ATEST Ochrona Pracy

26 kwietnia 2024 r.

[Najnowszy numer] [Prenumerata] [Spis treści]     

 

ATEST 2/2024

Postulat słuszny, ale niemożliwy w praktyce

W ATEŚCIE 6/2010 opublikowany został artykuł Małgorzaty Majki "Opieka za pieniądze pracodawców", który zaczyna się stwierdzeniem: "bezwzględny obowiązek poddawania pracowników badaniom lekarskim niezależnie od zagrożeń występujących na stanowiskach pracy to nic innego, niż dotowanie służby zdrowia pieniędzmi z kieszeni pracodawców. Tylko dlaczego nie nazywać tego po imieniu?". w jednym zdaniu podważa się sens zapisu z Kodeksu pracy. Oczywiście, pytanie postawione w tezie przez autorkę artykułu jest bardzo istotne, jednak należy zapytać: o co chodzi? o jaką służbę zdrowia? Czy badania profilaktyczne są faktycznie niepotrzebne, a ich sens wynika tylko z chęci "przyłożenia" pracodawcom oraz "dotowania" służby zdrowia? Jak rozumiem, autorce chodzi o służbę medycyny pracy, niemającą faktycznie nic wspólnego z medycyną leczniczą, bowiem jest ona nastawiona na zapobieganie, a nie na leczenie. Należałoby oczywiście zastanowić się, co mamy na myśli, pisząc o zapobieganiu oraz czy można zmusić kogokolwiek do poddawania się jakimkolwiek badaniom i zabiegom. Rozumując podobnie, także ZUS wydaje się być niepotrzebny, przynajmniej w pewnym zakresie, bowiem jeżeli pracownik decydowałby się na "sprzedawanie swojego zdrowia", to niepotrzebny byłby stosowny fundusz i składka nań odprowadzana, bowiem faktycznie ZUS nie musiałby wypłacać jakichkolwiek odszkodowań z tytułu uszczerbku na zdrowiu w związku z chorobą zawodową lub wypadkiem przy pracy, bo przecież każdy sam decydowałby, na co się naraża i nie mógłby mieć do nikogo pretensji.

Artykuł rozpoczyna się przykładem profesora nauk humanistycznych, który na czas nie poddał się badaniom profilaktycznym i nie dostarczył zaświadczenia o braku przeciwwskazań do pracy na zajmowanym stanowisku. Dostrzegam tu pewien skrót myślowy. Czytelnik zorientowany w meandrach polskiego prawa mógłby odnieść wrażenie, że profesor nauk humanistycznych nie jest na nic narażony w trakcie swojej pracy zawodowej i w zasadzie badanie profilaktyczne mógłby u niego przeprowadzić specjalista medycyny ogólnej lub rodzinnej. Tymczasem tenże profesor pracuje głosem i z tego tytułu może "nabyć stosowną chorobę zawodową", co spowodowałoby dalsze następstwa, w tym odszkodowawcze.

Autorka kwestionuje zasadność badań kontrolnych po trzydziestodniowym zwolnieniu lekarskim. Tu się nie zgadzam. Wyobraźmy sobie bowiem pracownicę z nadciśnieniem, u której włączenie leków nie spowodowało poprawy. Przebywa na zwolnieniu kilkadziesiąt dni i wraca do pracy, bo taka jest jej wola. Następnie w pracy dozna zawału lub wylewu. I kto wtedy za to będzie odpowiadał? Autorka podnosi, że obowiązek poddawania się badaniom lekarskim powinien zostać ograniczony do stanowisk, na których jest to uzasadnione względami bezpieczeństwa (podaje przykłady - słuszne). Na pozostałych zaś stanowiskach pracodawca powinien zapewnić profilaktyczną opiekę zdrowotną, z której pracownik ma prawo skorzystać, ale nie musi. Gdyby coś takiego zostało wprowadzone, spowodowałoby to nieuzasadniony wzrost kosztów badań profilaktycznych - przecież za badania takie pracodawca także musiałby zapłacić. Autorka konkluduje, że jeżeli na stanowisku pracy występują czynniki szkodliwe dla zdrowia, to pracownik niepoddający się monitorowaniu wpływu tych czynników na swoje zdrowie nie będzie miał w przyszłości prawa do ubiegania się o uznanie określonej choroby za chorobę zawodową. Przyjęcie takiego przepisu - po zmianie co najmniej kilkudziesięciu aktów prawnych - naruszałoby konwencje MOP. Nie rozumiem także, dlaczego pracownik, u którego doszłoby do ujawnienia np. pylicy, a który nie poddawałby się badaniom profilaktycznym nie miałby prawa do stwierdzenia, że jego choroba została nabyta w wyniku pracy zawodowej. Chyba że autorce chodzi o problematykę odszkodowawczą, w takim przypadku i przy takim założeniu zgadzam się z tak postawioną tezą.

Autorka proponuje własny projekt zaświadczenia lekarskiego "z ograniczeniami". Jego treść w zasadzie mi się podoba - może należałoby się zastanowić nad takim uregulowaniem problemu. Niestety, nie wspomina nic na temat skierowań na badanie - takie zaświadczenie miałoby sens przy jednoznacznie wypełnionym druku skierowania na badanie. w podsumowaniu autorka proponuje, aby obowiązkowe badania lekarskie dotyczyły tylko pracowników na stanowiskach pracy, na których jest to uzasadnione. Postulat słuszny z założenia, ale niestety niemożliwy do realizacji w praktyce (posiadam w swoich zbiorach skierowanie na badanie profilaktyczne z zapisem "spawacz na wysokości - bez uchwytnych czynników narażenia"). Uważam, że wiele przepisów wymaga zmian, ale zlikwidowanie jednego funkcjonującego w ramach wielu zazębiających się przepisów (dotyczących badań profilaktycznych) wprowadziłoby chaos oraz mogłoby nawet doprowadzić do zaburzenia funkcjonowania państwa.

Niniejszy tekst jest skrótem mojego pełnego tekstu, przesłanego do Redakcji, a niezamieszczenie go w całości wynika jedynie z ram objętościowych ATESTU.

Ryszard Szozda

Dodaj swój komentarz


ferdek: .....;( ... a ja proponuję całą kasę, moją i pracodawcy kasę, którą na mnie wykłada , która idzie na opiekę zdrowotną i ubezpieczenia, itp. dać mi w łapę a ja już będę wiedział co z nią zrobić i jak sobie zabezpieczyć moje zdrowie moją emeryturę i moją świetlaną wtedy, jak mniemam, przyszłość...;(;(;( ...i ....gitarę bym miał...;(:;( (2010-08-10)

Spectator: Niestety nie możemy sie tak łatwo uwolnić od przymusowego systemu ubezpieczeń społecznych. Państwo, a w jego imieniu urzędnik uznaje nas za niepełnosprawnych intelektualnie i tylko ono wie co jest dla nas dobre, zabierając nam (dla naszego dobra oczywiście) różnego rodzaju daniny zwane dla niepoznaki „składkami”: emerytalne, rentowe, zdrowotne, chorobowe, wypadkowe. Dla większych jaj z naszego wynagrodzenia brutto część z każdej składki „płaci” pracodawca a część pracownik. Jest tak jak w starym dowcipie o finansach i budżecie, który dzieli się na paragrafy oraz działy aby ludzie nie wiedziały gdzie pieniądze się podziały. A na końcu zasiłek socjalny z reformy emerytalnej. Jedyne wyjście zgodne z zasadą: „ratuj sie kto może”. Szczegóły pod adresem: educat29@tlen.pl (2010-08-10)

wykladowca : Jestem za prywatyzacją służby zdrowia pod warunkiem,ze nie za powszechną i przymusową. Musi być zarówno publiczna czyli państwowa służba zdrowia i nie publiczna czyli prywatna.Wniosek jest taki, że należy rozważyć oprócz obowiązkowego ubezpieczenia, także dodatkowe ubezpieczenia, po to by można leczyć się w szerszym zakresie niż dotąd, a koszty leczenia odpisywać od podatku w sytuacji gdy ktoś nie korzysta z usługi służby zdrowia publicznej. Pytanie jest tylko do jakiej wysokości limitu można by korzystać z odpisu. Stworzyłoby to zdrową konkurencję z korzyścią dla pacjenta. Ale na to nie ma ani chęci, ani zgody, ani czasu. Politycy wolą od trudnej reformy służby zdrowia, która jest ryzykowna przede wszystkim dla rządzących walkę polityczną, gdyż na niej można zbijać spokojnie kapitał polityczny. A pacjenci cierpią i częściej umierają z tego powodu. (2010-08-11)

Maciej Ś.: cyt. z "wykładowcy" - - > "koszty leczenia odpisywać od podatku w sytuacji gdy ktoś nie korzysta z usług służby zdrowia publicznej." - - - Znaczy to, że "choreńki" zafunduje sobie dowolną procedurę i terapię medyczną poza systemem powszechnego ubezpieczenia zdrowotnego, nawet ponadstandardową, najdroższą, i te koszty odliczy od podatku, czyli wyleczy się za frico??? Geeeeeeeeeenialny bzdet. (2010-08-11)

wykladowca : Odnośnie badań profilaktycznych, to uważam, że są one bardzo potrzebne, tylko nie powinny one obciążać pracodawców, gdyż ma to znaczący wpływ na wzrost kosztów pracy. Trzeba by poszukać innego słusznego rozwiązania.Dzięki temu,że badaniom profilaktycznym podlegają wszyscy pracownicy, wykryto wiele przypadków zachorowań na nowotwory,cukrzycę, nadciśnienie tętnicze itd., a pracownicy rozpoczęli leczenie specjalistyczne. Natomiast można dyskutować na temat metodyki badań, np. rodzi się pytanie o zakres badań tzw. wysokościowych z ograniczeniem do 3m i bez ograniczenia powyżej 3m i czy mają być one ujednolicone w zakresie badań i dotychczasowych przeciwwskazań. Chodzi o badania na błędniki oraz o okulistyczne przy wysokości powyżej 3m , gdzie praca jest wymagana w szkłach kontaktowych jednodniowych , a nie w okularach u pracownika krótkowidzącego. (2010-08-11)

wykladowca : Maciej Ś. zabiera głos bez odczytania intencji. Moją intencją, była wypowiedź dot. możliwości odpisu od podatku w sytuacji pacjenta, który zmuszony jest wykonać zabieg, czy operację chirurgiczną np. w klinice prywatnej w celu ratowania życia, ponieważ nie może czekać w kolejce np.2 lata. Takie rozwiązanie być może miało by wpływ na zdrową konkurencję i poprawę usług medycznych. Ale mogą to być nieliczne przypadki, gdyż nie zawsze będzie stać takiego pacjenta na operację w klinice prywatnej z uwagi na wysokie koszty. Zatem trzeba by było rozważyć wysokość dopłaty samego pacjenta , bądź jego ubezpieczyciela , o ile pacjent taki posiada dodatkowe ubezpieczenie, bo nic nie ma za darmo, wbrew temu co twierdzisz. Dla mnie jest bzdurą utrzymywanie systemu takiego jak obecnie mamy, a dla ciebie może nie być i ja to rozumiem. (2010-08-11)

Maciej Ś.: "Intencję", za pieniądze, to odczytuje ksiądz przy wykupionej (przez zainteresowanych) jego usłudze. Tak czy siak, choreńki bidula nawet nie dostanie z banku kredytu na opłacenie operacji poza kolejnością, a gdyby nawet dostał, to niby jak ON mógłby skorzystać z odliczenia wydatku od podatku? "Intencja" tak prosta, że aż niemożliwa do uregulowania ścisłym przepisem. Zatem - to zwyczajny bzdet, mniemanologia wynalazcza nie do zastosowania. (2010-08-11)


Dodaj swój komentarz  
 

©ATEST-Ochrona Pracy 2010

Liczba odwiedzin od 2000 r.: 58508322