ATEST Ochrona Pracy

26 kwietnia 2024 r.

[Najnowszy numer] [Prenumerata] [Spis treści]     

 

ATEST 2/2024

Jeden z uczestników spotkań okręgowych inspektorów pracy z szefem(ową) PIP powiedział mi, że w ostatnich latach raz tylko padło pytanie - brzmiało ono: czy można otworzyć okno? Dyskusja nie jest na miejscu.

Okazja do zmian

Mamy jeszcze interregnum - słowa te piszę tuż przed drugą turą wyborów prezydenckich. Ten wybór nie przyspieszy jednak powołania nowego rządu. Lepszy jest "premier z Krakowa", który udaje, że marzy aby być zdyscyplinowanym podwładnym. To dobrze nie rokuje.

Nie zamierzam jednak w tym miejscu zajmować się tematami komentowanymi codziennie przez media. Wprost przeciwnie - zajmę się "działką", którą uprawia tylko "Atest". Swojego rodzaju kwestią "słoń a sprawa polska". Dla mnie ten temat brzmi "Sprawa polska a bhp". Co może, co powinno się zmienić w "systemie" ochrony pracy?

Piszę o systemie w cudzysłowie, bo główną cechą systemu jest spójność, a tej brak w ochronie pracy. Oto resort pracy przedkłada sprawozdanie o stanie warunków pracy rządowi, ale wcześniej prosi o wyniki kontroli PIP. Bo nie wie, dobrze jest czy źle? Podobne sprawozdanie wykorzystujące te same dane składa inspekcja pracy parlamentowi, a wcześniej Radzie Ochrony Pracy. Oto badanie funkcjonowania systemów zarządzania bezpieczeństwem CIOP przeprowadza z pomocą PIP. Bo jednak legitymacja inspekcyjna ułatwia ankietowanie. A mogłoby być prościej i efektywniej, gdyby przyjąć takie rozwiązanie jak w Danii, gdzie odpowiedniki CIOP i PIP tworzą jedną instytucję. Higienę pracy kontrolują dwie inspekcje: sanitarna i pracy. Wystarczyłaby jedna itd., itd.

Istnieje SPR (wieloletni program rządowy), którego zadania nie mają nic wspólnego z głównymi przyczynami kosztów powodowanych przez wypadki przy pracy i choroby zawodowe. Urzędnicy naukowi realizują bardzo drogo to, co nie jest najbardziej potrzebne zakładom. A co jest potrzebne? Tego nikt nie określa. Istnieje za to "Harmonizacja przepisów, doskonalenie rozwiązań prawnych" itp., sformułowania, pod które można podłożyć prawie każdy temat i umieścić go w programie. W tej mętnej wodzie nieliczne, a sprytne osoby, mają bogaty połów. Ale strategicznymi sprawami warto się zająć po kolei.

Na dziś pierwsza kwestia - kto może (powinien) być Głównym Inspektorem Pracy? - ważna ze względu na konsekwencje dla polityki państwa i koszty działania urzędu. Kwestię tę podjął Maciej Sekunda w numerze 7/2005 (str. 59). Z jego rozważań wynikało, że szefem PIP powinna być osoba, która posiada uprawnienia inspektora pracy, czyli ukończyła wrocławską "Sorbonę".

Byłbym w stanie podzielać poglądy Macieja gdyby nie znane precedensy i wykładnia celowościowa wymagań formalnych dla szefa PIP. W polskim prawie precedensy nie odgrywają roli decydującej, ale niekiedy bywają bardzo istotne. Przypomnijmy, pod rządami obowiązującej i dziś ustawy o PIP z 1981 r. zostali powołani główni inspektorzy pracy: Jan Laskowski i Tadeusz Sułkowski. Obydwaj wcześniej nie mieli nic wspólnego z inspekcją pracy - pierwszy był dyrektorem zakładów naprawczych autobusów, a później sekretarzem KW partii, drugi pracownikiem uniwersytetu. W pierwszym przypadku szefa PIP powoływała Rada Państwa, w drugim marszałek Sejmu. W każdym razie powołanie musiało być konsultowane z biurem prawnym (to jest stała procedura).

Przyjmijmy nawet, że władza ludowa lekceważyła ustawy. Ale Tadeusz Sułkowski był powołany już w III RP przez marszałka Sejmu przy pozytywnej opinii biura prawnego prezydium Sejmu. A więc interpretacja zespołów prawników musiała być inna niż Macieja Sekundy.

Zastanówmy się teraz nad wykładnią celowościową, czyli wytypowaniem osoby, która zapewni sprawne działanie urzędu (PIP). Bierze mnie pusty śmiech, kiedy słyszę od Głównej Inspektor Pracy: "dajcie nam w spokoju wykonywać naszą inspekcyjną robotę". Ten brak zmian w strategii działania PIP od dziesięcioleci, sztampa, brak zastanowienia nad sensem poszczególnych działań powoduje, że przykro mi, przy okazji np. konferencji "Biedronki", że w tej instytucji przepracowałem 10 lat. Ten urząd trzeba głęboko zreformować - owa "robota", to często zupełnie niepotrzebne kontrole powtarzające się od lat te same wnioski (artykuły na ten temat, zamieszczone w tym miejscu, to np. "Zakłopotany organ państwowy" - 6/244, "Po co ta ocena" - 8/2004, "Gdzie jest analityk" - 11/2004).

Zwracam uwagę na wątek zakresu działania - Inspekcja jest uwikłana w egzekwowanie wynagrodzeń - sprawy obce innym inspekcjom europejskim. Tym powinny zajmować się sądy, a nie PIP.

Modyfikacje systemowe mogą być dokonane tylko przez urzędnika mającego silne wsparcie, a takie z reguły może mieć polityk. Główny inspektor ma prawo i powinien wnioskować zmiany przepisów, sugerować zmiany systemowe. Na razie takiego człowieka brakuje. Kto w Polsce, choćby z drugich stron gazet, chciałby zająć się bhp? Wystarczy zajrzeć do programów partii. Nikt.

Sprawą nieuniknioną jest podporządkowanie PIP resortowi pracy, a celową - połączenie PIP i CIOP. Tematów do dyskusji i zmian jest więcej. Wzbudzi to wiele protestów, co zrozumiałe. Ale skuteczność i sensowność są najważniejsze, a te zapewnić może silny szef inspekcji. Powinien nim być ktoś z zewnątrz. Praca w tym urzędzie pozbawia inicjatywy i odwagi. Jeden z uczestników spotkań okręgowych inspektorów pracy z szefem(ową) PIP powiedział mi, że w ostatnich latach raz tylko padło pytanie - brzmiało ono: czy można otworzyć okno? Dyskusja nie jest na miejscu.

Kolejna sprawa podporządkowania PIP resortowi pracy. Podam znany a przekonujący przykład. W Wielkiej Brytanii inspekcja pracy podlega dziewięcioosobowej Radzie Ochrony Pracy, a ta piątemu wiceministrowi pracy. I Wielka Brytania jest najlepsza w świecie, jeśli idzie o jakość działań inspekcji pracy i stan warunków pracy. U nas podporządkowanie (sejmowi czy ministrowi) jest ważne tylko dla inspektorów - ze względu na taryfikator wynagrodzeń. I nie dorabiajmy do tego ideologii. Tylko, czy politycy będą mieli głowę do bhp? Jeśli nie, znów zapadniemy na cztery lata w sen zimowy.

Dodaj swój komentarz


W.Gudalewicz: Nawiązując do tegoż artykułu przyznam, że już kilka lat temu sygnalizowałem, że PIP powinna być podporządkowana nie organowi ustawodawczemu. Np. Rada Ochrony Pracy (pracy się nie chroni tylko człowieka w środoeisku i procesie wykonywania pracy), jako ciało ponoć społeczne (nie dla każdego) podlega Sejmowi, natomiast PIP, jako organ państwowy też podlega Sejmowi, natomiast zarówno ROP, jak i PIP działają na jednej wspólnej ustawie o Państwowej Inspekcji Pracy - to przecież jest chore i nikt tego nie zauważa? Pozdrawiam W.Gudalewicz (2005-11-17)

m: PIP jednak pracę chroni!!... tych co nie przestrzegają prawa pracy i nie stwarzają warunków do przestrzegania przepisów bezpieczeństwa pracy w zakładach pracy, chroni pracę nieuczciwych pracodawców i kierowników różnego szczebla w zakładach pracy, którzy o bhp tak naprawdę dbają pozornie tylko dla kontroli PIP.Ot "Polska a sprawa bhp" (2005-11-18)

eliot: Dużo wiecej chorych żeczy jest w działalności PIP, a co Pan powie na działalnośc PIP dotyczącą tzw odbiorów budynków i wydawaniem odstępstw dotyczących tych budynków prze te same osoby? A opiniowanie projektów itd, itd.... (2005-12-08)


Dodaj swój komentarz  
 

©ATEST-Ochrona Pracy 2005

Liczba odwiedzin od 2000 r.: 58512060