ATEST Ochrona Pracy

26 kwietnia 2024 r.

[Najnowszy numer] [Prenumerata] [Spis treści]     

 

ATEST 2/2024

Nasza działalność powinna być rozsądnym balansem między dwoma biegunami - wydawać, a nawet niekiedy trwonić pieniądze pod zbożnym hasłem "Bhp się opłaca", a z drugiej strony - traktować ludzi w kategoriach wyłącznie ekonomicznych.

Ekonomia czy serce?

Zła ta budowa, na której nikt nie ginie" oświadczył przed kilku laty w wywiadzie dla ATESTU (nr 9/2000) pan Janusz Korwin-Mikke. Wybiliśmy w tytule publikacji ową obrazoburczą myśl. I co? I nic. Nikt nie protestował. Czytelnicy uznali, że wszystko jest w porządku. Ważne nie tylko, co się mówi, ale kto to mówi.

JKM ma szczególne prawa, może powiedzieć chyba wszystko (lub prawie wszystko) i nikt się nie obraża. Z rzadka jest besztany po nazwisku, ludzie niechętnie wdają się z nim w polemikę. Dlaczego? Nie tylko z obawy przed jego ostrym językiem, przede wszystkim dlatego, że pan Janusz ma rację. Logiczną, co nie znaczy, że emocjonalną. A przecież odkryciem poprzedniego dziesięciolecia była właśnie inteligencja emocjonalna, czyli umiejętność grania na emocjach. Stąd też ludzie nią obdarzeni często robią kariery, zwłaszcza w polityce, a ci myślący, z ogromnym zasobem wiedzy, jak nie przymierzając JKM, nie zyskują zbyt wielu zwolenników. Nawiasem mówiąc, z naszego kręgu znam zaledwie jedną osobę - członka Unii Polityki Realnej, za to z GIP, co pozwala mi zachować nadzieję co do przyszłości tego urzędu.

W roku bieżącym pan JKM znów nawiązał do spraw bezpieczeństwa. Oto poinformował w swoim blogu, że dostojny Stanisław Kogut, senator PiS, zaproponował wprowadzenie obowiązku noszenia kamizelek odblaskowych przez pieszych. Oczywiście, pan Janusz skrytykował ten pomysł, twierdząc, że są tylko dwie możliwości - albo dostojny upadł w dzieciństwie na główkę i do dziś trwają skutki tego urazu, albo też ma udziały w fabryczce produkującej wspomniane kamizelki. Ale interesująca jest argumentacja autora odwołująca się do logiki, a także do rachunku ekonomicznego (jedno nie wyklucza drugiego). JKM wywodzi, że nawet jeśli obowiązek noszenia kamizelek zostanie wprowadzony, to na drogach zginie, powiedzmy, o 15 osób mniej. Jakichś - i to jest istotne - niedbaluchów nie troszczących się nawet o własne bezpieczeństwo, bo przecież szwendali się po jezdni, nie włożyli kamizelek odblaskowych, nie usunęli się przed samochodem. Dodam, że problem główny leży w tym, iż często skutkiem działalności "niedbaluchów" padają nie oni sami, ale zupełnie inni, Bogu ducha winni ludzie. Ludzi na świecie jest raczej za dużo niż za mało - konkluduje swój wywód pan Janusz Korwin-Mikke. To pasuje także do tytułu wspomnianego wywiadu w ATEŚCIE.

Przytoczone słowa brzmią nieludzko, ale rozumiemy, że są przesadną, łopatologiczną wersją stwierdzenia, że należy brać odpowiedzialność, zwłaszcza za siebie. Gdzie kończy się racjonalność wydatków na bezpieczeństwo. Mówiąc językiem inżynierskim - czy maszyny muszą być idiotoodporne.

Nasza działalność powinna być rozsądnym balansem między dwoma biegunami - wydawać, a nawet niekiedy trwonić pieniądze pod zbożnym hasłem "Bhp się opłaca", a z drugiej strony - traktować ludzi w kategoriach wyłącznie ekonomicznych.

Oto inny przykład takiego"ekonomicznego" myślenia. Debaty tischnerowskie to świetne imprezy, odbywające się nie tylko w Krakowie. Niedawno, 7 marca br., odbyła się debata pt. "Moralność i rynek" z udziałem prof. J. Hołówki (etyk i logik - świetny dyskutant), H. Gronkiewicz-Waltz i W. Kostrzewy, bankowca, byłego prezesa BRE. Krótki wykład wstępny wygłosił prof. Michael Sondal z Uniwersytetu Harvardzkiego. Przywołał interesujący przykład - oto przed kilku laty w Czechach władze zaniepokoiły się znacznym wzrostem chorób nowotworowych związanych z paleniem papierosów. Wynikały z tego coraz wyższe koszty opieki zdrowotnej. Koncern tytoniowy - zresztą ten sam działa w Polsce - przygotował ekspertyzę, z której wynika, że państwo nie ponosi dodatkowych kosztów palenia, wprost przeciwnie. Polacy umierają szybciej i nie trzeba im wypłacać długo emerytur ani utrzymywać w domu starców. Padła nawet konkretna kwota zaoszczędzona w ten sposób na każdym palaczu.

Straszne, ale też przecież prawdziwe. Tyle, że na szczęście nie potrafimy poruszać się w oderwaniu od zwyczajnych ludzkich wartości.

Wszystkie te przykłady skłaniają mnie do zwrócenia uwagi, że w naszej branży oprócz serca potrzebny jest też rozsądek, ustalone kryteria oceny efektywności nakładów, oceny skuteczności działania instytucji takich, jak inspekcja pracy czy CIOP.

Ostatnio Sejm uchwalił ustawę o PIP (jest w Senacie), którą komentuje w wywiadzie przedstawicielka "Lewiatana". Inspekcja powinna być oceniana po efektach, a nie według statystyki. Jestem przekonany od dawna do tego poglądu. Przecież właśnie do takich kryteriów wrócono na Zachodzie; oceny na podstawie efektów proponuje Agencja Bezpieczeństwa i Zdrowia w Pracy z Bilbao, a na przykład Japonia postawiła sobie za cel zmniejszenie w ciągu kilku lat liczby wypadków z blisko 2 tysięcy do 1,5 tysiąca itd., itp.

Może wreszcie i u nas zaczną obowiązywać kryteria racjonalne. Takie kryteria może zastosować nowa Rada Ochrony Pracy. Wygodniej jest patrzeć na słupki kontroli, podobnie jak zarząd telewizji patrzy na oglądalność programów. Ale takie podejście przestaje być uznawane, zwłaszcza w Unii.

Dedykuję tę ideę rządzącym w naszej branży, szczególnie w związku z Światowym Dniem Pamięci Ofiar Wypadków przy Pracy. Działajmy z sercem, ale i z rozsądkiem.

Dodaj swój komentarz


bezpar...: Pan redaktor nan okłamuje i jeszcze mu płacą.,skoro oczekuje czegoś dla branży BHP od " nowa ROP ", potwierdzi to znajomy z GIP u JKM. (2007-04-17)


Dodaj swój komentarz  
 

©ATEST-Ochrona Pracy 2007

Liczba odwiedzin od 2000 r.: 58505906