Kto jest kim
Lista nazwisk w bazie danych "Kto jest kim" ATEST 6/2003
Jacek Koszteyn
Jacek Koszteyn
Kocha las, został inżynierem leśnictwa, ale nie wykonuje zawodu leśnika. Mówi, że chciałby widzieć rezultaty swojej pracy. Bo owszem, młodnik rośnie w oczach, ale drzewa, które posadził młody człowiek nie zdąży ściąć nawet ktoś długowieczny. Las nauczył go także pokory względem przyrody i szacunku do tak wątłego tworu natury, jakim jest człowiek.
Jacek Koszteyn od trzech lat przewodniczy Związkowi Zawodowemu Pracowników PIP, organizacji, do której należy ponad połowa inspektorów pracy. Jego przemyślenia dotyczące jakości działania i kryteriów oceny kontrolerów mają wpływ na działalność inspekcji - w końcu najsilniejszej instytucji spośród tych, które zajmują się warunkami pracy. Jacek Koszteyn jest zwolennikiem zapewniania pracownikom dużej samodzielności, ale i wymagania pełnej odpowiedzialności za podejmowane działania. Urząd musi gwarantować pracownikowi wsparcie w trudnych dla niego chwilach. Przez lata inspektorzy nie czuli, jako ludzie, oparcia w swojej firmie. Zdarzają się oskarżenia, na szczęście nieliczne, naruszające dobre imię inspektorów. Oskarżenia, z których nie sposób wyjść bez uszczerbku, nawet kiedy są zupełnie bezpodstawne. Jacek twierdzi, że zbyt często firma - PIP - przestaje się interesować w takich chwilach swoimi ludźmi. Uważa, że sporo jeszcze należy zmienić, ma pomysły na ograniczenie wszechpotężnej biurokracji, odformalizowanie działalności urzędu, w którym przepracował ponad 30 lat. Denerwują go absurdy płacowe - od kilku lat zabiega o stworzenie nowego regulaminu wynagradzania, który połączy wysokość wynagrodzenia z oceną pracy i ograniczy dowolność ich przyznawania.
Nie postrzega roli związkowca wąsko, czysto windykacyjnie, choć jeśli zdarzają się konflikty i spory pomiędzy pracownikami a kierownictwem urzędu, to sprawy podejmuje na bieżąco.
Jako szef związku ma świadomość, że pozycja urzędu ma wpływ na sposób postrzegania inspektorów pracy. Jacek jest inżynierem, więc ma większą świadomość wagi bezpieczeństwa technicznego; uważa, że inspekcja jest powołana przede wszystkim do zwalczania zagrożeń dotyczących życia i zdrowia. Nie jest mu obojętne, że w ostatnich latach zlikwidowano specjalizację, uznając, jakże błędnie, że inspektor pracy ma być dobrym znawcą wszystkiego. Przyjęto do pracy ludzi młodych, wykształconych, ale bez stażu zawodowego. Nałożono na nich liczne obowiązki, zmuszono do przeprowadzania wielu krótkich kontroli, co przy nieznajomości technologii, skróceniu czasu pobytu w zakładzie i na stanowisku pracy dało efekt, że niejednokrotnie zajmują się drobiazgami, niemającymi istotnego wpływu na warunki pracy, pomijając poważne zagrożenia, których na pierwszy rzut oka nie widać. Nie znajduje on chętnego ucha wśród władz PIP - od dziesiątków lat prawników czy ekonomistów. Docenia chęć współpracy wykazywaną przez szefów PIP w ostatnich kilku latach. Wie, że kropla drąży skałę. Robi więc swoje i nie jest łatwym partnerem w dyskusji.
Myślę, że najlepiej charakteryzują Jacka Koszteyna słowa "spokojna rozwaga". Próbuję to tłumaczyć genealogią. Jego przodkowie żyli od wielu pokoleń we Lwowie, mieście różnych kultur i religii. Rodzice Jacka na skutek traktatów jałtańskich w 1944 r. musieli opuścić swoje ukochane miasto i wyjechać do Łańcuta. Wierzyli, że jest to przejściowe i dlatego w pięć lat później przenieśli się - aby być jak najbliżej Lwowa - do Przemyśla. Tam Jacek Koszteyn kończy szkołę podstawową, a w 1964 roku Technikum Leśne w Krasiczynie. Zdobywa podstawy edukacji leśnej, poznaje praktycznie wszystkie czynności, które wykonują robotnicy leśni - potrafi sadzić i pielęgnować las, ściąć drzewo, prowadzić racjonalną gospodarkę leśną. Studia stanowią kontynuację jego wcześniejszych zainteresowań - Wydział Leśny Wyższej Szkoły Rolniczej w Krakowie kończy w roku 1969.
Po studiach trafia do Zakładu Płyt Pilśniowych w Przemyślu, skąd otrzymał stypendium w okresie nauki. Pełni obowiązki stażysty, technologa, inżyniera bhp.
Fabryka była nowoczesna, behapowiec gruntownie wykształconym człowiekiem, więc nic dziwnego, że w roku 1972 Jacek Koszteyn zostaje przyjęty do inspekcji pracy w Związku Zawodowym Pracowników Leśnych i Przemysłu Drzewnego. Nadzorował wówczas zakłady pracy na terenie województwa rzeszowskiego. Po pięciu latach - w 1977 r. - powraca do swojej macierzystej firmy, gdzie zostaje szefem produkcji. Sprawdza się na tej posadzie, więc powołano go po roku na zastępcę dyrektora ds. technicznych Komitetu Drzewnego w Rzepedzi (Bieszczady). Na tym stanowisku pracuje przez trzy lata.
Względy rodzinne powodują, że podejmuje decyzję o przeprowadzce do Krakowa. Inspekcja Pracy jest wszędzie, także w Krakowie. Jacek Koszteyn zostaje ponownie inspektorem, a z czasem nadinspektorem pracy. Nadzoruje przemysł spożywczy. Członkiem komisji krajowej swojego związku zostaje w roku 1996. Od trzech lat pełni funkcję przewodniczącego.
Jest, jak wspomniałem, człowiekiem spokojnego, pogodnego usposobienia. To, że zbiera grzyby - wydaje się oczywiste. Na grzybobranie jeździ czasem daleko, na przykład aż do Szwecji.
Ma jeszcze inne hobby, przy którym trwa od dzieciństwa - filatelistykę. Najbardziej ceni sobie zbiór znaczków z kasownikami różnych urzędów pocztowych z Królestwa Galicji i Lodomerii - znaczki nie są drogie, ale bardzo trudno na nie trafić. Zgromadził około 800 egzemplarzy takich znaczków, a urzędów pocztowych było wówczas (za cesarza Franciszka Józefa) około 1200. Ładne hobby - dążenie do chyba nieosiągalnego. A przecież o to w życiu chodzi.
|