Kto jest kim
Lista nazwisk w bazie danych "Kto jest kim" ATEST 5/1998
Jadwiga Polaczek
Jadwiga Polaczek
Tuż po zakończeniu pierwszej kadencji Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Pracowników Służby BHP odbyły się wybory nowych władz organizacji. Odmówiło kandydowania blisko dziesięć osób - przed chwilą obserwowali burzliwe rozliczanie poprzedniego Zarządu Głównego. Wreszcie ktoś wymienił nazwisko - Jadwiga Polaczek. I pani Jadzia jako pierwsza nie powiedziała - nie. "Czułam, że byłby to koniec naszej organizacji, zmarnowanie wysiłku i nadziei z nią związanych". Rzeczywiście, sięgnięto do jej kandydatury później niż do innych ze względów praktycznych - istotne znaczenie ma miejsce zamieszkania kandydata. Najlepiej, gdyby była to Warszawa, nieco gorzej, ale do przyjęcia, gdy kandydat mieszka w dużym mieście w centrum Polski. Bo przecież Zarząd Główny to przede wszystkim Prezes, on właśnie jeździ na ważne spotkania, do niego przyjeżdżają goście. Jelenia Góra jest pięknym miastem, ale odległym od centrum. Kojarzy się z tranzytem do Karpacza, sekretarzem Cioskiem, posłem Nowakiem, który zwalczał "falę" w wojsku oraz festiwalem teatrów ulicznych. Jednak położenie miasta nie ułatwia działalności ogólnopolskiej organizacji. Wszyscy byli tego świadomi, ale brakowało innego wariantu. I dobrze się stało. J. Polaczek była wcześniej sekretarzem Zarządu Głównego, więc przyjęła obowiązki z całą świadomością, że będzie ich więcej niż zaszczytów. Liczyła na swoje umiejętności postępowania z ludźmi, sprawdziła je w różnych środowiskach. I nie przeliczyła się, niedawne posiedzenie Zarządu Głównego udzieliło jej pełnego poparcia przy okazji bilansowania dwóch lat kadencji.
J. Polaczek urodziła się w rodzinie zawodowego wojskowego, z czym wiązało się wychowanie w atmosferze dyscypliny, wysokich wymagań, ale i odczuwalnego wyróżniania najmłodszej córki. Po wojnie rodzina mieszkała w Łodzi, gdzie pani Jadwiga skończyła Technikum Gastronomiczne. Nie mogła znaleźć pracy w swoim zawodzie (nie do wiary, ale tak było pod koniec lat pięćdziesiątych), ukończyła zatem kursy ekonomiczne i została planistką w WZGS "Samopomoc Chłopska" w Łodzi. Poznała na wczasach przyszłego męża i przyjechała do niego, właśnie do Jeleniej Góry. Znów nie miała pracy i znów podjęła naukę. W roku 1972 została pielęgniarką środowiskową - odwiedzała ludzi chorych i niedołężnych, wykonywała zabiegi. Jednocześnie opiekowała się klubami honorowego krwiodawstwa, odwiedzała zakłady pracy, szkoły podstawowe i średnie, wygłaszając pogadanki nt. oświaty zdrowotnej. Działała w związkach zawodowych służby zdrowia. W roku 1980 została zastępcą dyrektora pogotowia opiekuńczego w Staniszowie. Zajmowała się dziećmi, sierotami społecznymi. Tytuł służbowy brzmiał dostojnie, ale nie wysyłano po nią czarnej Wołgi, marzła na przystankach PKS.
W dwa lata później zrezygnowała z tej pracy. Zdobyła kolejny już zawód - inspektora bhp w jeleniogórskiej Telekomunikacji. Trafiła tam przez przypadek, ale po latach jest zadowolona.
Z czasem zyskała w zakładzie wiele sympatii i szacunku. Nie kreuje siebie na znawczynię wszystkich subtelności bezpieczeństwa technicznego; w firmie potrafi dotrzeć do właściwych ludzi, zasięgnąć ich opinii. Wie, jak i co egzekwować, żeby było dobrze. Jednym słowem umie "politykować". Jej zakład należy do najbardziej nowoczesnych placówek w Polsce. Telekomunikacja jest, jak wiadomo, bogatą firmą. Stanowisk, które oglądałem w oddziałach na przykład na Zabobrzu, nie powstydziłby się żaden poważny zakład na Zachodzie. Na przykład operatorzy systemów mają do dyspozycji pokoje wypoczynkowe bardziej przestronne i lepiej wyposażone niż gabinet niejednego dyrektora. Myślę, że taki wizerunek zakładu pracy daje podstawy do kredytu zaufania, także w innych sprawach, którymi zajmuje się J. Polaczek.
I rzeczywiście. Pani Jadwiga sfinalizowała sprawy samodzielności oddziałów Stowarzyszenia i ich działalności gospodarczej. Dociera gdzie trzeba i to bez specjalnej pomocy państwowych urzędów, które deklarowały kiedyś pomoc. Dotąd Stowarzyszenie nie ma nawet pół etatu na obsługę administracyjną - zwołanie zebrania, wysłanie zawiadomień stanowi problem techniczny. Często wysyłaniem korespondencji zajmuje się sama szefowa.
Mimo tych trudności podpisała umowę o współpracy z CIOP, dzięki czemu odbyło się kilka pouczających seminariów dla członków stowarzyszenia. Nawiązała też współpracę ze Słowakami - była już wizyta i rewizyta. Przewiduje nawiązywanie kolejnych kontaktów zagranicznych.
Jadwiga Polaczek potrafi w sposób taktowny rozładowywać drobne nieporozumienia, tak, aby nie przeradzały się w poważniejsze konflikty. Wszystko świadczy, że jej panowanie będzie długie i w sympatycznej atmosferze.
Ze spraw od niej niezależnych, a niezałatwionych, wymienić trzeba nieobecność przedstawiciela stowarzyszenia w Radzie Ochrony Pracy. Niewiarygodne, wnioskowały o to poprzednie władze, wnioskowała dwukrotnie także J. Polaczek. I nic. Ciągle organizacja polskich behapowców nie ma ani jednego przedstawiciela w ROP. W radzie jest ponad 30 osób, część o specjalnościach odległych od ochrony pracy. Taki gest nic nie kosztuje, zdaje się być wręcz obowiązkiem urzędów. A jednak stowarzyszenie na niego czeka. J. Polaczek nie wie, co o tym sądzić. Obawa (ale przed czym?), lekceważenie (nie chce się wierzyć). Liczymy, że behapowcy będą jednak mieli w ROP swojego reprezentanta.
W czasie wolnym pani Jadwiga łączy upodobania bizneswoman i domatorki. Lubi jeździć, i to ostro, swoim samochodem, a jednocześnie znajduje upodobanie w robieniu na drutach i uprawianiu domowego ogródka (dosłownie i w przenośni).
|