Kto jest kim
Lista nazwisk w bazie danych "Kto jest kim" ATEST 12/1996
Jerzy Wojtas
Jerzy Wojtas
Ojczyzna, rodzina są fundamentem konserwatyzmu, którego zwolennicy ostatnio są mało lubiani. Uprawiają bowiem konserwatyzm agresywny, w którym nie ma ani śladu z ducha ekumenizmu. A przecież wierność zasadom chrześcijańskim konserwatyści mają także wypisaną na swoich sztandarach. Bywają, choć rzadko, inni konserwatyści, w najlepszym znaczeniu tego słowa. Tacy jak Jerzy Wojtas, zastępca szefa bhp w gdańskiej rafinerii, wierny tradycyjnym, wyniesionym z domu wartościom.
Jechał do Gdańska daleką i okrężną drogą. Kocha góry, a przecież bliskie jest mu teraz i Wybrzeże. Twierdzi - gdzie mieszkam, tam jest moja ojczyzna. Tę zasadę obok kilku innych fundamentalnych przekonań wyniósł z rodzinnego domu. Urodził się jeszcze przed II wojną światową w Krakowie. Ojciec był oficerem WP, co nakładało obowiązki obywatelskie, a nawet towarzyskie. Odpowiednie wychowanie dzieci należało do ważnych zadań członków korpusu oficerskiego. Jerzy Wojtas zyskał staranne wychowanie patriotyczne i zwyczajną kindersztubę. To widać. Jak mówi półżartem sam o sobie: nie trzyma rąk w kieszeniach, pozdrawiając kobiety uchyla kapelusza i nie jest wrogiem całowania pań w rękę. W przypadku pana Jerzego te gesty nie wydają się staroświeckie. Przepadają za nim zwłaszcza kobiety i to w bardzo różnym wieku. Także atmosfera Krakowa nie była bez znaczenia dla tej edukacji. Jerzy Wojtas uczył się najpierw w gimnazjum im. Sobieskiego, później ukończył liceum chemiczne w Krakowie. Z nakazu pracy trafił w 1951 roku do kombinatu chemicznego w Oświęcimiu, gdzie został kierownikiem zmiany. Niedługo potem podjął studia wieczorowe na WSI w Krakowie, a później w Politechnice Śląskiej. Tytuł magistra inżyniera technologii nafty i paliw uzyskał w trybie studiów stacjonarnych. Ukończenie studiów, pokonanie kolejnej życiowej poprzeczki, poskutkowało następnym nakazem pracy w rafinerii Nafty w Gorlicach, tym razem na stanowisko inżyniera produkcji. Mieszkał wówczas w Nowym Sączu i codziennie na dojazd do pracy tracił ponad 4 godziny. Ale nie żałuje - krajobrazy Podgórza za oknami pociągu pamięta do tej pory.
Październik 1956 witał w Gorlicach. Założył wówczas w rafinerii Rewolucyjny Związek Młodzieży, podpisywał swoim nazwiskiem odezwy i postulaty. O nadziejach październikowych władze chętnie zapominały. Pamiętano natomiast aktywność J. Wojtasa z niedawnych czasów. Musiał odejść z rafinerii do Zakładów Przemysłu Spożywczego w Nowym Sączu. Był tam kierownikiem technicznym pełniąc zarazem funkcję behapowca. Po kilku latach przeniósł się do Sądeckich Zakładów Elektro-Węglowych, nowo budowanej fabryki, jednej z największych w tym regionie. Był tam podczas trwania inwestycji gospodarzem obiektu, a później technologiem.
W połowie lat siedemdziesiątych Polska należała według statystyki do dziesięciu największych potęg przemysłowych świata. Rozpoczęto budowę Portu Północnego i rafinerii w Gdańsku. Po blisko ćwierćwieczu pracy inż. J. Wojtas był ciągle na dorobku, bez porządnego mieszkania. Nawiązał kontakt z dyrekcją Rafinerii Gdańskiej. Potrzebowali fachowców, zagwarantowali mu mieszkanie. Wraz z rodziną zaczynał życie jakby od nowa. Pojechał na Wybrzeże. Pracował jako specjalista w dziale inwestycji. Uruchamianie technologii na włoskiej licencji wymagało wertowania setek tomów dokumentacji, sprawdzania tysięcy różnych urządzeń. Rafineria ruszyła, a później przyszedł sierpień 1980 roku - "Solidarność". Inż. Wojtas przypomniał sobie rok 56. Znów był aktywny. Jako jeden z nielicznych inżynierów należał do organizatorów pierwszego strajku. Trwał na stanowisku przez 115 dni i nie brakowało mu determinacji. Jednak, jak mówi, starał się minimalizować antagonizmy między obydwoma stronami. Zdawał sobie sprawę, że ludzie ci będą w przyszłości musieli ze sobą współpracować.
Pan Jerzy należał do ludzi drugiego planu - nie wykrzykiwał podczas wieców, redagował odezwy, pisał postulaty. Nie zamierzał "robić" sobie nazwiska. Chciał być pożytecznym w dobrej sprawie.
W grudniu 1981 roku pracował etatowo w Zarządzie Krajowym "Solidarności" jako związkowy inspektor pracy - koordynator działalności społecznych inspektorów na terenie całego kraju. W stanie wojennym po delegalizacji związku zwolniono go z rafinerii. Znalazł pracę w mleczarni Machowy. Do 1987 roku był kierownikiem zmiany. Przez trzy kolejne lata kierował działem bhp w gdańskim "Polifarbie".
W roku 1990 na podstawie ustawy o zwolnionych z pracy z powodów politycznych powrócił do działu bhp w Rafinerii Gdańskiej. Od początku powołania oddziału Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Pracowników Służby BHP jest wiceprezesem tego oddziału. W ostatniej kadencji wybrano go członkiem zarządu głównego tej organizacji.
Rodzina i praca nie wyczerpują jego zainteresowań. Od 15 lat śpiewa w chórze im. św. Grzegorza przy kościele ojców Zmartwychwstańców w Gdańsku. Jego występy uświetniają niekiedy część artystyczną po obradach zarządu głównego OSPSBHP.
Ostatnio Jerzy Wojtas uczestniczył w zjeździe koleżeńskim z okazji 40-lecia ukończenia Politechniki Śląskiej. Wielu kolegów zrobiło kariery zawodowe - są dyrektorami, prezesami, jeden z nich był nawet znanym ministrem. A jednak J. Wojtas nie żałuje drogi jaką obrał.
Galicja, gimnazjum im. Króla Sobieskiego, Październik, Sierpień, chór świętego Grzegorza. Jakie to się wydaje dalekie, jakby z innej bajki. Ale dobrze, że są wśród nas tacy ludzie.
|