Sam sobie winien?
Rys. Sabina Antoniszczak
Leżałem na brzuchu i krzyczałem, żeby wezwać karetkę. Mówili mi, że wezwali karetkę, ale tego nie zrobili. Pan Jurek zadzwonił do szefa, a ten kazał czekać na jego przyjazd z Lublina do Lubartowa. Zasypało mnie za piętnaście trzecia i leżałem z pół godziny, czekając aż ktoś wezwie karetkę. Robiło mi się słabo i zaczynałem mdleć, ale koledzy mnie cucili. Jak przyjechał szef Turek, chcieli mnie wsadzić do samochodu, ale nie pozwoliłem na to, mówiłem, że mnie bardzo boli, więc dopiero wtedy wezwano karetkę, która koło czwartej zawiozła mnie do szpitala w Lubartowie - relacjonuje Robert B., nie ukrywając żalu, że nikt ze zgromadzonych wokół kolegów z pracy i gapiów nie zadzwonił po karetkę...
Pełny tekst artykułu jest dostępny w Portalu Informacji Technicznej Sigma-NOT
|