Kto jest kim
Lista nazwisk w bazie danych "Kto jest kim" ATEST 2/1999
Janusz Indulski
Janusz Indulski
Postacią nietuzinkową nie tylko w naszym środowisku jest profesor zwyczajny, doktor habilitowany nauk medycznych Janusz Anatol Indulski. Oto historyjka, którą opowiadał mi jego kolega ze studiów. Podczas praktyk studenckich J. Indulski wdał się w ostry spór z szefem portowej inspekcji sanitarnej, kierownikiem praktyk. Przyszły profesor powiedział wówczas: ty tu będziesz siedział całe życie, ja zostanę ministrem. I niewiele się pomylił. Gdyby zliczyć punkty za przewodniczenie różnym komisjom, komitetom przy ministrze zdrowia, nie wspominając o innych zasługach, prof. Indulski byłby blisko nominacji. Mówił mi, że nawet ją uzyskał, ale... za wcześnie się pochwalił... To możliwe, profesor nie należy do kunktatorów, choć ma duży talent polityczny.
Zapoznałem się dokładniej z biografią prof. J. Indulskiego. Imponujący wykaz. Funkcje świadczą o niepodważalnej pozycji w świecie nauki. On sam szczególnie sobie ceni udział w komisjach i komitetach, które stosują demokratyczne zasady przy przyjmowaniu nowych członków. W 1995 rroku Akademia Nauk Medycznych Rosji wybrała go w tajnym głosowaniu na swego członka (został 40. zagranicznym członkiem Akademii - w ciągu jej całej historii było tylko trzech Polaków). Podobnie z Collegium Ramazzini w Mediolanie (J. Indulski od 1996 roku), które ma w świecie 100 członków i każdego następnego, wybitnego specjalistę medycyny pracy przyjmuje dopiero, jak się zwolni miejsce wskutek ubytków naturalnych. Do elitarnych należy Royal College of Physician w Londynie, którego członkiem został profesor w roku 1998. Tu nie pomogą typowania przez rządy; członkowie tych gremiów sami w tajnych wyborach decydują czy chcą mieć kandydata w swoim towarzystwie.
Wybieram przykładowo inne członkostwa, np. Międzynarodowej Komisji Medycyny Pracy w Genewie (w latach 1979-89) członek zarządu w MEDICHEM - Medycyna Pracy w Przemyśle Chemicznym (od 1977 roku do dziś). Od 1996 roku uczestniczy w Amerykańskim Towarzystwie Badań Systemów Zdrowotnych w Waszyngtonie. W Polsce J. Indulski uczestniczy w kilkunastu radach i komitetach naukowych. Na przykład w latach 1971-1997 działał w Centralnej Komisji Kwalifikacyjnej ds. stopni i tytułów naukowych przy premierze i współdecydował o przyznawaniu tytułów w naukach medycznych.
Od wielu lat jest redaktorem naczelnym "Medycyny Pracy", członkiem komitetów redakcyjnych czasopism naukowych w USA, a także dwóch włoskich, czeskiego, rosyjskiego, niemieckiego i węgierskiego, nie wspominając o czasopismach krajowych.
Ma w zakresie swojej działalności znaczną władzę, ale i autorytet. Mówię profesorowi, że postrzegam go jako monarchę absolutnego, choć zarazem dobrotliwego. Nie oponuje. Myślę, że najważniejszy jest jego ludzki stosunek do podwładnych. Okazuje w równym stopniu szacunek ministrowi, jak prostemu człowiekowi. Widziałem ludzi wysoce utytułowanych, którzy opuszczali jego gabinet ze spuszczoną głową. A jednocześnie przypomina mi się taka scenka. Przy suto zastawionym stole w instytucie, podczas międzynarodowego bankietu, przed profesorem stała góra niekoniecznie chudego jadła. - Nie wolno, panie dyrektorze - powiedziała z uśmiechem pani z obsługi stołówki i zabiera mu sprzed nosa talerze. Ale tego mi pani nie zabierze, mówi profesor i chwyta kieliszek (zresztą umiarkowanie lubi trunki).
"Mam wielką satysfakcję z tego, że w ciągu 22 lat mojej pracy na stanowisku dyrektora instytutu nie było na mnie ani jednego anonimu" - mówi J. Indulski. W trudnym dla niego i instytutu okresie profesora zgodnie broniła cała załoga, w tym zakładowa "Solidarność" (tę sprawę szeroko swojego czasu opisywała m.in. "Polityka").
Pokrótce życiorys J. Indulskiego. Urodził się w rodzinie z tradycjami inżynierskimi (od ośmiu pokoleń). Ukończył Pomorską Akademię Medyczną w Szczecinie. Na uczelni był przewodniczącym Rady Uczelnianej ZSP, a potem Rady Okręgowej, razem dziesięć lat aktywnego życia. Przez kilka lat pracował jako asystent AM i zarazem kierownik dzielnicowego Sanepidu. Później przyjechał do Łodzi gdzie w latach 1959-1967 kierował Wydziałem Zdrowia. Łączył te funkcje w latach 60-tych z pracą naukową w AM. W wieku 41 lat był już profesorem i prorektorem AM w Łodzi. Wypromował wielu doktorantów i habilitantów: 12 z nich jest dziś profesorami. Pomagał wielu ludziom. "Nie mogłem w instytucie dobrze płacić - mówi - to załatwiałem zdolnym staże zagraniczne. Wyjechało mnóstwo osób ...i wszyscy wrócili mądrzejsi, obyci, ze zdolnościami realnej oceny naszych możliwości". Instytut ma teraz zupełnie wyjątkową kolekcję ekspertów WHO i IARC.
Telegraficznie o zainteresowaniach: muzyka klasyczna, szachy, historia II wojny światowej i od wielu lat strzelectwo sportowe. Profesor kocha broń i do dziś na strzelnicy potwierdza pewność ręki. - Nie mógłbym strzelać do zwierząt - wyjaśnia.
I jeszcze jedna ciekawostka. Pod koniec roku J. Indulski zasiada do laptopa i pisze yearly newsletter ("listy doroczne"). Zawierają one około 40-50 stron informacji, rozważań na różne tematy: polityki, filozofii, medycyny, plotki... też. Później dodaje osobiste wstępy do każdego adresata i rozsyła do swoich przyjaciół z całego świata. Bardzo to sobie ceni, zwłaszcza że otrzymywane odpowiedzi są niezwykle, jak podkreśla, interesujące. Mówi, że może na emeryturze opracuje je i opublikuje.
|