ATEST Ochrona Pracy

26 kwietnia 2024 r.

[Najnowszy numer] [Prenumerata] [Spis treści]     

 

ATEST 2/2024

Nos dla tabakiery

Pomoc to dobra rzecz zwłaszcza w trudnych czasach. Może ona płynąć z odruchów serca a może mieć charakter instytucjonalny. Pierwszy rodzaj wynika z zachowań indywidualnych: wyjątkowo ma charakter zorganizowany, co nie znaczy koniecznie biurokratyczny (fenomen Orkiestry Owsiaka. Najbardziej widoczna jest pomoc, którą świadczą instytucje - pamiętamy choćby brygady z Mariotte'a. O takim wspomaganiu dobitnie wyraża się Janusz Korwin-Mikke - opinie powszechnie znana a słowa nieprzyzwoite.

W ostatnich latach wspieranie samego siebie czyli bogatych instytucji w ramach ruchu na rzecz słabszych ma charakter bardziej dyskretny, dostępny gronu wtajemniczonych. Nie są oni zainteresowani, żeby rozgłaszać to co wiedzą. Czasem tylko napotykamy informację taką jak w korespondencji "Polityki" z Nowego Jorku (nr 7/2002). Dowiadujemy się z niej, że międzynarodowa komisja, która miała wyegzekwować roszczenia odszkodowawcze dla ofiar holocaustu uczyniła to całkiem sprawiedliwie - 15 milionów dolarów przekazała poszkodowanym rodzinom, 40 milionów przeznaczyła na własne koszty administracyjne.

Niesposób nie pomyśleć w tym miejscu o pomocy naszego państwa dla podmiotu ochrony pracy - pracowników i małych, słabych ekonomicznie pracodawców. Jaka jest relacja między nakładami i pożytkami polskiego systemu ochrony pracy? Nie ma nawet przybliżonej odpowiedzi na to pytanie. A jest ona ważna, bo żyjemy w kraju ostatnio coraz biedniejszym.

Studiuję włąśnie raport z realizacji Wieloletniego Programu Rządowego (dawniej SPR-1) "Bezpieczeństwo i ochrona zdrowia w środowisku pracy" ocenianego w drugiej połowie ubiegłego roku przez Radę Ochrony Pracy. Ocenionego bardzo pozytwnie; podobnie jak wcześniej uczynił to resort pracy. Imponuje liczba zadań, imponują nakłady na prace naukowe w ostatnich latach.

Kwestia pożytku z SPR-1 podjęta na naszych łamach przez Andrzeja Witkowskiego w numerze 8/2000 wywołała polemikę zawierającą zbyt wiele wątków, żeby w tym miejscu móc ją przypominać. Przyjmuję opcję maksymalnie pozytywną dla realizatorów programów (dopóki nie uzyskam dowodów, że jest inaczej) - wszystkie zadania wykonano znakomicie. Jednak interesuje mnie ciąg dalszy - zastosowanie rozwiązań w gospodarce, ich dostępność dla pracowników. Usłyszę zapewne, że to zależy od producentów, którzy nie chcą wytwarzać, bo to się im nie opłaca itd. W znacznym stopniu to prawda. Czy jednak w takim stanie rzeczy nie jest słuszniej "zawęzić front" po to, żeby produkt badań był dostępny w wielu zakładach pracy. Niewdrażanie opracowania i tak się dezaktualizują. Jaki więc z nich pożytek?

Te dość generalne wnioski na krótki wywód, znajdujące jednak potwierdzenie w argumentach obydwu stron wcześniejszej dyskusji na łamach ATESTU. Wracam do sprawy przy okazji naszych ostatnich redakcyjnych przedsięwzięć - akcji "Pracownicy wybierają ochrony" (szczegóły w artykule na str. 14). Otóż uważam, że nieodpowiedniość (niekompatybilność) między podejściem naukowym a potrzebami użytkowników (pracowników i służb bhp) jest zaskakująca. We wcześniejszych informacjach o eksperymencie przywoływaliśmy przykład z proszkami do prania - jest ich dużo a każdy zachwalany jako najlepszy. Co do ich jakości milczą specjaliści pralnictwa (są tacy). Decyduje zatem pani domu.

Pracownik jest (powinien być) ostatnią stancją przy ocenie jakości ochron indywidualnych. Rzadko jego zdanie jest brane pod uwagę. Może zatem postępuje się nadto teoretycznie. Też nie. Teoria doboru ochron jest mało przydatna praktykom. W naszym eksperymencie dla doboru nauszników przeciwhałasowych znaleźliśmy w monografiach dwóch głównych instytutów sążniste wzory, z których nikt nie korzysta. Do hurtowni posyła się kierowców.

Oczekiwań podpowiedzi optymalnych rozwiązań nauka w wielu obszarach nie spełnia. A specjaliści w zakładach oczekują sugestii operacyjnych - procedur, przejrzystych zasad. W tym miejscu sięgnę doświadczeń Czytelnika z Jeleniej Góry, który w ciekawy sposób rozwiązał problem ochron indywidualnych. Wysyła on oferty do handlowców i producentów z prośbą o przysłanie kilku wzorów do testowania w warunkach zakładowych. Najczęściej otrzymuje wzory nieodpłatnie. Pracownicy wybierają najlepsze. (Jak mówi znawca tematu ochronników słuchu prof. Krystyna Pawlas - najlepsze są te ochronniki, które są używane.) I ta wytypowana firma stale zaopatruje fabrykę. Ludzie oczekują takich właśnie operacyjnych praktycznych wskazań. Współdziałania pracowników doceniają na przykład badacze szwedzcy. Ale Szwecja jest daleko.

Na koniec coś pozornie z innej beczki. Dowiedziałem się z pierwszej ręki - od prof. Teresy Wrońskiej-Nofer, że ptyanie - Co ma z tego polski robotnik? - postawił nie polityk opozycji czy dziennikarz ale jej mąż profesor Jerzy Nofer, dyrektor Instytutu Medycyny pracy. Ale było to przed 30 laty.

Jerzy Knyziak


Brak komentarzy

Dodaj swój komentarz  
 

©ATEST-Ochrona Pracy 2002

Liczba odwiedzin od 2000 r.: 58507484