ATEST Ochrona Pracy

27 kwietnia 2024 r.

[Najnowszy numer] [Prenumerata] [Spis treści]     

 

ATEST 2/2024

Trzeba w siebie inwestować

Rozmowa z Jerzym Knyziakiem, byłym behapowcem, byłym inspektorem pracy.

Robert Kozela: Dlaczego z okazji 50-lecia służby bhp redakcja zdecydowała się na przeprowadzenie wywiadu właśnie z Panem?

Jerzy Knyziak: Po analizie różnych wariantów doszliśmy do wniosku, że numer jubileuszowy "Atestu" wymagałby wypowiedzi okolicznościowych wielu osób. Poza tym festiwal jubileuszowy jeszcze się nie zakończył. Rocznica prowokuje jednak nie tylko do wypowiedzi odświętnych, ale i sformułowania ocen, uprawnia także do sięgnięcia do historii służby bhp. Z tych względów moje doświadczenie byłego behapowca, byłego inspektora pracy, człowieka, który uczestniczył w wielu branżowych wydarzeniach może być przydatne. Proszę, aby moją obecność w tym miejscu potraktować też jako rodzaj okolicznościowego żartu. Chcę także przypomnieć nieco naszej środowiskowej historii i nazwisk mało pamiętanych, a związanych z ideą stowarzyszenia.

Co ma Pan na myśli?

Potrzebę integracji środowiska, która była zauważalna od początku. Oto 9 września 1959 roku na zjeździe w Warszawie powołano do życia (w strukturach NOT) Zarząd Główny Stowarzyszenia Inżynierów i Techników BHP. Wkróce powstały oddziały w dużych miastach. To był skutek odwilży politycznej, po której, jak wiadomo, nastąpiły przymrozki i rozwiązano stowarzyszenie. Organizacja mogła być niewygodna politycznie - wykazywać ogromne rozbieżności między postępowymi przepisami a rzeczywistością. Pamięć o tych wydarzeniach studziła inicjatywy. Dopiero w roku 1985 na rzecz powstania tej organizacji zaczął działać Tadeusz Stanek, emerytowany Okręgowy Inspektor Pracy w Zielonej Górze, z usposobienia społecznik.

Stowarzyszenie jednak nie powstało.

To prawda, pamiętam grupę założycielską z Karpacza, z 1985 roku, w której obok Tadeusza znaleźli się między innymi Wacław Gudalewicz i Anna Jarzębska. Dwukrotnie składano w latach osiemdziesiątych wnioski o rejestrację stowarzyszenia służby bhp i za każym razem władza nie widziała potrzeby jej powołania. Dopiero przed dziesięciu laty starania, zwłaszcza Wacława Gudalewicza, zaowocowały pozytywną decyzją. Czasy były już inne. Myślę, że właśnie ze względu na szybkie zmiany w naszym życiu warto przywoływać pamięć o ludziach. "Atest" robi to od trzech lat, zamieszczając strony historyczne. Uważam, że na przypomnienie zasłużył na przykład doc. Stefan Filipkowski - naukowiec i inżynier, ergonomista, autor kilku szczególnie ważnych książek, aktualnych do dziś. Nazwisk o takim dorobku mógłbym wymienić co najmniej kilka. Chciałbym, aby dostrzegano polską myśl i dorobek w dziedzinie ochrony pracy.

Porozmawiajmy o roli behapowców w Polsce w ogóle. Czy już w samej nazwie "służba bhp" nie ma pewnej przesady? Służba to misja, konieczność stania na posterunku, prawie że służba mundurowa. Czy behapowiec musi mieć powołanie zawarte w słowie służba?

Przed pięćdziesięciu laty działalność wielu instytucji określano przy użyciu języka militarnego - była na przykład walka o przekroczenie planów, front produkcyjny. Specyficzne nazewnictwo i sformalizowanie towarzyszą służbie bhp od dawna. W połowie lat siedmdziesiątych spotkałem się z określeniem starszy inżynier bhp, a tę funkcję pełnił pan z wykształceniem zasadniczym zawodowym. Nazwa "służba bhp" ma też jakiś kontekst społeczny. Była to również konsekwencja "uzwiązkowienia" ogromnej rzeszy pracowników. Za to służba bhp w tej sytuacji czuła się przede wszystkim zobowiązana do ochrony pracowników. Pracownik właściwie nie musiał być odpowiedzialny za nic. Pracodawca za wszystko. Tyle że pracodawcą było państwo.

Służba bhp chyba w ogóle postrzegana jest w kategoriach bardzo formalistycznych.

Jej powołanie było traktowane jako obowiązek państwa, które powinno dać pracownikom gwarancje bezpiecznej pracy w systemie bardzo szczegółowego prawa. To zresztą do tej pory pokutuje w zachowaniu wielu behapowców, którzy oczekują przepisów szczegółowych. Sądzę, że można znacznie ograniczyć liczbę przepisów. Bardzo szczegółowe prawo prowadzi do sytuacji, że bezpieczniejsze i nowocześniejsze rozwiązania techniczne nie mogą być stosowane, bo przepis ich nie przewiduje. Pisaliśmy o tym kilkakrotnie w związku z regulacjami dotyczącymi przemysłu spożywczego. Takie podejście powinno ulec zmianie, podobnie jak koncepcja służby bhp.

Czym zastąpić przepisy?

Szczegółowe regulacje powinny zostać zastąpione zbiorowym doskonaleniem zarządzania bezpieczeństwem pracy. O ile kiedyś dobry behapowiec powinien był dokładnie znać technologię w zakładzie, o tyle obecnie powinien on być raczej specjalistą od zarządzania bezpieczeństwem. Oczywiście, nie jest to jeszcze możliwe wszędzie, zwłaszcza w małym zakładzie behapowiec musi łączyć znajomość technologii z zarządzaniem bezpieczeństwem. Natomiast sądzę, że za parę lat szef działu bhp, czytaj: działu zarządzania bezpieczeństwem - w dużej firmie będzie mógł bez problemu przejść na podobne stanowisko w firmie innej branży i w krótkim czasie osiągnąć w nowym miejscu znakomite wyniki. Warto przypomnieć, że zaczątki takiego myślenia organizatorskiego pojawiły się w Polsce dużo wcześniej. Pracowałem w zakładzie przemysłu chemicznego, w którym od lat istniały z konieczności szczególne regulacje, funkcjonowały Rada Techniczna, Komisja Pożarowo-Techniczna. Istniały już wtedy bardzo szczegółowe procedury, dotyczące na przykład spawania czy prac w zbiornikach. Chemia stwarzała zawsze zagrożenia zatruciami, wybuchami i pożarem. Później w inspekcji pracy nadzorowałem kilka dużych zakładów zjednoczenia "Petrochemia", m.in. w Tarnowie i Oświęcimiu. Funkcjonował tam KSPW - Kompleksowy System Prewencji Wypadkowej i Pożarowej, który opracował inż. Szelejak, szef bhp z ZCh Oświęcim, a później Azotów we Włocławku. Był on, podobnie jak doc. Filipkowski, znakomitym znawcą problemów organizacji i techniki bezpieczeństwa. W gruncie rzeczy stworzył on zalążek obecnego systemu zarządzania bezpieczeństwem.

Czy dzisiaj zostało cokolwiek z misji i powołania społecznego służby bhp?

Myślę, że dzisiaj trzeba unikać wielkich słów. Behapowiec powinien być przede wszystkim profesjonalistą i chronić ludzi przed zagrożeniami, tak, jak nakazują to przepisy i zasady, wreszcie - zwykła ludzka przyzwoitość. Jeśli mówimy o misji, to widzimy kogoś z gorącym spojrzeniem, kto do upadłego stara się bronić przepisu, odbiegającego nawet od życia. A w każdej sytuacji potrzebny jest zdrowy rozsądek. Nie ma dwóch identycznych stanowisk pracy i identycznych warunków środowiska pracy, więc sztywne trzymanie się norm może prowadzić do absurdu. Natomiast dobry i ciągle doskonalący się profesjonalista powinien wiedzieć, kiedy dochodzi się do granicy, której nie można przekroczyć bez narażania zdrowia i życia ludzi. Dlatego, tak, jak lekarz, całe życie powinien się uczyć.

Rozmawiamy na krótko przed zjazdem Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Pracowników Służby BHP. Czy spodziewa się Pan jakiejś rewolucji w stowarzyszeniu?

Gdy ukaże się ten numer "Atestu" będzie już wiadomo, co przyniósł zjazd. Mam nadzieję, że wypowiedzi kilku osób, które zamieściliśmy w "Ateście" ("Głosy przed zjazdem", 8/2003 - przyp. red.) sprowokują innych do zastanowienia się, co należałoby zrobić. Wynika z nich, że problemem numer jeden stało się doskonalenie zawodowe. Rewolucji po zjeździe raczej nie będzie, ponieważ wiąże się to z zaangażowaniem znacznych środków, albo raptownym wzrostem aktywności wielu członków, a na to trudno liczyć. W każdym razie nowy prezes na pewno powinien zmienić sposób pracy i odwołać się do zaangażowania znacznie większej niż dotąd liczby członków. W zarządzie stowarzyszenia musi aktywnie pracować co najmniej kilka osób, które będą korzystały ze wsparcia specjalistycznego w terenie. W tych czasach trudno rozmawiać o pracy czysto społecznej, ale przykład kilku oddziałów pokazuje, że stowarzyszenie może zarabiać, choćby na szkoleniach - oby wysokiej jakości. Te pieniądze można wykorzystać na zamawianie ekspertyz, które są potrzebne do zabierania głosu w ważnych debatach, albo na podnoszenie kwalifikacji członków stowarzyszenia. Współpraca z zagranicą staje się koniecznością. Dlaczego więc nie uruchomić kursów językowych dla członków organizacji?

Co pewien czas publikowane są rankingi zawodów przyszłości. Czy obok informatyka, biotechnologa, pracownika socjalnego można postawić behapowca? Czy warto wysyłać dzieci na takie studia?

Bhp ma przyszłość, ale nie w sensie zawodu związanego z ograniczaniem zagrożeń, takich jak pyły czy szkodliwe substancje, bo liczba osób pracujących w takim narażeniu zmniejszyła się radykalnie. Natomiast rosną lawinowo skutki nieprawidłowego oświetlenia, niedostosowanych do pracownika stanowisk komputerowych itp. Koszty absencji i chorób z tego powodu są równie dotkliwe, jak skutki klasycznych zagrożeń. Trzeba będzie stosować coraz bardziej finezyjne techniki pomocy coraz słabszemu w gruncie rzeczy człowiekowi. Tym może i powinien zająć się behapowiec. Między innymi właśnie rolą stowarzyszenia jest kształtowanie takiego wizerunku behapowca. Powinno ono wprowadzać nowe rozwiązania, organizować warsztaty i szkolenia, które promowałyby w jakimś sensie ewolucję zawodu w stronę psycho-społecznych aspektów pracy i możliwości ochrony pracowników. Takie działania wymagają jednak nie tyle społecznikostwa, co skuteczności menedżerskiej.

Generalnie jest Pan optymistą, jeśli chodzi o przyszłość behapowców?

Tak, to dobry fach, tylko trzeba w siebie inwestować. Uważam zresztą, że bhp będzie ewoluować w obszary poza pracą. Dla pracodawców coraz bardziej istotne będzie zmniejszanie narażenia pracowników, również w domu czy podczas wypoczynku. Może to jeszcze zaskakiwać, ale niektóre firmy już fundują swoim pracownikom dodatkowe kursy doskonalące umiejętność prowadzenia samochodu czy jazdy na nartach. Po prostu, konsekwencje nieobecności pracownika z powodu wypadku samochodowego czy złamania nogi na nartach są takie same, jak po wypadku przy pracy. Coraz powszechniejsze staje się myślenie w kategoriach kosztów i pożytku z działania, także służby bhp. Tak więc pojęcie bezpieczeństwa i higieny pracy będzie coraz szersze. Jestem optymistą, bo widzę, że do tego zawodu garną się coraz lepiej wykształceni młodzi ludzie, którzy mają pomysły, ambicję i nie boją się wyzwań.

Dziękuję za rozmowę.

Dodaj swój komentarz


anonim: Dla mnie wyrażanie się w liczbie mnogiej o służbie(2003-10-29)

1 z 66: Poczucie humoru pana Knyziaka przeciez znamy i "behapowiec" mieści(2003-10-29)

anonim: Do 1 z 66. Nie ma nic do rzeczy(2003-11-3)

Krekaz - behapowiec: Szanowny Anonimie BEHAPOWIEC to nazwa potoczna, na pewno nie(2003-11-3)

anonim: Do Krekaz. BEHAPOWIEC to nazwa pochodząca z okresu PRL,(2003-11-3)

TERMINATOR , TERMINATOR II, TERMINATOR III: Do KREKAZA ANONIM ma rację, nazwa BEHAPOWIEC pochodzi z(2003-11-8)

Szymon: Minęło 50 lat Służby BHP więc czas pomyśleć o(2003-11-13)

behapert: w numerze z marca 2002 proponowałem zmianę nazwy naszej(2003-11-18)

Spec: Szanowny Behapercie nazwa, którą się sam posługujesz jest pozbawiona(2003-11-19)

Wacław Gudalewicz: Informacja, a zarazem wspomnienia i komentarz Pana Redaktora Knyziaka(2004-02-8)

Marian Hawryszczyszyn: Więcej jawności panowie dyskutanci-nie kryć się pod anonimami Duże(2004-02-11)

Stefan: Witam Czytam wypowiedzi dyskutantów o godności służby bhp czy(2004-02-16)

Władysław Kaczka Specjalista d/s BHP: (2004-02-17)

Nieuk: Jestem akurat innego zdania. W trakcie kontroli przeprowadzanej przez inspektora , gdy kontrola dotyczy tech. bez. pracy, zazwyczaj uczestniczę w tych czynnościach. Zdarzyło się mnie dwa razy, że na moją umotywowaną prośbę inspektorzy odstępowali od nałożenia mandatu.Pracuję w tej branży 10 lat, a wczesniej byłem SIP i nigy nie spotkałem się ze złośliwością tych osób, w stosunku do mnie. (2004-02-17)

nie bezpiecznik: Uważam, że nazwa Służby bhp jest nie unikniona, jest to tylko kwestia czasu.Myslę,że najlepszym momentem na zmiany w działalności tej służby i jej nazwy będzie czas po wejściu do Unii. Pracuję w służbie bhp 25 lat na dobre i złe i dobrze pamiętam wiele nie ciekawych i złych czasów np. z okresu stanu wojennego, gdzie służba ta miała ograniczoną działalność. Wiele w niej pracowało tzw wtyk czytaj bezpieczników. Można by używać takiej samejnazwy jak np. w Szwecji inspektor, czy specjalista środowiska pracy. Pozdrawiam wszyskich w szczególności pana Mariana H. Życząc wszystkim dużo zdrowia. (2004-02-17)

1 z 66: Witam wszystkich - ponownie. Nie mając czasu na zaglądanie na stronę Atestu nie uczestniczyłem w dyskusji. Nie przypuszczałem, że to tak bolesny temat - jak nazywają pracownika Służby BHP inni pracownicy Doprawdy - czy to ma znaczenie?? Twierdzę nadal, że sama nazwa nie jest istotna a małpowanie "zachodu" w postaci nadciągającej UE też nie służy niczemu. Wciąż podtrzymuję swoje zdanie, że barwa emocjonalnego zabarwienia nazwy behapowiec zależy od naszego, pracowników Służb BHP, wkładu w Ochronę Zdrowia Pracujących. (2004-02-17)

Maruta: Pracodawca Karol. Dopiero dzis przeczytałem wypowiedż Stefana i całkowicie się z nim zgadzam . Tak jest jak pisze W moim wojew. Lubelskim Insp. PIP to banda łobuzów i nieuków,patrza i węszą za łapówką. Prowadze przez 8 lat branże produkcji drzewnej, miałem dobrego inspektora, kazano mi z niego zrezygnować , insp.PIP powiedział że nie jest on wpisany na naszą liste, polecono mi innego ale za to przydupasa inspektora ,który nic nie umiał, nie umaiał nawet prostych rzecz wyjaśnić moim pracownikom ZBYŁ ICH BYLE CZYM. pANOWIE INSP. PIP robią na nas złoty interes. Obudżmy się i powiedzmy nie ,łapówkom i wulgarnym zachowaniem PIP - u.Aile razy stawałem w Śądzie. (2004-02-18)

I.Bulski: Z "przecieków" wiem, że w br. przygotowywana jest nowelizacja rozporządzenia RM o służbie BHP, z czym jest związana nowelizacja rozporządzenia MGPiPS z 1996 r. o szkoleniu BHP, które obecnie jest już opiniowane przez resorty. Co ciekawe, wśród wielu istotnych zmian -- dla służb BHP przewiduje się wyłącznie 32 godzinne szkolenie okresowe a podstawowe szkolenie, po nowelizacji zniknie już zupełnie. Ale czy tak krótkie szkolenie umożliwi w ogóle wykonywnienie obowiązków inspektora BHP? Co to będzie za fachowiec? Chyba, że wprowadzi się przepis iż pracownicy służby BHP muszą posiadać obowiązkowo dyplom technika BHP, licencjata albo inżyniera ze specjalnością BHP. (2004-02-20)

Kinga: Wypowiedżi panów. Stefana i Maruty to dla mnie jako pracodawcy ,nie jest zadnym zaskoczeniem. Prowadze od 4 lat duży zakład cukierniczy i daje prace 25 osobom. Z inspektorami Państowe i Inspekcji Pracy użeram ,się od chwili rozpocżęcia działalności. Panu inspektorowi , na pierwszej kontroli , już się coś nie spodobało chciał nałożyć , na mnie dużą karę ale odstąpił za dośc dużą łapówkę w postaci różnorodnych ciast. Jestem obecnie czędto kontrolowana przez róznych inspektorów PIP którzy odemnie wynoszą duże paczki ciasta.Ostatnio powiedziałam że jeżeli nie skończą się te upokarzające ,mnie kontrole to zgłosze to wyżej /nie określiłam gdzie/ to, inspektor Piotr powiedział ,ze mam siedzięc spokojnie bo oni ,czyli inspekcja mnie zniszczy, bo oni są na prawie i są siłą.Już tak długo, nie wytrzymam chyba zaprzestane działalności w mym zawodzie. Jak się ratować nie wiem. A może załóżmy stowarzyszenie przeciw łapownikom i arogantom i bezczelnym typom z inspekcji pracy. (2004-02-20)

Wacław Herda.: PIP pełni rolę "policji bezpieczeństwa i prawa pracy".Nie uwłaczając policji ,PIP bije ją na głowę, policja stosuje t.zw. pouczenia , coraz częściej kieruje się logicznym myśleniem natomiast w instytucji PIP nie ma logicznego myślenia są przede wszystkim orzeczenia grzywny, kierowanie spraw o wykroczenia do Sądu(jakby te miały mało roboty) a w dalszej kolejności nakazy i wystąpienia.Określenie takie jak pouczenie używane jest tylko i wyłącznie w protokole , aby podkreślić dobrowolny i cenny wkład pracy inspektora w czasie kontroli. Takie funkcjonowanie PIP nie służy ani pracownikom ani pracodawcom i również nie nam behapowcom. Jeżeli w tej instytucji znajdą się wyjątki (o ludzkiej twarzy) to są tępione przez współpracowników i zwierz -chników.Jakkolwiek by nas nie nazwać będziemy i tak "chłopcem do bicia", do momentu w którym PIP zacznie traktować nas jak partnera .Na nic nasza wiedza i nasza praca jeżeli inspektor jest wszystko wiedzący,ważny i nieomylny. (2004-02-20)

Michnik: Kinga. A może nagrać następną taką rozmowę na dyktafon? Wtedy jest od czego zacząć walke z łapowinictwem i bezczelnymi typami. (2004-02-21)

"przyjaciel internauta": Nie można unikać tematu korupcji w PIP. Pytanie czy korupcja występuje w ogóle, jako zjawisko powszechne, czy raczej ma wymiar nielicznych przypadków indywidulnych? Czy biorą łapówki wszyscy inspektorzy kontrolujący, czy tylko niektórzy? Tą sprawą powinna się natychmiast zająć Redakcja Atestu oraz Ogólnopolskie Stowarzyszenie Pracowników Służby BHP, a przede wszystkim Pani główna inspektor pracy, po uzyskaniu konkretnych materiałów w formie przekazów za pośrednictwem internenu. Nie należy poddawać się zastraszaniu. Trzeba podjąć walkę z tym zjawiskiem i jak trzeba będzie to z konkretnymi osobami. Stwórzmy Komitet Obrony przed korupcją, bez względu na to, kto się jej dopuszcza. Pozdrawiam wszystkich i zapraszam do odważnej dyskusji w temacie korupcja. (2004-02-25)

Zenon.: Jeszcze nie zauważyłem zmian jako reakcji na nasze wywody.Ot podyskutujemy i nam ulży.Jeżeli ktoś zareaguje i zlikwiduje choćby obowiązek przepisywania pomiarów środowiska pracy na rejestry,uwierzę że mamy coś do powiedzenia i dla kogoś jest to ważne.Poczekam . (2004-02-25)


Dodaj swój komentarz  
 

©ATEST-Ochrona Pracy 2003

Liczba odwiedzin od 2000 r.: 58517690