ATEST Ochrona Pracy

26 kwietnia 2024 r.

[Najnowszy numer] [Prenumerata] [Spis treści]     

 

ATEST 2/2024

Czas stoi w miejscu

Wiele świadczy, że na pytanie: czy inspektor pracy może myśleć? - odpowiedź jego przełożonych brzmiałaby owszem, ale wskazane byłoby, aby swoich myśli nie ujawniał, zwłaszcza w sprawach, które poznał dobrze podczas swojej działalności zawodowej. Dlaczego? Bo zdrowy rozsądek prowadzi zbyt często do wniosków rozbieżnych z polityką władz Państwowej Inspekcji Pracy. Po czyjej stronie powinien stać zdrowy rozsądek, niech świadczy poniższy przykład. Sprawa niby drobna, ale jakże charakterystyczna.

W dwóch poprzednich numerach opublikowaliśmy artykuły J. Ślęzaka pod wspólnym tytułem "Prawo pracy generuje bezrobocie". Część opinii autora jest zbliżona do głoszonych publicznie w dyskusjach na temat przyczyn bezrobocia, większość ma charakter oryginalnych wniosków z jego długoletniego doświadczenia, blisko 40-letniej twórczej działalności na różnych stanowiskach w inspekcji pracy. Uważamy, że są to publikacje ważne, które warto zauważyć, może nawet podjąć z nimi polemikę. Istotnie, zostały dostrzeżone nie tylko przez Czytelników, którzy przysłali w tej sprawie swoje listy. Artykuły zainteresowały również kierownictwo PIP, ale nie w sposób, jaki można by oczekiwać. Wzbudziły niezadowolenie wyłącznie przez podpis, a nie zawartość merytoryczną. Podpis zgodny ze stanem faktycznym brzmiał: "Były długoletni Okręgowy Inspektor Pracy w Krakowie, były doradca GIP, obecnie Główny Specjalista w OIP w Krakowie".

Miałem w tej sprawie telefon szefa OIP w Krakowie, a w godzinę później otrzymałem od niego list. Z autorem listu dzieliłem przed laty przez wiele miesięcy pokój we wrocławskiej szkole inspekcji, a ów list doręczył mi osobiście ekspert prawa pracy w OIP, zresztą autor wielu publikacji na naszych łamach. Sprawa zatem musiała być poważna i niecierpiąca zwłoki.

Tymczasem chodziło o zamieszczenie na naszych łamach informacji że "publikowane przez pracowników Państwowej Inspekcji Pracy artykuły stanowią osobiste poglądy autorów i nie mogą być utożsamiane ze stanowiskiem PIP i OIP w Krakowie".

Rzecz działa się między dobrymi znajomymi, choć miała posmak żartów, więc czym prędzej wszedłem w konwencję i napisałem na kopii "przyjąłem do wiadomości i niezwłocznego przestrzegania", czyli coś miłego dla ucha inspektora. Wiedzieliśmy wszyscy, że dokument taki ma wyłącznie wartość papieru, na którym został napisany, ale przecież nie chodziło o autora listu, ale o adresata kopii "do wiadomości - dyrektor Gabinetu GIP". A tak naprawdę czyżby do szefa PIP, którego obsługą zajmuje się przecież dyrektor gabinetu? Wiedziałem także z innych źródeł, że wspomniane działania są skutkiem interwencji resortu pracy. Odczytywano bowiem w ministerstwie artykuły J. Ślęzaka jako oficjalne stanowisko kierownictwa PIP. Zastanawiałem się, czy o sprawie zapomnieć, ale jednak uznałem, że jest groźnym sygnałem.

Pismo świadczy o hierarchii zainteresowań obydwu urzędów, o mechanizmach działających "na górze" naszej branży - o dziwnym, już teraz, podporządkowaniu PIP resortowi pracy. To przecież miało nastąpić najwcześniej za kilka lat.

Spróbujmy jednak poszukać jakiegoś usprawiedliwienia dla tej zaskakującej małostkowości i braku rozeznania w elementarzu urzędniczym. Zarzucano zatem władzom PIP, że ich stanowisko, krytyczne wobec prawa pracy, reprezentuje człowiek, który nie wchodzi nawet w skład kierownictwa prowincjonalnej (krakowskiej) OIP, cóż dopiero centrali. Dlaczego tyle osób na różnych szczeblach władzy inspekcji pozwala się włączać w ten absurdalny łańcuch?

Jeśli nie chodzi o proces racjonalny, to może rzecz polega na efekcie podświadomym - mimo słówka "były" przed nazwami wcześniejszych (przed laty) funkcji autora artykułów. Jeśli jednak przyjąć taki tok rozumowania, to opinia dwukrotnego premiera RP Waldemara Pawlaka w dowolnej sprawie miałaby walor opinii rządu RP w sprawie np. naszego stosunku do Unii Europejskiej. Wiadomo jednak, że głos byłego premiera nie jest miarodajny nawet w odniesieniu do Ochotniczych Straży Pożarnych, których jest (zdaje się) prezesem.

W naszym kraju dzieje się wiele dziwnych rzeczy, np. ministrowie reprezentują wielokrotnie poglądy (oficjalnie) zupełnie inne niż rząd. Taka sytuacja, naganna, dotyczy pełniących funkcje aktualnie.

W dziedzinie ochrony pracy nawet głosy "byłych" urzędników traktowane są jako wiążące. Czas stoi w miejscu.

Można by próbować przejść nad wspomnianymi faktami do porządku dziennego. Mentalność urzędnicza, nieodróżnianie spraw ważnych od dziesięciorzędnych. Ale niedostatki profesjonalizmu widać w innych sprawach. Przed miesiącem w tym miejscu wyraziłem zaniepokojenie wynikami kontroli PIP w supermarketach, tak ogólnikowo zaprezentowanych, że pozbawionych wartości profilaktycznych. Szukaliśmy opinii niezależnego eksperta, który pozbawiłby obaw wystraszonych urzędników z GIP. Sąd Najwyższy ma ciągle w naszym kraju autorytet. W obecnym numerze sędzia SN mówi zatem, że "piętnować można i należy po imieniu; inne podejście wynika z asekuranctwa".

Co do jakości pracy myślowej w polityce resortu pracy nie mam złudzeń, o czym informujemy w kilku ostatnich numerach przy okazji przepisu, który miał służyć harmonizacji naszego prawa z Unią Europejską. Ciągle jednak wierzę w poczucie zdrowego rozsądku władz inspekcji. Panowie, trzymam za was kciuki.

Jerzy Knyziak


Brak komentarzy

Dodaj swój komentarz  
 

©ATEST-Ochrona Pracy 2001

Liczba odwiedzin od 2000 r.: 58508086