Kto jest kim
Lista nazwisk w bazie danych "Kto jest kim" ATEST 8/2017
Zbigniew Gieroń
Zbigniew Gieroń
Z wykształcenia jest magistrem inżynierem zootechniki. Kierunek ten studiował w dawnej Czechosłowacji, w pięknym, historycznym mieście - Nitrze. Nitra była jedną z siedzib księstwa wielkomorawskiego, uważana jest za najstarsze obok Bratysławy miasto obecnej Słowacji. Na Słowacji spędził w sumie dziesięć lat, po pięcioletnich studiach na Uniwersytecie Rolniczym (to obecna nazwa uczelni) przez kolejne pięć pracował jako zootechnik.
Po powrocie do Polski podjął pracę w Igloopolu w Niepołomicach, gdzie był szefem produkcji. Jednak po kilku latach pracy w kombinacie, mimo że pracował w swoim zawodzie, który lubił, zniechęcił się do pracy w rolnictwie. Przeniósł się do, jak sam określa, ciekawej firmy - Wytwórni surowic i szczepionek na Woli Justowskiej w Krakowie. Pracował tam 10 lat i tam po raz pierwszy zetknął się z bhp, ale jeszcze nie na stałe. Osoba do tej pory zajmująca się sprawami bhp odeszła z pracy i była pilna potrzeba przejęcia obowiązków. Propozycję dostał Zbigniew Gieroń; zrobił uprawnienia pozwalające mu pracować w służbie bhp. To był jeszcze czas dawnego ustroju, kiedy na behapowca patrzono przez pryzmat pasty bhp, ręczników i kostek mydła, a nawet, zdaniem Zbigniewa Gieronia, postrzegano go jako faceta, wtedy był to zawód zdecydowanie przypisany mężczyznom, który do niczego się nie nadaje i najczęściej ma problem z alkoholem. Bhp go jednak zainteresowało, ale z powodów obiektywnych pożegnał się z firmą. W kolejnym miejscu pracy, firmie produkującej kosmetyki, gdzie w ograniczonym zakresie też zajmował się bhp, długo miejsca nie zagrzał - to był trudny czas transformacji...
Tak na poważnie z bezpieczeństwem i higieną pracy zaczęło się, kiedy trafił do Akademii Ekonomicznej. Bhp w wyższej szkole to zupełnie coś innego niż w zakładzie pracy - tak to postrzegał wtedy Z. Gieroń, i po 20 latach zdania nie zmienił. Uczelnia nobilituje i zobowiązuje. Postanowił zrobić z bhp w tej uczelni "coś". Postawił przed sobą trzy zadania: po pierwsze - zmienić stosunek otoczenia do służby bhp, po drugie - przeprowadzić bardzo dokładną analizę firmy (poświęcił na to parę lat, to była tytaniczna praca, ale wie o swojej firmie-uczelni wszystko), i po trzecie, jego zdaniem, najważniejsze - podnieść poziom świadomości w zakresie bezpieczeństwa, czyli szkolenia, i na to postawił. Mówi, że w jego miejscu pracy właściwie nikt się nim nie interesuje. Rektor rozmawia z nim tylko od czasu do czasu - nie ma problemów, więc nie ma powodów do rozmów. Z. Gieroń uważa, że on jest po to, by władze uczelni miały pewność, że od strony behapowskiej wszystko jest w porządku. Nigdy nie pyta rektora, czy kanclerza co ma zrobić, bo to przede wszystkim on powinien wiedzieć, co robić, jak rozwiązywać problemy. W obszarze swoich działań to on decyduje, planuje i realizuje zadania - tak postrzega sens swojej pracy.
Przyznaje się do dwóch zawodowych pasji: pierwsza pomoc przedmedyczna i szkolenia.
Za sukces uważa stworzenie bez pieniędzy projektu z zakresu pierwszej pomocy, z którego za pośrednictwem strony internetowej uczelni mogą obecnie korzystać wszyscy. Zbigniew Gieroń był jego pomysłodawcą, zawsze uważał, że wiedza dot. pierwszej pomocy powinna docierać do ludzi bezpłatnie, a teraz często robi się z tego biznes. Udało mu się zarazić pomysłem maltańczyków (Malta - Służba Medyczna) i to oni byli głównymi wykonawcami. Pani Joasia Loch, doktorantka z AGH i ratownik medyczny była duszą tego projektu, on był opiekunem czuwającym nad realizacją. Sprawy związane z bezpieczeństwem medycznym są mu bliskie może dlatego, że jego ojciec był lekarzem pediatrą, a jego domem (zawsze pełnym małych pacjentów) przychodnia, co w dzieciństwie nie bardzo mu się podobało. Dlatego nie poszedł w ślady ojca, chociaż biologia, człowiek, zwierzęta zawsze były mu bliskie.
By podnieść świadomość w zakresie bezpieczeństwa jego zdaniem potrzebne są nieustanne szkolenia. Uważa, że dzięki e-learningowi poprzedzonemu spotkaniami ze studentami i testowi kończącemu tę formę szkolenia udaje mu się przeszkolić studentów i kadrę naukowo-dydaktyczną uczelni. Obecnie w Uniwersytecie Ekonomicznym kształci się około 20 tys. studentów, a kadra liczy 1400 osób. Lubi prowadzić szkolenia, półtoratysięczna liczba słuchaczy go nie przeraża, łatwo nawiązuję z nimi kontakt i ma świadomość oddziaływania, co, nieskromnie przyznaje, sprawia mu satysfakcję. Wyzwaniem są szkolenia profesorów, ale, dodaje, chyba udało mu się niemożliwe - przekonać grono profesorskie do bhp. Może nie stali się fanami bhp, ale je akceptują. A poza tym jest behapowcem czterech rektorów i od 20 lat świadkiem rozwoju uczelni, o której mówi ciepło i z dumą.
Pytany o zainteresowania stwierdza, że interesuje się wszystkim: życiem, polityką, sportem, wnukami, geografią, historią, filozofią i światem. Nie lubi pisać, ale mówić i czytać tak. Książka, która odegrała dużą rolę w jego życiu to "Nauka poprawnego myślenia" - była prezentem od mamy na 18 urodziny.
|