ATEST Ochrona Pracy

26 kwietnia 2024 r.

[Najnowszy numer] [Prenumerata] [Spis treści]     

 

ATEST 2/2024

Wolnoamerykanka

Od czasu "cudu Balcerowicza", w naszym pięknym kraju można kupić wszystko, pod warunkiem, że ma się pieniądze. Inną cechą gospodarki rynkowej jest przewidywalność cen podstawowych artykułów. Ich wahania dają się racjonalnie tłumaczyć, na przykład lokalną pogodą na rynku produktów rolnych albo cenami ropy w makroskali - dla wielu produktów i usług.

Owa przewidywalność stwarza nam komfort psychiczny, bardziej skrupulatnym zaś umożliwia dokładne kalkulowanie budżetów domowych. Oto, przechodząc mimo osiedlowego bazaru rejestruję na przykład, że dziś (20 maja) ceny kilograma pomidorów wynoszą 6-6,50 zł. Domyślam się, że po przeciwległej stronie Krakowa ceny te mogą wynosić 7-7,50 zł (bo nieco dalej od rolniczego zagłębia proszowickiego), a w Nowej Hucie, skąd bliżej do Proszowic, cena być może spadnie do 4,50 zł. To są moje teoretyczne rozważania, bo dostrzegam lokalne anomalie - bazar pod nazwą Stary Kleparz oferuje w centrum Krakowa owoce i warzywa po cenie niższej niż bazary osiedlowe. Ale wszystkie wahania przy największej rozpiętości nie przekraczają 30-50% średniej ceny dla miasta.

Podobne rozważania można prowadzić w skali kraju. Wahania cen nie będą o wiele większe.

Przewidywalność poczynań i łatwość kalkulacji, to wielka zaleta w czasach, w jakich trzeba prognozować koszty, walczyć o klienta obniżką cen. To działa, pod warunkiem, że produkty czy usługi objęte są grą rynkową.

Rozpisałem się obszernie na temat praktycznych subtelności rynku, bo nie mogę wyjść ze zdumienia po zapoznaniu się z wynikami badań przeprowadzonych przez Instytut Medycyny Pracy w Łodzi, a dotyczących usług Wojewódzkich Ośrodków Medycyny Pracy. Nie są one poddawane regułom rynku, ale jakaś proporcja między towarem a ceną powinna jednak istnieć. Tymczasem jej brak.

Wyniki badań omówiła szczegółowo dr Izabela Rydlewska-Liszkowska na łamach dwumiesięcznika "Medycyna Pracy" (nr 2/2003). Można podejrzewać, że skrajności są jeszcze bardziej drastyczne. Oto bowiem spośród 23 WOMP, działających w kraju, na wdrożenie opracowanej metodyki oceny kosztów wyraziło zgodę 18, i dopiero z tej grupy zespół realizatorów wybrał 7 placówek, które poddano szczegółowej analizie kosztów. Opracowano specjalne formularze do gromadzenia i przetwarzania danych. Oceniono koszty działalności diagnostycznej i orzeczniczej w zakresie chorób zawodowych, rozpatrywania odwołań od orzeczeń lekarskich, wykonywania kontroli podstawowych jednostek medycyny pracy. I oto przy zestawieniu zaagregowanych jednostkowych kosztów sprzedaży odwołań od orzeczeń lekarskich w WOMP nr I porada kosztuje 40 zł, w WOMP nr II - 166 zł, WOMP nr V - 228,5 zł. Porada laryngologiczna w jednym 17 zł, w innym 73,5 zł itd., itp.

W każdym rodzaju działalności WOMP różnice były równie drastyczne. W rozdziale poświęconym działalności diagnostycznej i orzeczniczej w zakresie chorób zawodowych można przeczytać: "Różnice w kosztach normatywnych (osobowych i materiałowych) realizacji działalności diagnostycznej i orzeczniczej zawarte były w przedziale 27-516 zł." I dalej: "różnice w kosztach normatywnych łączą się przede wszystkim z różnicami w czasie pracy lekarzy". Tak więc przy okazji porady, np. laryngologicznej, jeden WOMP wylicza kilkakrotnie dłuższy czas pracy swojego lekarza niż inne. I pracodawcy to przełkną, bo muszą. I zapłacą.

Jeszcze większe są koszty pośrednie (czyli niezwiązane z pracą lekarzy) i one właśnie przyczyniają się do wysokich kosztów ostatecznych. Autorka pisze: "Stanowiły one (koszty pośrednie - JK) od 1,4% do ok. 85% kosztu wytworzenia zadania".

Dość tych cytatów. Artykuł wstępny nie może omawiać szczegółowo obszernej fachowej publikacji. Autorka podkreśla również potrzebę standaryzacji usług - czy w Bydgoszczy, Jeleniej Górze, czy w Krakowie pacjent uzyskuje usługę na zbliżonym poziomie, ale przy nieporównywalnych kosztach. Gdyby sytuację z dziedziny usług medycyny pracy zilustrować cenami pomidorów, to w Krakowie byłyby one na przykład po 6 złotych, w Bydgoszczy po złotówce, a - powiedzmy w Gdańsku - po 100 złotych.

I to pokazuje, jak daleko jeszcze dziedzina ta odbiega od normalności.

Jerzy Knyziak

Dodaj swój komentarz


Fala: Fakt. Zgadzam się z Redaktorem, że w Bydgoszczy jest tanio. Jak bylo SAWO w Bydgoszczy to cene biletu wstępu mozna bylo przełknąć (2003-07-11)


Dodaj swój komentarz  
 

©ATEST-Ochrona Pracy 2003

Liczba odwiedzin od 2000 r.: 58510652