ATEST Ochrona Pracy

28 marca 2024 r.

[Prenumerata] [Spis treści]     

 

Kto jest kim w ochronie pracy

ATEST Ochrona Pracy

Kto jest kim

Lista nazwisk w bazie danych "Kto jest kim"

ATEST 5/1999

Stanisław Popiel

Stanisław Popiel
Stanisław Popiel

Miał już dyplom etnologa Uniwersytetu Wrocławskiego i prawie bilet w kieszeni do Myczkowców, małej miejscowości w drugim końcu Polski. Oczekiwały go obowiązki kustosza skansenu. Na co dzień miał się zajmować penetracją okolic w poszukiwaniu starych narzędzi, wyposażenia gospodarstwa, przedmiotów związanych z życiem codziennym i świętowaniem ludu tego regionu. Niestety, nie dojechał, zapewne ze stratą dla polskiego ludoznawstwa (etnologii). Tak decydujący wpływ na los mężczyzny mogła mieć tylko kobieta - pierwsza i do dziś żona Stanisława Popiela. Został więc we Wrocławiu, gdzie od ponad 30 lat jest inspektorem pracy. Od roku przewodniczy Ogólnopolskiej "Solidarności" w Państwowej Inspekcji Pracy.

Przy poznaniu innych okoliczności okaże się, że praca w inspekcji była logiczną konsekwencją jego wcześniejszych wyborów życiowych. Jak wielu mieszkańców Wrocławia przywędrował tutaj z rodziną z okolic Stanisławowa. Po maturze ukończył studium instruktorów higieny i podjął pracę w Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej we Wrocławiu, w Dziale Epidemiologii, a później w Dziale Oświaty Zdrowotnej. Jako instruktor higieny wędrował z plakatami od zakładu do zakładu, od przychodni do przychodni. Instruował, przekonywał, szkolił. Były to lata, kiedy penicylina święciła sukcesy w walce z chorobami zakaźnymi; jednak w dziedzinie higieny było wówczas w Polsce pole do działania.

Nie wątpię, że robił swoje z pasją. Ci, co go dobrze znają twierdzą, że jest wyjątkowo wrażliwy na kłopoty bliźnich. Od dziesięcioleci prowadzi w domu, całkiem społecznie "biuro skarg i zażaleń". Ludzie, pracownicy najczęściej służby zdrowia, ale i inni, którym znajomi przekazali jego telefon domowy, wiedzą, że inspektora Popiela można poradzić się w każdej sprawie.

Jest człowiekiem niezależnym, nie ulegającym koniunkturom. Kieruje "Solidarnością" w PIP (społecznie, równolegle z działalnością inspekcyjną), a przecież spokojnie i obiektywnie ocenia ludzi z dawnych związków branżowych. - Było tam mnóstwo osób naprawdę oddanych swojej pracy, wiem to, bo miałem z nimi na co dzień kontakt jako inspektor związku zawodowego pracowników służby zdrowia - mówi. Nie jest skłonny potępiać w czambuł całej przeszłości.

Społecznie w inspekcji działa od dawna; w roku 1981 należał do grupy rejestrującej Związek Zawodowy Pracowników PIP, który przed praktycznym rozpoczęciem działalności został zdelegalizowany 13. grudnia. W drugiej połowie 1989 roku razem z kolegami utworzył w Okręgowym Inspektoracie Pracy we Wrocławiu Związek Zawodowy "Solidarność". Od pierwszych wyborów władz Komsji Zakładowej "Solidarność" przy OIP we Wrocławiu pełni w niej funkcję przewodniczącego. Jego naczelną od wielu lat ideą jest doprowadzenie do przejrzystego systemu wynagrodzeń w PIP, a także stworzenie systemu awansu poziomego. Do tej pory nie udało się związkowcom wyegzekwować czytelnych reguł gry od Głównego Inspektora Pracy. Próbuje wraz z kolegami zmienić sytuację. Dotąd przy ocenie inspektora pracy ważą głównie wyniki liczbowe - liczba kontroli, a zwłaszcza liczba zarządzeń nakazowych i liczba oraz wysokość grzywien. Ta pogoń za stałym "dynamicznym wzrostem" jest patologią w PIP; odbywa się, bo musi się odbywać kosztem jakości kontroli, niekorzystnie oddziałuje na prestiż inspektorów i całej firmy.

- Pierwszą sprawą jest zaufanie do inspektora. Słabości zawodowej i lenistwa urzędnika państwowego nie da się ukryć na dłuższą metę - mówi S. Popiel. Pokazuje mi też projekt polskiej normy stanowiącej tłumaczenie normy europejskiej. Wynika z niej, że wynagrodzenie osób bezpośrednio związanych z działalnością kontrolną nie może być uzależnione od liczby kontroli i w żadnym przypadku od wyników kontroli. Póki co nie jesteśmy w Europie.

Nie tylko kryteria, ale i procedura ocen nie wytrzymują nawet najprostszej, zdroworozsądkowej krytyki. Oceny inspektorów w PIP dokonywane są co pół roku (przedtem co kwartał). Zdarza się, że inspektora z dużym stażem, który miał oceny wyróżniające w połowie ubiegłego roku, w styczniu bieżącego roku wręcz dyskwalifikowano.

Nie rozwiązano sprawy awansu poziomego. Zdaniem S. Popiela urzędnik nie powinien zadziwiać fajerwerkami dokonań, a spokojnie spełniać swoje zadania, niechby przeciętnie, ale solidnie. Z takim postrzeganiem urzędnika powinien być związany system wynagrodzeń - podobnie jak w wojsku czy policji: przepracowałeś tyle lat bez zarzutu, awansujesz na kolejny szczebel, z kapitana zostajesz majorem, choć nie musisz pełnić funkcji dowódcy pułku. Tymczasem zdarza się, że w PIP pracują ludzie ze stażem 20-30 lat na stanowisku inspektora i mają taką pensję, co koledzy z kilkuletnim stażem na tym samym stanowisku.

Wreszcie kolejna sprawa, o którą upomina się S. Popiel jako związkowiec - prawo do czasu wolnego. Prawie wszyscy inspektorzy biorą papiery do domu i tam wykonują część zadań biurowych.

Stanisław Popiel nigdy nie należał do przodowników w ilości działań inspekcyjnych. Nie ma pretensji, że inni dostają premię za wyniki; karał w bardzo nielicznych przypadkach i zwykle symbolicznymi kwotami. Przyjemność sprawiało mu załatwianie sprawy inną, mediacyjną drogą. Trochę psuł wyniki okręgu, ale koledzy i ludzie w zakładach cenią go i szanują. Nie zmienił swoich poglądów na życie i kryteriów oceny ludzi.

Stanisław Popiel jest zamiłowanym bibliofilem, ma dużą bibliotekę. Zajmowała go zawsze socjologia i kulturoznawstwo - pracę magisterską poświęcił przemianom społecznym na wsi podmiejskiej w porównaniu z osadami leżącymi z dala od dużych ośrodków. Kiedyś różnice były znaczne, później przez dziesięciolecia telewizja ujednoliciła zachowania i obyczaje - konstatuje. To gruntowne przygotowanie humanistyczne przydaje się mu i w inspekcji pracy - pozwala inaczej patrzeć na sprawy pracownicze.

 
 

©ATEST-Ochrona Pracy 2023

Liczba odwiedzin od 2000 r.: 58065554