dla inspekcji pracy. W roku 1975 współorganizował z TNOiK chyba pierwsze w kraju Podyplomowe Studium dla Techników BHP. Doceniono jego zasługi dla bhp, dla Izby Rzemieślniczej. Uhonorowano go różnymi medalami i wyróżnieniami z Krzyżem Kawalerskim włącznie.
Myślę, że największą satysfakcję sprawiają mu zaproszenia na wernisaże i różne wydarzenia artystyczne w rodzinnym mieście. Nie zapomniano o nim. I obecnie ma prawo wejścia do zakamarków różnych muzeów - właściciele galerii bez wahania wręczają mu klucze do swoich, nawet ukrytych, zasobów dzieł sztuki.
Jest gruntownie wykształconym prawnikiem, czyta nie tylko kodeks pracy wraz z komentarzami, ale eseje na bardzo różne tematy.
Miło jest poznać ludzi, których pasje pozwalają na dystans do koniunkturalnych wydarzeń, ludzi, których pozycja nie wynika wyłącznie z okresowo piastowanego stanowiska.
|