Kto jest kim
Lista nazwisk w bazie danych "Kto jest kim" ATEST 10/1998
Aleksander Stukowski
![Aleksander Stukowski](whoiswho/199810stukowski.jpg) Aleksander Stukowski
Znam, jak sądzę, sporo ludzi wykształconych, iluś tam jednocześnie zasługujących na miano myślących, ale tylko jednego doktora wszechnauk, jak go prywatnie nazywam. Tym człowiekiem jest dr Aleksander Stukowski. Z równą łatwością i znawstwem rozprawia na temat mechanizmów reakcji katalitycznych, jak i pochodzenia nazw miejscowości, czy też szkoły nowopruskiej w architekturze obronnej. A przy tym nierzadko zdarza mu się powiedzieć "nie wiem". W epoce specjalizacji tego rodzaju właściwości umysłu, tak niegdyś typowe dla zwykłych inteligentów, stały się rzadkością.
Aleksandra poznałem przed blisko siedmiu laty i od razu zaproponowałem mu współpracę - z wielką korzyścią dla naszego pisma, redakcji, a zwłaszcza czytelników. Także dla niego samego, mającego wreszcie okazję "wypisać" się oszczędną acz nienaganną polszczyzną. Uprzednie kontakty Aleksandra z prasą były - poza oczywiście czytaniem - innego rodzaju. Wysyłał mianowicie nałogowo do "Prawa i Życia" wycinki z gazet zawierające ewidentne błędy prawne i opatrywał je dowcipnymi komentarzami. Wycinki takie nadsyłali czytelnicy z całego kraju ("PiŻ" publikowało je potem w nieistniejącej już dzisiaj rubryce "Walka z bykami"). W prowadzonym przez redakcję rankingu dr Stukowski zajmował regularnie pierwsze, a najdalej drugie miejsce. Jest doktorem chemii, ale jako inspektor pracy poznał praktycznie znaczne obszary prawa. Doprawdy trudno zliczyć liczne batalie z prawnikami, które wygrał.
Czytałem jego recenzję posłaną do znakomitego wydawnictwa naukowego, w którym zespół polskich profesorów medycyny przetłumaczył uchodzące za wybitne i napisane z pozorną solidnością dzieło kolegów niemieckich. Dr Stukowski wyłapał w nim błędy pasujące wręcz do dowcipów o milicjantach, świadczące że specjaliści od medycyny mieli istotne luki w elementarnej wiedzy z dziedziny fizyki i chemii. Jedyną reakcją na recenzję był list jednego z twórców polskiej wersji dzieła, w którym autor (z braku rzeczowych argumentów) dał wyraz swemu oburzeniu, że chemik ośmiela się pouczać utytułowanego wielce lekarza. Choć ów chemik wypowiadał się akurat o chemii, a nie o medycynie.
Próbki jego talentów i wnikliwości recenzenckiej mieli nasi czytelnicy przy okazji oceny nowych przepisów z zakresu bhp. Przykładem publikacje: "Szczególna sprawność psychofizyczna - lepiej pracować z kacem", "Minister zamiast drwala" i kilka innych.
Aleksander Stukowski pisuje na różne tematy, przede wszystkim relacjonuje poznańskie imprezy targowe. Robi to ze znawstwem - wyłowienie spośród tysięcy wyrobów tych zasługujących na uwagę (zgodnie z profilem naszego miesięcznika) wymaga wielkiej wiedzy technicznej. Dwa lata temu, w konkursie na najlepsze publikacje o targach, ogłoszonym przez MTP z okazji ich 75-lecia, A. Stukowski zdobył jedną z trzech głównych nagród.
Jest od lat zamiłowanym, a przy tym kwalifikowanym turystą i krajoznawcą. Chodzi po górach i nizinach. W soboty i niedziele wybiera się z aparatem, aby pofotografować różne dziwne rzeczy, np. ozdobne żeliwne pokrywy studzienek kanalizacyjnych i hydrantów, albo balustrady w klatkach schodowych starych kamienic.
W czasach, gdy wypada pojechać na Mauritius, do Egiptu, od biedy do Tunezji (Costa Brava zbyt popularne) Aleksander z gronem kilkunastu przyjaciół od lat włóczy się po Polsce. Nocują w szkolnych schroniskach, zwiedzając dokładnie to Góry Sowie, to Suwalszczyznę. Jeszcze jest w Polsce tyle do zobaczenia.
Pora na bardziej oficjalny biogram. Od urodzenia Aleksander Stukowski mieszka w Poznaniu, gdzie skończył dobre liceum (nr 3, mniejsza o nazwę, bo ta zmieniała się w zależności od przemian ustrojowych). W roku 1968 ukończył chemię na uniwersytecie. Po studiach został na uczelni, ale miał pecha; po kilku latach pracy nad doktoratem zmarł mu promotor. Wyznaczono następcę, ale ten ostentacyjnie okazywał brak zainteresowania podrzuconym przez władze wydziału "kukułczym jajem"; w efekcie wszystko się przesunęło w czasie i Aleksander został w 1977 r. "wyrotowany", czyli po prostu zwolniony. Pracę doktorską obronił w 3 miesiące później. Przez rok pracował w spółdzielni farmaceutyczno-chemicznej, a w październiku 1978 r. (czyli dokładnie 20 lat temu) trafił do inspekcji pracy (wówczas jeszcze związkowej) Zarządu Głównego Związku Zawodowego Pracowników Służby Zdrowia. Po utworzeniu PIP nadzorował przemysł spożywczy, stając się z czasem specjalistą od zagrożeń wybuchem, typowych dla niektórych branż tego przemysłu. Słowo "specjalista" oznacza tu wiedzę merytoryczną, a nie zajmowane stanowisko - uzyskał w 1984 r. służbowy tytuł starszego inspektora pracy i pozostał przy nim do dziś.
Obecnie dr Stukowski nie zajmuje się na co dzień kontrolami. Działa w sekcji profilaktyki, pełniąc jednocześnie obowiązki rzecznika prasowego Okręgowego Inspektora Pracy.
Deklaruję, że w siedzibie Polskiej Akademii Umiejętności w Krakowie (gdzie od roku mieści się redakcja) strzelą w górę nie tylko korki od szampana, ale i kolorowe race, gdyby w hierarchii inspekcyjnej przybyła Aleksandrowi choćby jedna "belka".
|